Czterech pierwszoklasistów musi pokonać koszmary dorastania na swojej pierwszej w historii szkolnej imprezie.
Aktorzy:
Fernanda Fernandez, Zacorri (48) więcejKompozytorzy:
Jonathan SadoffReżyserzy:
Dave Chernin, John CherninProducenci:
Peter Oillataguerre, Todd Garner (7) więcejScenarzyści:
John Chernin, Dave CherninPremiera (Świat):
23 sierpnia 2024Premiera (Polska):
23 sierpnia 2024Kraj produkcji:
USADystrybutor:
NetflixGatunek:
Komedia
Trailery i materiały wideo
Pierwszaki - trailer
Najnowsza recenzja redakcji
Pierwszaki to nowy film Netflixa w reżyserii braci Chernin, którzy napisali też do niego scenariusz (w przeszłości pracowali jako scenarzyści przy U nas w Filadelfii). Zwiastuny zapowiadały prostą, lekką komedię o dorastaniu i przezwyciężaniu swoich słabości. A pretekstem do tego stały się losy czterech chłopaków, którzy trafiają do liceum. Czy w filmie braci Chernin kryje się coś więcej?
Odpowiedź brzmi – nie. Ich dzieło jest dokładnie tym, co można sobie wyobrazić po zwiastunach. To prosta jak budowa cepa, wulgarna komedia, która potrafi rozbawić, ale przed obejrzeniem warto przemyśleć, czy aby na pewno znajdujecie się w grupie wiekowej, dla której jest ona przeznaczona. Obawiam się, że niektórzy mogą się tu nie odnaleźć. To jednak też coś, za co muszę produkcję pochwalić. Niewiele jest komedii o współczesnych nastolatkach, które nie przypominają mi mema ze Stevem Buscemim, deskorolką i czapką z daszkiem do tyłu. Pierwszaki rozbawią osoby będące w podobnym wieku do bohaterów. Sam do tej grupy nie należę, ale jeszcze kilka lat temu się w niej znajdowałem. Mogę twórców pochwalić za dość realistyczne podejście do pisania dialogów.
Komedie stoją bohaterami. W tym aspekcie bracia Chernin się szczególnie nie popisali. Czwórka głównych bohaterów to kartonowe wycinki bazujące na najbardziej typowych stereotypach, jakie można sobie wyobrazić. Mamy grzecznego i zahukanego dzieciaka żyjącego pod butem rodziców; brata popularnego gościa w liceum; chłopaka cierpiącego z powodu tego, że nie wygląda na swój wiek, przez co jest obrażany; i w końcu naszego głównego protagonistę, czyli Benjego. Ten ostatni to zdecydowanie najciekawsza postać, choć nie oznacza to scenopisarskiego geniuszu. Od razu można go polubić. Mason Thames, który się w niego wciela, pojawił się już w paru ciekawych produkcjach, m.in. Czarnym telefonie. W roli Benjego wypadł przekonująco i sympatycznie. Dało się tego bohatera polubić i mu kibicować. Przez cały seans nie mogłem wyrzucić z głowy myśli o tym, jak bardzo sposobem grania przypomina mi Toma Hollanda. Z wyglądu też mu wiele nie brakuje. Byłby dobrym Spider-Manem. Benj to niezręczny, zahukany nastolatek, który próbuje poderwać pewną dziewczynę. Nie rozumie jednak, że w tym celu nie musi udawać kogoś, kim nie jest. Dobrze też wypadł najbardziej doświadczony z obsady Bobby Cannavale. Wcielił się w nieco szalonego nauczyciela chemii, który na siłę chce być młodzieżowy. Ten aktor po prostu zna się na komedii. Jego postać nie jest szczególnie ciekawa, a jej wątek zmierza donikąd.
Fabuła jest niemiłosiernie prosta. Mamy chłopców z problemami, a ich wielką szansą jest impreza, na której mogą zabłysnąć. Nie wszyscy się na niej pojawiają, ale za to przeżywają inne przygody. To bardzo prosty koncept i po pierwszym kwadransie będziecie wiedzieć, jak dalej potoczy się ta historia. Postaci rozwijają się typowo i poprawnie. Coś się z nimi dzieje, ale nie jest to nic wielkiego. Jedynym faktycznie ciekawym momentem było zakończenie – nie przypomina typowej komedii z wątkiem romantycznym, w której bohater pojawia się na białym koniu i w blasku fleszy zdobywa dziewczynę swoich marzeń. Tu jest to nieco bardziej skomplikowane, co cieszy, bo urozmaica prostą do bólu fabułę. Szkoda tylko, że dzieje się tak raz i to na samym końcu. Podobnych niespodzianek próżno szukać przez pozostałe półtorej godziny seansu.
Pierwszaki to komedia niskich lotów. Nie spodziewajcie się tu inteligentnych żartów, nawiązań popkulturowych ani zręcznie wplecionych dowcipów na temat naszej rzeczywistości. Dominuje tu kloaczny humor. Możecie się spodziewać wielu żartów o seksie, narkotykach, odchodach i imprezowaniu. Wydaje mi się, że wymieniłem pełen repertuar, z którego korzystali twórcy. Z jednej strony szkoda, bo dało się tu powiedzieć coś więcej o trudach dorastania i bycia sobą. Z drugiej strony – niektóre komedie po prostu takie są. I może to lepiej, że bracia Chernin nie chcieli tego zmienić, bo mogłaby im wyjść nieśmieszna katastrofa, siłująca się na powagę. Jeśli ktoś ma ochotę wyłączyć myślenie i kilka razy się zaśmiać, to jest to jak najbardziej produkcja dla niego. Najzabawniejsze jest (przynajmniej dla mnie, bo humor to kwestia subiektywna) wygłupianie się aktorów. Cała czwórka to dość młodzi ludzie, którzy dopiero wkraczają do świata filmu. Ich wygłupy były bardzo wiarygodne i przekonujące. Mam wrażenie, że świetnie się bawili na planie. Przesadzone reakcje, wyolbrzymiona mimika, krzyki – jednym się to spodoba, drugim niekoniecznie. Dla mnie było to zabawniejsze od kolejnego żartu o tym, że ktoś narobił w gacie.
Pierwszaki to prosta, przeciętna historia, jakich wiele na Netfliksie. Jeśli macie ochotę na pośmianie się z niewybrednych żartów, to będzie to idealna pozycja na wieczór ze znajomymi. Jeśli dobrze wspominacie swoje wygłupy z liceum, to również może się Wam spodobać. Daję niższą ocenę z powodu nieco pospieszonego zakończenia. Przydałoby się dodatkowe dziesięć minut na zawiązanie wszystkich wątków w satysfakcjonujący sposób, bo niektóre postacie zostały potraktowane po macoszemu.
Zobacz także: