Watchmen. Strażnicy – kto strzeże herosów? Zack Snyder dokonał rewolucji
Dokładnie 10 lat temu w polskich kinach miał premierę film Zacka Snydera Watchmen. Strażnicy, adaptacja przełomowego komiksu DC autorstwa Alana Moore’a i Dave’a Gibbonsa z roku 1986. Nasz współpracownik Andrzej Groch chce Was zabrać za kulisy powstawania produkcji i przyglądnąć się jej oddziaływaniu na popkulturę.
Dokładnie 10 lat temu w polskich kinach miał premierę film Zacka Snydera Watchmen. Strażnicy, adaptacja przełomowego komiksu DC autorstwa Alana Moore’a i Dave’a Gibbonsa z roku 1986. Nasz współpracownik Andrzej Groch chce Was zabrać za kulisy powstawania produkcji i przyglądnąć się jej oddziaływaniu na popkulturę.
Gotowy film trwał ponad 3 godziny. Dystrybutor, firma Warner Bros., wywierała z początku delikatną presję na Snyderze, aby ten przeciął swoje dzieło na pół, podobnie jak zrobił to Quentin Tarantino przy Kill Bill: Vol. 1, jednak udało mu się wytłumaczyć swoim szefom, że produkcja nie posiada sceny kończącej wątki w jego środku i podzielona na dwa tytuły byłaby kompletnie bez sensu. Charakterystyczny wizualny styl reżysera idealnie sprawdził się przy adaptowaniu komiksu; wiele kadrów w filmie to przeniesione niemal w stu procentach rysunki Dave’a Gibbonsa w wersji ruchomego obrazu. Ujęcia w slow motion zatrzymują na moment kadr, przypominając co chwila o komiksowym rodowodzie historii. Świat Strażników jest mroczny i brutalny, a Snyder nie wahał się ani przez moment, by wykorzystać do maksimum dobrodziejstwa wysokiej kategorii wiekowej. Gdy Nocny Puchacz (Wilson) i Jedwabna Zjawa (Akerman) zostają zaatakowani w ciemnej alejce przez napastników, widzimy prawdziwe żniwo tej walki w postaci złamanych brutalnie kończyn, z kolei gdy posiadający niemal boskie moce Dr Manhattan (Crudup) dezintegruje przestępców w barze, krew tryska na stojących w pobliżu ludzi, a trzewia groteskowo zwisają z sufitu. Snyder w każdym momencie przypomina widzowi, że nie ogląda on zwyczajowego wesołego i kolorowego filmu komiksowego, tylko produkcję brutalną i przełomową w swoim gatunku. Żaden film przed Watchmen nie dokonał tak bezkompromisowej dekonstrukcji superbohaterów.
Wcześniejsze filmy ze stajni DC i Marvela, takie jak Superman, Batman, Spider-Man czy X-Men, eksplorowały heroiczny aspekt protagonistów, pokazywały jasny podział na dobro i zło i były dość lekkie w swojej formie. Superbohaterom zdarzały się rozterki i wątpliwości co do tożsamości i faktycznego wkładu w ratowanie świata, ale przed Zackiem Snyderem nikt nie przesunął granicy fikcji tak mocno w stronę brutalnego, realnego świata, w którym dominują kolory szarości, trudne moralnie decyzje, a ciosy wymierzane przestępcom powodują kalectwo lub śmierć. Pod tym względem Watchmen nieco wyprzedził swoje czasy. Owszem, rok wcześniej premierę miał hiperrealistyczny The Dark Knight, ale publiczność w roku 2009 mogła nie być gotowa na tak mocne odarcie trykociarzy z jakiejkolwiek godności. Film na pewno o wiele lepiej przyjąłby się dziś, w dobie superbohaterskiej hossy i mnogości produkcji, wśród których byłby powiewem świeżości i odskocznią dla wszystkich zmęczonych wesołym i fantastycznym heroizmem, poszukujących nieco bardziej surowych opowieści.
Tym, co odróżnia Watchmen od innych filmów o herosach w pelerynach, jest nie tylko alternatywny i realny świat pełen polityki i zła- to przede wszystkim łamiący stereotypy bohaterowie. Charyzmatyczny i sarkastyczny Komediant (Morgan) to anarchista, gwałciciel i morderca, który zastrzelił kobietę w ciąży i siał śmierć podczas wojny w Wietnamie. Ulubieniec fanów Rorschach (Haley) to fanatyk, ekstremista i cyniczny psychopata z czarno-białym kodeksem moralnym, który w najmocniejszej scenie filmu rozłupuje pedofilowi czaszkę tasakiem. Doktor Manhattan to z kolei nihilista, którego poziom intelektu jest tak daleko poza pojmowaniem zwykłego człowieka, że kompletnie odkleił się od ludzkości, przestał ją rozumieć i wolał odizolować się na Marsie niż użyć swoich mocy, aby pomóc światu. Ozymandiasz (Goode) jest megalomanem przekonanym o słuszności swojej chorej misji, uważa siebie za współczesnego zbawcę, zabijając przy tym miliony, by uratować miliardy. Nocny Puchacz odkąd tylko odwiesił kostium nie ma celu w życiu, trzyma się kurczowo przeszłości pełnej ekscytujących przygód, odkrywa też, że bez swojego alter ego jest żyjącym w strachu impotentem. Najnormalniejsza w tym zestawieniu wydaje się Jedwabna Zjawa, ale i ona nie jest pozbawiona problemów - żyje w cieniu matki-superbohaterki, której ma za złe wrzucenie jej w ten szalony świat. To nie są zwyczajowe zachowania i cechy trykociarzy, to wręcz antyteza superbohaterstwa. Owszem, parafrazując samego Snydera, wyglądają cool w swoich kostiumach, ale to, co robią, już takie cool nie jest.
Zack Snyder swoim filmem praktycznie opatentował mroczną stylistykę towarzyszącą superbohaterom, wycisnął z niej wszystkie soki i postawił stempel ze swoim nazwiskiem tak mocno, że w zasadzie wyeliminował wszelką konkurencję na lata. Można się zastanawiać, jaki wpływ miało Watchmen na kształt Kinowego Uniwersum Marvela; czy fakt, że Snyder wyczerpał temat poważnego, realistycznego i dekonstruktywnego podejścia do herosów, zadecydował o tym, że Marvel postanowił pójść w odwrotnym kierunku? Przed Watchmen zarówno Iron Man jak i The Incredible Hulk próbowały być bardziej poważne i przyziemne, po Watchmen zaś filmy takie jak Thor, Captain America: The First Avenger i The Avengers to już kompletnie inna bajka. To oczywiście spekulacje, pewne jest tylko to, że do 2016 roku i premiery produkcji Batman v Superman: Dawn of Justice , nikt oprócz Zacka Snydera nie próbował ponownie swoich sił z tak mroczną stylistyką w gatunku superhero. Nikt nie próbował poruszać kwestii konsekwencji i brzemienia towarzyszącemu posiadaniu super mocy, wątpliwości moralnych, odpowiedzialności, polityki i religii. Patrząc z perspektywy czasu, rok 2008 i 2009 to było krótkie okienko, gdy za sprawą Watchmen, Mrocznego Rycerza i Iron Mana gatunek superbohaterów wzniósł się na wyżyny swoich ambicji i miał coś ważnego do powiedzenia, oprócz zabawiania publiczności efektami specjalnymi i dużą dawką humoru. To oczywiście jest potrzebne i wszyscy lubimy takie kino, ale nie wtedy, gdy jest dominujące i nie ma dla niego alternatywy. Pewnie jeszcze nie dziś, jeszcze nie jutro, ale być może kiedyś nadejdzie taki czas, gdy na rynku filmowym znajdzie się miejsce dla bardziej i mniej ambitnych produkcji komiksowych, a oba nurty będą równie popularne i będą zarabiały podobne pieniądze. A nawet jeśli to nie nastąpi, zawsze mamy Watchmen.
- 1
- 2 (current)
Źródło: Zdjęcie główne: Warner Bros.
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat