„Supernatural” i jego fandom nie z tego świata
Choć Supernatural nie bije rekordów oglądalności, ma prawdopodobnie najbardziej oddanych fanów wśród wszystkich obecnie emitowanych seriali.
Choć Supernatural nie bije rekordów oglądalności, ma prawdopodobnie najbardziej oddanych fanów wśród wszystkich obecnie emitowanych seriali.
Nie ma chyba drugiego takiego serialu, którego twórcy i obsada byliby w tak ścisłym kontakcie ze swoimi fanami. Oczywiście od czasu wzrostu popularności Facebooka i Twittera (a szczególnie tego drugiego medium) aktorzy, twórcy, producenci i stacje telewizyjne wychodzą z siebie, żeby tylko podtrzymać zainteresowanie widowni, i nie ma w tym już dziś nic nadzwyczajnego. Jednak ekipa Nie z tego świata, mówiąc kolokwialnie, złapała kontakt z publiką już dużo wcześniej. Można to zawdzięczać głównie chyba rosnącej stopniowo od początku istnienia serialu liczbie odbywających się w różnych rejonach świata konwentów, które zdecydowanie przybliżyły do siebie obie strony. Jensen Ackles i Jared Padalecki, nazywani przez fandom pieszczotliwie "naszymi chłopcami", jeszcze do niedawna (czyli dopóki nie powiększyły się ich rodziny) co roku w przerwie zdjęciowej potrafili zagościć na około 10 konwentach. Z roku na rok supernaturalowa rodzina (jak sami siebie określają aktorzy i twórcy) powiększała się o kolejne osoby.
Druga strona nie pozostała dłużna - można chyba zaryzykować stwierdzenie, że serial przetrwał poniekąd dzięki fandomowi. Przetrwał zmianę stacji z WB na CW, nieprzychylność władz nowej stacji, dwukrotną zmianę showrunnera, spadek oglądalności, piątkową "dead zone"; jako serial o tematyce niszowej potrafił wygrać Peaple's Choice Awards w kategorii dramat, wkroczył w 10 sezon i obchodzi właśnie jubileusz związany z emisją 200. odcinka, będącego swoistym hołdem dla fandomu. Cokolwiek by nie sądzić o obecnej kondycji Nie z tego świata, trzeba przyznać, że niewielu serialom udaje się ta sztuka. Zwłaszcza niskobudżetowym produkcjom małych stacji. Twórcy nie ukrywają, komu zawdzięczają swój sukces, podczas gdy złośliwi twierdzą, że zaślepieni miłością do serii fani są w stanie bezkrytycznie i niezasłużenie przepchnąć swój ukochany serial w każdym internetowym głosowaniu. Kim są fani Nie z tego świata i co jest tak wyjątkowego w tym fandomie?
[video-browser playlist="630225" suggest=""]
Rodzina to więcej niż więzy krwi
Zapytany o to w tym roku w Rzymie Tahmoh Penikett - konwentowy weteran i gwiazda Battlestar Galactica - po chwili dyplomatycznego zastanowienia stwierdził, że nie ma w tym fandomie niczego, czego nie widział już w innych naprawdę oddanych fandomach. Jeśli ludzi coś naprawdę fascynuje i odpowiednio głęboko się w to zaangażują, zaowocuje to czymś więcej niż cotygodniowym zasiadaniem przed telewizorem o określonej porze. Z perspektywy charakterystyki cech zjawiska fandomu jako takiego Tahmoh ma zapewne rację, mimo że wielbiciele Nie z tego świata zwykli uważać tę więź za coś niepowtarzalnego i wyjątkowego. Z punktu widzenia ogółu i częstotliwości występowania zjawiska oni też mają rację. Nie każda fikcyjna historia doczekała się przecież statusu kultowej i nie każda może pochwalić się tak prężnie działającymi i oddanymi fanami. Tak samo jak nie każdy fandom (o ile w ogóle jakikolwiek) może mówić o tak bezpośrednim dialogu z twórcami, podejmowanym nie tylko poza, ale także - co bardziej istotne - w samej warstwie fabularnej serialu. Odcinki rozbijające tak zwaną czwartą ścianę pojawiają się co jakiś czas, odkąd w 4. sezonie twórcy wprowadzili postać proroka Chucka, a Winchesterowie dowiedzieli się, że są bohaterami cyklu kiepsko sprzedających się (aczkolwiek otoczonych swego rodzaju kultem) powieści. Od tej pory fandom znalazł swoje miejsce także w serialowej rzeczywistości - w "Sympathy for the Devil" po raz pierwszy pojawia się postać nieco szalonej fanki, Becky Rosen, która będzie wracać (nie zawsze pokazana w najlepszym świetle) w kolejnych sezonach; w "The Real Ghostbusters" Sam i Dean trafiają na konwent fanów powieści, a prawdziwa kulminacja zabawy z przemieszaniem fikcji i faktów to brawurowy i przezabawny "The French Mistake". Tym razem Winchesterowie zostają przeniesieni na plan serialu Nie z tego świata, gdzie są po prostu Jensenem i Jaredem, a przez ekran przewija się cała serialowa ekipa, wykazując się podobnie jak aktorzy poczuciem humoru i ogromnym dystansem do samych siebie. Jared i Jensen grający Sama i Deana udających Jareda i Jensena grających Sama i Deana to iście zabójcza kombinacja. Także najnowszy, jubileuszowy odcinek - "Fan Fiction" - to swoiste podziękowanie dla fanów i kolejne spojrzenie na serial z zewnątrz i z przymrużeniem oka. Choć ten odcinek nie jest tak naprawdę autoparodią - to sentymentalna podróż wstecz ponad różnicami i rozbieżnymi wizjami, przypomnienie fanom i Winchesterom o tym, co w tej historii jest najważniejsze i najcenniejsze. Poprzez wzruszającą wersję "Carry On Wayward Son", zawieszenie na lusterku Impali pewnego bardzo ważnego dla fanów symbolu oraz słowa uznania od równie symbolicznego wydawcy twórcy i fani podają sobie ręce w geście porozumienia i podziękowania.
[video-browser playlist="630227" suggest=""]
Nie da się zaprzeczyć, że fani Nie z tego świata to w większości inteligentni widzowie w bardzo różnym wieku (z przewagą płci pięknej), zdolni do wnikliwych i krytycznych analiz, a także bardzo kreatywne zbiorowisko ludzi - utalentowanych artystów wszelakiej maści, którzy potrafią nie tylko odtwarzać, ale i przetwarzać oraz czerpiąc inspirację, kreować rzeczy oryginalne i uniwersalne, wykraczające poza ograniczającą konieczność znajomości fabuły. Ale to, czym tak naprawdę szczyci się ten fandom, to rodzinne poczucie wspólnoty, owocujące czymś więcej niż artystyczna twórczość i dyskusje na forach i blogach: przyjaźnią i wzajemnym wsparciem. Fandomowa społeczność nie tylko wspiera organizowane i popierane przez twórców oraz aktorów organizacje i akcje charytatywne (choćby słynne Random Acts Mishy Collinsa), ale potrafi sama takie zorganizować - czy to w prezencie z okazji urodzin pierwszego dziecka aktorskiej pary, czy też z prawdziwej potrzeby innego fana uzbierać w 24 godziny pieniądze na operację. Fandomowa solidarność wykracza zdecydowanie poza ankiety i głosowania. Wspólne oglądanie ulubionego serialu i dyskutowanie o nim wielokrotnie przeradza się w prawdziwe i długoletnie przyjaźnie, a na konwenty jeździ się nie tylko porozmawiać z aktorami i zrobić sobie kilka fotek, ale też po to, by spotkać się z grupą równie entuzjastycznych ludzi - tych zupełnie obcych oraz tych, którzy w międzyczasie stali się naszymi znajomymi czy przyjaciółmi. Jednak - jak każde ludzkie zbiorowisko - fandom Nie z tego świata nie jest jedynie nieostającą idyllą pełną miłości, tęcz i jednorożców.
[video-browser playlist="630229" suggest=""]
Ciemna strona fandomu
Dlatego chyba jednak należy oddać sprawiedliwość twórcom serialu i pochylić z pokorą głowę przed postacią Becky, która jako reprezentantka całej supernaturalowej społeczności jest konglomeratem wszystkich jego cech, zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych. I tak Becky potrafi być wsparciem i pomocą, potrafi odważnie stawić czoło niebezpieczeństwu, ale może też spróbować za pomocą podstępu, czarnej magii, sznurka i knebla przemocą narzucić własną wolę obiektowi swojego uwielbienia, mając w nosie jakikolwiek rozsądny i logiczny argument, że miłość nie polega ani na zagłaskaniu kotka na śmierć, ani też (tym bardziej) na ukręceniu mu głowy.
Czytaj również: Recenzja 200. odcinka "Nie z tego świata"
Ten sam pełen wsparcia i solidarny fandom potrafi z miejsca zmienić się w plującą jadem i ziejącą agresją bestię, wykłócając się między sobą o wszystko, co się da: serialowe i aktorskie sympatie i antypatie, sprzeczne interpretacje tego, co na ekranie, pairingi i shippingi (spróbujcie w tym fandomie nie być zwolennikiem żadnego pairingu, a czeka Was zaprawdę trudne życie!). Fandom Nie z tego świata to także nieustające i zażarte batalie między sympatykami tak zwanego "destiela" i "wincestu", popisy obrzucania błotem i inwektywami nie tylko Bogu ducha winnych fikcyjnych postaci, ale też aktorów i ich rodzin. Najgorzej dzieje się wtedy, kiedy całe to bagno zaczyna wylewać się na ekipę serialu - przez zadawanie aktorom niedyplomatycznych i zaczepnych pytań na konwentach, a potem obsmarowywanie ich online jako nietolerancyjnych homofobów; internetowe kłótnie i pyskówki ze scenarzystami i producentami, którzy nie chcą spełnić fabularnej zachcianki pewnej części fanów i nagiąć fabuły do ich subiektywnej wizji, aż po dość mylne wyobrażenie, że skoro się zapłaciło za wejściówkę na konwent, to oznacza, że aktorzy mają obowiązek spełniać każdą naszą zachciankę, nie mrugnąć okiem, kiedy naruszymy ich strefę prywatności i osobistej przestrzeni, lub nie reagować, kiedy ktoś nawrzeszczy na nich publicznie o coś, na co nie mieli w ogóle wpływu i nie ma w tym ich winy. Czasami agresja fanów przekracza niestety granice tego, co jeszcze wydaje się bezpieczne i pod kontrolą - pełne nienawiści internetowe ataki kierowane bezpośrednio do aktorów i ich rodzin, niewybredne wyzwiska i życzenia śmierci to także rzeczywistość supernaturalowego fandomu. Nic dziwnego, że Jensen Ackles trzyma fanów nieco na dystans w nienagannie uprzejmy sposób, a skądinąd otwarty i przyjacielski Jared Padalecki z coraz większym niepokojem i przykrością mówi o "hejcie", jaki obserwuje pod adresem swoim i swojej żony. Zostaje tylko mieć nadzieję, że ciemna strona fandomu nigdy nie przeważy tej jasnej.
[video-browser playlist="630231" suggest=""]
Czy jesteśmy wyjątkowi?
Przynależność do fandomu to rzecz dość subiektywna i łącząca się z emocjami. Każdy, kto był lub jest częścią tego fandomu, z pewnością może mieć takie odczucie; kto pojechał choć raz na konwent i dał się ponieść fali zbiorowej ekscytacji i entuzjazmu, poczucia przynależności i wspólnoty, które dają niesamowity i uzależniający zastrzyk energii. Ten fandom zawsze pozostanie szczególny dla każdego, kto odnalazł w nim pokrewne dusze i przyjaźnie wykraczające poza serialowe dyskusje. Będzie wyjątkowy dla każdego, kto mógł dzięki inspiracji i wsparciu innych rozwinąć swoje pasje i być może zostać kimś, kim zawsze chciał zostać. I dla każdego, kto miał tę możliwość odwdzięczyć się za lata inspiracji ulubionemu aktorowi, otrzymawszy w zamian szczere "Dziękuję!" ozdobione promiennym uśmiechem i traktowanie pozwalające odczuć, że jest się kimś naprawdę wyjątkowym i jedynym w swoim rodzaju.
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1987, kończy 37 lat
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1982, kończy 42 lat