Wypatrując outsidera
Co łączy Gregory’ego House’a, Hanka Moody’ego, Willa Grahama, Raymonda Reddingtona oraz Rusta Cohle’a? Pozornie – poza sukcesem wszystkich produkcji, w których występują – niewiele. Jednak, co ciekawe, wszystkie te postacie bazują na archetypie outsidera funkcjonującego w literaturze i kulturze popularnej już od dawna.
Co łączy Gregory’ego House’a, Hanka Moody’ego, Willa Grahama, Raymonda Reddingtona oraz Rusta Cohle’a? Pozornie – poza sukcesem wszystkich produkcji, w których występują – niewiele. Jednak, co ciekawe, wszystkie te postacie bazują na archetypie outsidera funkcjonującego w literaturze i kulturze popularnej już od dawna.
Outsider jest figurą, którą świat seriali w ciągu ostatniej dekady dość łapczywie przygarnął pod swoją strzechę; czerpie z najciekawszych zakątków kultury masowej, a przy tym jej definicja może się błędnie kojarzyć z popularnymi ostatnio antybohaterami. Dzięki jej popularności z łatwością można nakreślić przepis na stworzenie przebojowego serialu z taką postacią. Przede wszystkim postać ta musi być doskonała w swoim (najlepiej nietuzinkowym) zawodzie, powinna odznaczać się zauważalnymi wadami (jak np. uzależnienie od seksu czy narkotyków lub po prostu dysfunkcja społeczna), które stworzą z niej po części ułomną personę. Opcjonalnie można przydzielić jej podwładnych, którzy będą jej posłuszni, a wszystko to osadzić w niecodziennym, oryginalnym otoczeniu, które będzie definiować konwencję całego serialu.
Postać outsider zrodziła się z XX-wiecznego nurtu egzystencjalistycznego (za ojców założycieli uważa się Nietzschego oraz Kierkegaarda), którego wyraz można znaleźć w dziełach literackich m.in. Camus, Kafki, Hessego, Sartre’a czy Hrabala. W ich powieściach outsider jest samotną jednostką stojącą na uboczu społeczeństwa, wnikliwie obserwującą i badającą wszelkie relacje międzyludzkie oraz ważniejsze wydarzenia. Żyje w świecie bez Boga i najczęściej jest uwikłany w skomplikowane sytuacje spowodowane podejmowanymi decyzjami.
Postać ta za sprawą pewnego ciągu wydarzeń została zaadaptowana na grunt amerykańskiej kultury. Aby lepiej to zrozumieć, trzeba cofnąć się do czasów II wojny światowej, kiedy to nieustannie celebrowano kult bohatera jako żołnierza powracającego z frontu. Na początku lat pięćdziesiątych ruch beatników propagujący anarchistyczny indywidualizm oraz nonkonformizm zaczął sprzeciwiać się temu kultowi, przez co jego postanowienia oraz najsłynniejsi przedstawiciele (tacy jak Allen Ginsberg, Jack Kerouac czy William S. Burroughs) stali się niezwykle popularni.
Druga połowa XX wieku w Stanach Zjednoczonych to okres nieustannych przemian społecznych oraz zwiększania świadomości jednostki, co zauważalne było zwłaszcza w ruchach hippisowskich oraz zamieszkach rasowych, jednak wydarzeniem mającym największy wpływ na amerykańskie społeczeństwo była wojna w Wietnamie. Krytyka tego przedsięwzięcia wprowadziła nieodwracalne i bardzo znaczące zmiany, które odbiły się echem niemal w każdej gałęzi kultury społecznej, tym samym negując kult bohatera, co sprawiło, że kultura popularna zaczęła być autoironiczna. Stanowiło to idealny kontekst dla postaci wyrzutka, której odzwierciedlenie znaleźć można w takich filmach jak: Easy Rider, Taksówkarz, Człowiek z blizną, "Ćma barowa" czy Buntownik z wyboru. Postać społecznego banity idealnie wkomponowała się w mit o indywidualizmie oraz amerykańskim śnie, będącym de facto amerykańskim koszmarem, który jest nieuchronnym przełożeniem amerykańskiego snu na rzeczywistość, do której powraca widz po obejrzeniu produkcji kultywującej ten motyw. Odbiorca utożsamia się z głównym bohaterem i tak jak on czuje się specjalny oraz namaszczony do osiągnięcia sukcesu w stylu "od pucybuta do milionera". Niestety, rzeczywistość weryfikuje te założenia, okazuje się o wiele mniej przychylna i bardziej szorstka. Figura outsidera buntowała się przeciwko takim założeniom, jak i przeciwko całej przerysowanej rzeczywistości.
Gdy za sprawą sukcesów takich seriali telewizyjnych jak Twin Peaks, Rodzina Soprano, Prawo ulicy czy Zagubieni pozycja telewizji została ugruntowana i zyskała zasłużone miano godnego i pełnowartościowego przedstawiciela kultury wizualnej, w końcu stała się gotowa do wchłonięcia postaci outsidera i dopasowania jej do ówczesnych realiów telewizyjnych. Dzięki temu dzisiaj możemy podziwiać losy House’a, Moody’ego, Grahama oraz Cohle’a, którzy są odbiciem zalet oraz przywar współczesnego społeczeństwa.
Outsider jest figurą, która potrzebuje wyrozumiałości ze strony twórców, ponieważ balansuje na granicy między złem wcielonym a złem koniecznym, co doskonale podsumowuje Cohle w serialu True Detective: "Źli ludzie są potrzebni, aby powstrzymać gorszych od siebie". Dlatego też Hannibal Lecter czy Frank Underwood, posiadający ogromne pokłady charyzmy, które przekładają się na niesamowite wyniki oglądalności, nie mogą być zakwalifikowani do tej kategorii, ponieważ to właśnie oni są tymi gorszymi, przez co bliżej im jest do antybohaterów. Podobny problem jest także z postacią Waltera White’a (Breaking Bad), który przez cały serial przechodził przemiany wewnętrzne nakręcające niekończące się spirale zła w jego osobistym świecie. Sprawiło to, że jest on bardzo niejednoznaczną postacią, ponieważ na przestrzeni całego serialu zachodziły w nim drastyczne zmiany, które w końcowych scenach uświadamiają widza, że do tej pory kibicował temu gorszemu. Poza tym outsidera zawsze zastajemy już jako w pełni ukształtowaną postać. Dopiero z czasem widzowi zostają przedstawione zdarzenia, które go takim uczyniły. Idealnie do cytatu Cohle’a pasuje Raymond Reddington z serialu The Blacklist, który będąc jednym z najbardziej poszukiwanych zbiegów na świecie, oddał się w ręce FBI, aby pomóc złapać właśnie tych gorszych.
Warto zauważyć, że postać antybohatera w pewnym sensie wynika z figury outsidera; jest jego przeinaczoną, uwspółcześnioną na potrzeby telewizji wersją. Jest to doskonale widoczne w rozwoju antybohatera, który zaczynając od bycia outsiderem, dopiero rozwija się w kierunku swojej przyszłej osobowości.
Myśl Cohle’a jest także ciekawa w kontekście debiutanckiej powieści "Władca much" Williama Goldinga, w której (w dużym skrócie) zostaje postawiona hipoteza, iż człowiek jest z natury zły, co autor stara się udowodnić na przykładzie porzuconych na wyspie dzieci. Historia zarysowuje dość przygnębiającą wizję świata, pokazującą, że dobrzy ludzie nie mają racji bytu. Na szczęście jest to w dużej mierze fikcja, którą jesteśmy w stanie zaakceptować w kontekście czytanej książki czy oglądanego właśnie serialu, dzięki którym jak przez pryzmat jesteśmy w stanie pojąć codzienną rzeczywistość. Oczywiście ze złem wręcz wylewającym się z ekranu nie wolno przesadzić, ponieważ w pewnym momencie zaczyna być ono na tyle powszednie, że aż abstrakcyjne, co zaniża jego wiarygodność. Jest to zwłaszcza widoczne w Bates Motel, gdzie w porównaniu z hitchcockowską powściągliwością do uśmiercania swoich bohaterów trup ścielę się gęsto. Warto także wspomnieć o American Horror Story, które nie dość, że jest zlepkiem klisz z kultury grozy, to również trudno znaleźć odcinek, w którym ktoś nie ginie lub nie zostaje okaleczony. W kreacji świata przesiąkniętego złem (będącym doskonałym tłem dla poczynań outsiderów) twórcy stają przed nie lada wyzwaniem, ponieważ muszą oprzeć się nietzscheańskiej otchłani, czerpiąc z kultury grozy. Muszą ją umiejętnie dawkować, prowadząc postacie, fabułę oraz kreując estetykę obrazu – wszystko musi być wyważone niczym w Detektywie, który osiągnął tak spektakularny sukces.
Istota zła od zawsze fascynuje ludzkość. Jest to spowodowane tym, że większość ludzi boi się je czynić i odczuwać na własnej skórze, a przy tym jest ciekawe motywacji, które za nią stoją. Dlatego w postaci outsidera uwagę zwraca fakt nie zawsze szlachetnych motywacji, które znajdują odzwierciedlenie w jego niejednoznacznie złej naturze. Rodzi to bardzo ważne pytanie: czy czyniłby on zło, gdyby nie wisiało nad nim widmo sprawiedliwości?
Z punktu widzenia postaci Reddingtona jest to ważny czynnik, który zaważył na jego decyzji oddania się w ręce FBI, jednak – o czym widzowie dowiadują się później – łapanie przestępców z Czarnej listy nie jest przejawem altruizmu, tylko szerzej nakreślonego planu pokrywającego się z jego osobistymi intencjami.
Wydaje się więc, że serialowy outsider jest kimś złym, posiadającym jednak pewien system moralno-etyczny zabraniający czynienia mu jeszcze większego zła. Szczególnie dobrze widoczne jest to na przykładzie House’a, który wiele razy łamał prawo, konwenanse społeczne oraz normy etyczne, aby osiągnąć zamierzony cel. Owocowało to wieloma spięciami na linii Cuddy-House, które sięgnęły zenitu, gdy w finale siódmego sezonu wjechał on samochodem w jej dom, przez co trafił do więzienia, zaś Lisa odeszła ze szpitala. House wszystko, co czynił, czynił w myśl "wszyscy kłamią, tylko każdy na inny temat", co w jego rozumowaniu (aroganckiego geniusza-cynika) uświęcało wszelkie środki, zwłaszcza w relacjach z pacjentami, których odbierał jako trudne do rozgryzienia łamigłówki, a nie jako emocjonalne istoty. Powodowało to wiele konsekwencji, które z czasem narastały (zwłaszcza w obrębie zespołu, z którym pracował). Mimo iż House’owi można zarzucić, że zniszczył wiele relacji międzyludzkich oraz działał wbrew wszelkim normom, nie można mu odmówić sukcesu, jaki odniósł na polu medycznym, ratując setki ludzi z ciężkich, trudnych do zidentyfikowania schorzeń.
Dla tak dobrze wykreowanej postaci największym antagonistą najczęściej jest ona sama; to właśnie jej wygórowane ambicje czy niejasne motywacje prowadzą do widowiskowej zguby. Tak było z Cohle'em, którego obsesja na punkcie Króla w Żółci niemal uśmierciła (fani serialu domniemywali, że to właśnie on nim jest, za czym przemawiało wiele poszlak, odwołań i niedopowiedzeń), stała się powodem do zwolnienia z pracy oraz skrycia się w cieniu na dłuższy czas, kiedy prowadził on swoje "śledztwo". Hank Moody także nie potrafił sobie poradzić z własnym demonami (czyt. uzależnieniem od seksu), które doprowadziły do implozji jego relacji z córką oraz Karen. Jego postawa cynicznego mizantropa wiele razy pozbawiła go możliwości zarobkowania oraz zraziła do niego wiele osób.
Podobnie (choć z innego punktu widzenia) przedstawia się sytuacja Willa Grahama – konsultanta FBI znanego z wysoko rozwiniętej empatii, która pozwala mu niemal wcielić się w rolę przestępcy i zrozumieć jego tok rozumowania, co w kontekście zbrodni przedstawianych w Hannibalu wydaje się być niezwykle pomocne. Niestety, jego największy atut (w połączeniu z nieleczonym zapaleniem mózgu) potrafi być jego największym przeciwnikiem, co sprytnie wykorzystuje Hannibal, który nie dość, że manipuluje Willem na wszystkie możliwe sposoby, to jeszcze tak obraca przebieg spraw, że zostaje wzięty za Rozpruwacza z Chesapeake.
Outsider to postać bogata niczym społeczność wykreowana w danym serialu, ponieważ został skonstruowany, aby inni bohaterowie mogli się w nim przeglądać jak w krzywym zwierciadle. To właśnie dzięki Willowi Grahamowi Jack dochodzi do wniosku, że nie zawsze ma wszystko pod kontrolą (czego potwierdzenie dostajemy już w pierwszych odcinkach serialu), jednak dopiero z czasem sobie to uświadamia.
Za sprawą House’a Lisa Cuddy dochodzi do wniosku, że nie jest w stanie nad nim zapanować, i odchodzi z pracy. Postać Cohle’a przede wszystkim uświadamia widza o istnieniu drugiej strony rzeczywistości, tej bardziej turpistycznej i fatalistycznej. Rust swoimi postępowaniami uświadamia Marty’ego oraz Maggie o istnieniu ich drugiej, mściwej i mrocznej natury, z której istnieniem Rust już dawno się pogodził. Hank Moody dzięki swoim powieściom (większość została napisana na podstawie własnych przeżyć) w bezlitosny sposób demaskuje namacalną na każdym kroku hipokryzję, za co kolejni twórcy i producenci bardziej lub mniej go nienawidzą, jednak, co ważne – zauważają; odciska on na ich życiu widoczne piętno.
Wszystko to prowadzi do myśli, iż outsider jest ponad przeciętnych ludzi i jest mu to względnie obojętne. Najlepszym tego przykładem jest Rust Cohle, którego oczy otworzyły się na chaos, przez co ma poczucie obcości i nierzeczywistości, jednak nie uważa tego za wielką zasługę ze swojej strony, wciąż starając się robić to, co wychodzi mu najlepiej. Rustowi ze wszystkich opisywanych antybohaterów najbardziej można przypiąć łatkę fatalistycznego outsidera zrodzonego z egzystencjalizmu i legitymującego się stwierdzeniem, że od chaosu nie można uciec poprzez odwrócenie od niego oczu. Wszelkie podręcznikowe cechy równie doskonale uosabia postać Hanka Moody’ego stworzona przez Toma Kapinosa, który wzorował się na postaci Charlesa Bukowskiego. Dlatego też, nieprzypadkowo, lepkość postaci Moody’ego z literackim pierwowzorem wyrzutka, jakim był amerykański pisarz i skandalista Bukowski, najlepiej realizuje się w obserwacji społeczeństwa. Moody jako bestsellerowy i bezpardonowy pisarz uważa, że jest ponad społeczeństwem, drwi z niego w erudycyjny, cyniczny sposób i spisuje swoje przeżycia na kartach kolejnych powieści.
Dlaczego widza tak bardzo pociągają tego typu postacie? Z odpowiedzią przychodzi Californication, w którym za pomocą postaci Hanka oraz Charliego realizowane są dwa całkiem odmienne wzorce osobowości. Który z nich wydaje się być bardziej interesujący i pociągający: nieporadny Runkle czy uosabiający kryzys męskości Moody, cyniczny mizantrop? Oczywiście widz preferuje silniejszą, bardziej nieprzewidywalną osobowość. Właśnie dlatego oglądamy filmy i seriale – aby odkryć nieznane, w bierny sposób przeżyć przygodę, poczuć coś, choćby było to złudne poczucie władzy lub uczestniczenia w historii. Właśnie na tym polega urok seriali, które podają nam na tacy pewien (ciekawie przeinaczony) wycinek rzeczywistości wpisany w wyczuwalne dla nas granice, nad którymi w pełni panujemy jako widzowie.
[image-browser playlist="577534" suggest=""]Finał pierwszego sezonu Czarnej listy już dziś o 22.00 w AXN.
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat