ŚWIATŁA STADIONÓW: Żegnaj Rysiu [01×02]
Zapraszamy na drugi odcinek "Świateł stadionów" - serialu przedstawiającego perypetie budowania reprezentacji państwa Seriali na Mistrzostwa Europy w piłce nożnej EURO 2012.
Zapraszamy na drugi odcinek "Świateł stadionów" - serialu przedstawiającego perypetie budowania reprezentacji państwa Seriali na Mistrzostwa Europy w piłce nożnej EURO 2012.
W poprzednim odcinku: Kryminalne zagadki stadionu [01x01]
ŚWIATŁA STADIONÓW
"Żegnaj Rysiu"
Studio "TV Ball" było całe w ciemnej tonacji. Prowadzący i Komentator siedzieli za stołem, obaj z wyjątkowo smutnymi minami. Na ekranie, zwykle pomazanym mazakiem Komentatora, nie straszył skomplikowany wykres akcji, a raczej szare zdjęcie Ryszarda Lubicza.
- Witam w "TV Ball" - Prowadzący program smutnym głosem przywitał widzów, tudzież czytelników. - Dzisiejszy program miał być jak zwykle rzetelnym podsumowaniem selekcji reprezentacji państwa Seriali na EURO 2012. Jednak z powodu dramatycznej śmierci jednego z głównych kandydatów do składu, w całości będzie poświęcony jego pamięci. Ze mną w studiu wspominać go będzie Komentator... - Prowadzący wskazał na drugiego mężczyznę, który kulturalnie skłonił się. Czarny mazak, zatkany, leżał przed nim nietknięty. - Zaś na Sadybie przebywa Ciocia Stasia, z którą też będziemy się łączyć - na kolejnym ekranie pojawiło się wideo z Sadyby. Była na nim starsza kobieta.
- Bożesz ty mój, witam - przywitała się. Miała wyczuwalny, wschodni akcent.
- Cóż tu można więcej powiedzieć, kiedy nieustraszony taksówkarz, największy propagator czystych rączek, doskonały kolędnik, bohater większej ilości dowcipów niż Chuck Norris, ginie w taki sposób? - bardzo poważnie zapytał Prowadzący.
- Że przywalił jak Hanka w kartony - głęboko zauważył Komentator. Gospodarz widocznie się wzruszył.
- A ja mu czaju naparzyć nie zdążyła - z Sadyby zasmuciła się Ciocia Stasia.
- Właśnie Ciociu Stasiu, jak to przyjęto na Sadybie? - Gospodarz zwrócił się do kobiety.
- Jurek całą noc do siekierki płakał, bożesz ty mój, aż się cała rdzą przyoblekła, bożesz ty mój. A Ela to nawet czaju nie chciała, ciągle mówiła, że to pewnie Jerzy, i że to pewnie Jerzy, ale to na pewno nie Jerzy, bo on do siekierki płakał, bożesz ty mój.
- Łączę się z wami w bólu i nadziei - rzekł poważnie Gospodarz.
- Ja też - teraz odezwał się Komentator. - Mam nawet znicz dla Ryszarda - spod stołu wyciągnął ów palący się znicz i postawił go przed sobą. - Jednocześnie, hehehe... - Komentator w tym momencie pękł, albowiem zaśmiał się i wziął pisak do ręki. Natury nie oszukasz... - Gdyby ten znicz płonął bardziej w lewo, zaś ten dym szedł bardziej w prawo... - mazak zaczął śmigać po szklanej powierzchni. - ...niech znicz się przewinie do przodu... No niech się przewija...
Gospodarz na poważnie ocenił sytuację, poczym podjął jedyną słuszną decyzję:
- A teraz zapraszam państwa na stadion imienia Hanki Mostowiak. Miała tam się odbyć selekcja zawodników z polskich telenowel, jednak została zamieniona na uroczystość odsłonięcia tablicy pamiątkowej poświęconej Ryszardowi Lubiczowi.
Komentator w tym momencie rozrysowywał szóstą opcje spadnięcia drugiej kropli wosku.
STADION IMIENIA HANKI MOSTOWIAK
Trener i jego Asystent siedzieli na trybunach, obserwując tłumek ludzi skupiony po drugiej stronie płyty.
- Drugi tydzień pracy i nadal stoimy w miejscu - pokręcił głową Trener.
- Niech się pan tak nie głowi. Tyle mamy przewagi, że stadion w pełni sprawny. I mecz otwarcia był - pocieszył go asystent.
- Jest tak - Trener w zadumie pokiwał głową.
Tymczasem po drugiej stronie boiska, na bieżni imienia Prosto w Serce, trwała uroczystość upamiętnienia Ryśka Lubicza. Przy tablicy, zakrytej płachtą w kolorze taksówki, stał Paweł Lubicz. Wokół niego stłoczony był tłumek ludzi z klanu. Oprócz nich byli też delegaci z Grabiny oraz Leśniej Góry. Przybyło również po kilka osób z ulicy Wspólnej i ci Wrocławia, co to przez blisko 1500 odcinków szukają pierwszej miłości.
- Ryszardzie, bracie w scenariuszu, to dla ciebie - głośno przemówił Paweł, poczym pociągnął za płachtę. Ta spadła w dół, ukazując szczerozłotą tablicę, wykonaną z brązu. Były na niej ręce zanurzone w nurt wody płynącej z kranu. Pod nimi złote zgłoski układały się w piękny napis: "Dzieci, umyłyście rączki?". I do tego podpis "Ryszardowi Lubiczowi Rodacy".
Tłum rozszlochał się. Jerzy, w jednej ręce z siekierką, w drugiej obejmując Elę, ciągle rozważał w myślach, dlaczego to właśnie pewnie Ryszard, a nie on. Lucek Mostowiak i Kisiel, grający dotychczas ukradkiem w szachy, ściągnęli kapelusze na znak szacunku. Piotr i Paweł, albo Paweł i Piotr... kolejność mniej ważna... starali się płakać jak najbardziej aktorsko, jednak dalej wychodziło im to dosyć sztywno. Kinga, oparta o bok Piotrusia/Pawełka/któregoś z bliźniaków, szlochała, jednocześnie głaszcząc po głowie maleńkiego Krzysia Ibisza (który w żalu po Ryśku doszedł do takiego stanu desperacji, że odmłodził się za bardzo). Z tyłu Kuba i Zosia, którzy pod wpływem zajścia pogodzili się, żeby przypadkiem nie dać się uśmiercić, stali razem, wyglądając jak najprzedniejsza para aniołków zakochanych w sobie po uszy (scenariusza). I inni też się wzruszali i też wspominali nieodżałowanej pamięci Ryśka.
- Ech, bracie... - westchnął Paweł Lubicz, poczym spojrzał na zebranych - W dzisiejszych czasach nikt w serialach nie może czuć się bezpieczny - wypalił złotą myśl.
- Co przez to rozumiesz? - zapytał Jurek, delikatnie machając siekierką.
- To, że nie znany dnia ani godziny, kiedy znikniemy z produkcji. Kiedy zostaniemy uśmierceni w bardzo drastyczny i absurdalny sposób - cicho powiedział Paweł, nerwowo rozglądając się po stadionie.
- Do tej pory nie potrafię zrozumieć, dlaczego te kartony stanęły na drodze Hani - westchnął Lucjan. - Ale chociaż stadion jej imienia, więc tyle dobrze... Konik na E5 - senior rodu Mostowiaków wrócił do gry.
- Ja dobrze wiem, dlaczego stanęły. I kto stał za tym - Paweł ciągnął swój wywód coraz bardziej tajemniczym głosem. - To wszystko spisek.
- Ale czyj? - zapytała zaniepokojona Zosia, jeszcze mocniej obejmując Kubę.
- Spisek scenarzystów - Paweł coraz bardziej nakręcał się.
- Nie wierzę. Scenarzyści są dobrzy i kochani, dali mi Piotrusia... czy Pawełka... któregoś bliźniaka i jest super - słodko odpowiedziała Kingusia. Krzysiu wesoło hasał po boisku, potrząsając swą grzywką umytą w pewnym znanym szamponie.
- Do czasu Kinga, do czasu - Paweł rzekł groźnie. - Nie wiadomo, które z nas będzie następne - przejechał palcem po zebranych.
- Ale niby po co to mają robić? Po co nowych wprowadzać, skoro my im wystarczamy? Mało to nam życie skomplikowali, by je tak potem absurdalnie kończyć? - zastanowił się Roman z Wspólnej.
- Właśnie o to chodzi. Śmierć tak kultowej postaci, jak każda z nas... to przyciągnie ludzi - Paweł przedstawiał argumenty.
- No dobrze, to jak zabiją, to niech robią to chociaż z klasą. Bo potem nie chcę na youtubie oglądać głupawych parodii swojej śmierci. "To pewnie Jerzy" już mi wystarczy - odezwała się Ela, siostra Pawła.
- Ela, o to w tym właśnie chodzi. Mamy ginąć jak najbardziej dziwnie. Mamy być pożywką dla mediów. Aby się mówiło o serialach, aby było lokowanie produktu. A kto z tego pieniądze mieć będzie? - Paweł powoli budował sensowną teorię spiskową.
- Scenarzyści i producenci - ktoś z "Pierwszej miłości" rzucił odkrywczo.
- Otóż to. Oni chcą wzbogacić się na naszych zgonach. Czyli tak naprawdę są to zabójstwa dla pieniędzy. I nie wierzcie, że to byli złodzieje... - Paweł wskazał na ryśkową tablicę pamiątkową. - To byli płatni zabójcy.
- A nie możemy się im jakoś przeciwstawić? Przecież mamy tutaj super detektywa... - Roman wskazał na Kubę. - On wszystko rozwiąże!
- Pan mnie chyba z kimś pomylił - szybko burknął Kuba. Zośka popatrzyła na niego gniewnie.
- Kuba, czy to ma jakiś związek w twoimi długimi delegacjami do Sandomierza? - warknęła. Kuba zaczął się dziwnie peszyć...
- No to może innego księdza wziąć, może też będzie detektywem? Chociażby Antoniego z plebanii - zasugerował Jurek, już naprawdę husarsko wymachując siekierką.
- Nie słyszeliście? Wykosili całą plebanię. Już jej nie ma - Paweł przedstawił straszną informację.
- Czyli co, jak mamy teraz żyć?! - rzucił któryś bliźniaków. Chciał, żeby zabrzmiało dramatycznie, a wyszło... jak zwykle.
- Tak jak dotychczas. Z scenariuszem w ręku - Paweł wyciągnął gruby zeszyt z kieszeni.
- Ależ to absurd?! Po tym, co usłyszeliśmy! - oburzył się Roman.
- A co nie jest absurdem w naszych serialach? - smutno zakończył Paweł. I znów szloch rozległ się w tłumie.
Całą tę konspiracyjną naradę obserwował Trener z Asystentem.
- Ciekawe, czy od tego poprawi się jakość ich gry... - głośno zastanowił się selekcjoner.
- Wierzy pan w cuda? - Asystent jednym pytaniem zgasił jego nadzieję.
Wtem przysiadł się do nich mężczyzna, na oko łudząco podobny do Ryśka. Ale to nie mógł być wszak Rysiek, gdyż...
- Przecież pan nie żyje - zauważył Trener.
- Rysiek nie żyje. Ja żyję - uśmiechnął się aktor. - Było minęło. Teraz pora iść dalej, ku wyższym scytom, jakby to rzekli u mnie na Podhalu.
- Czyli co pan zamierza?
- Teatr - aktor wstał.
- Ale czy nie żal tak panu? No wie pan, po tylu latach? Tracić stałe źródło utrzymania?
- Powiem tak, czasem warto ruszyć się z telenoweli i iść do teatru. I aktorowi, i widzowi - mądrze zauważył aktor. - Aha, rączki umyte? - zapytał.
Trener i Asystent nerwowo spojrzeli na swoje dłonie.
- Spokojnie, żartowałem - aktor puścił oko, skłonił się i pomału opuścił stadion, a potem cały świat Seriali.
I ZNÓW STUDIO
Rurek opatrywał właśnie palce Komentatora. Próba narysowania sposobu palenia się ognia na ogniu skończyła się lekkim poparzeniem, dlatego poszkodowany wymagał natychmiastowej pomocy. A że Rurek znał się na tym, udzielał jej, mrucząc cały czas pod nosem:
- Poparzony zniczem, czy nie wiem czym...
Tymczasem Gospodarz dalej prowadził program.
- Naprawdę, wzruszające sceny - ocenił Prowadzący. - Ciociu Stasiu, co ciocia chce powiedzieć na koniec?
- Bożesz ty mój - westchnęła starowinka.
- A coś więcej?
- Bożesz ty mój, czaj mi się przegotowuje - powiedziała i wybiegła do kuchni.
- I tak życie toczy się dalej. Nie straszne mu kartony czy złodzieje w szpitalu. Czaj gotuje się dalej. I to jest optymistyczne - uradował się prowadzący. - Życzę państwu, by śmierć Ryśka zmieniła i wasze życie - pompatycznie zwrócił się do kamery. - Dziękuję i do zobaczenia.
W tym momencie zaczęły lecieć napisy końcowe. Z offu dało się słyszeć oburzony śmiech Komentatora, że on jeszcze nie zdążył przeprowadzić rozrysowania śmierci Ryśka, co Rurek skomentował głośnym:
- No i znów ekran będzie uje...
Program w tym momencie skończył się definitywnie.
CIĄG DALSZY NASTĄPI
Źródło: fot. ©2011 NCS
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat