Kiedy pokojowa kolonia na odległych rubieżach galaktyki jest zagrożona przez tyranicznego regenta imieniem Balisarius, zdesperowani mieszkańcy wysyłają młodą kobietę z tajemniczą przeszłością, aby odnalazła wojowników z pobliskich planet, którzy pomogą im się bronić.
Aktorzy:
Ray Fisher, Ed Skrein (21) więcejReżyserzy:
Zack SnyderProducenci:
Kurt Johnstad, Zack Snyder (6) więcejScenarzyści:
Kurt Johnstad, Zack Snyder (1) więcejPremiera (Świat):
22 grudnia 2023Premiera (Polska):
22 grudnia 2023Kraj produkcji:
USADystrybutor:
NetflixGatunek:
Sci-Fi, Dramat, Przygodowy, Fantasy
Trailery i materiały wideo
Rebel Moon część 1: Dziecko ognia - trailer
Najnowsza recenzja redakcji
Zack Snyder ma ogromny talent to wymyślania światów i to trzeba mu przyznać. Potrafi nakreślić ciekawy szkielet opowieści, osadzić go w oryginalnym świecie i zaintrygować widza. Zwłaszcza jeśli pomysł dojrzewał w jego głowie około 30 lat. Tak też jest z Rebel Moon, kosmiczną sagą, która ma swoją strukturą bardzo przypominać dzieło George'a Lucasa. Snyder czerpie bowiem z Gwiezdnych Wojen garściami. Podkrada co popadnie, nawet miecze świetlne, przerabiając oczywiście wszystko na swoją modłę.
Wszystko zaczyna się na planecie zamieszkałej przez farmerów. Miejsca, które można określić mianem małego spichlerza galaktyki. Życie płynie tu dość powoli i w miarę spokojnie. Choć są oczywiście mieszkańcy, którzy twierdzą, że można by było uprawy sprzedawać komu innemu po wyższej cenie. Ale że to zdanie nie jest powszechne, to sprowadza się tylko do drobnych szeptów w cieniu większych dyskusji. Wszystko zmienia się jednego dnia, gdy na planecie pojawiają się nieproszeni goście. Dowodzony przez Admirała Noble’a (Ed Skrein) statek przemierzający galaktykę w imieniu Macierzy i jej władcy postanawia przejąć wszystkie plony mieszkańców, nie zostawiając nic. Ten plan udaremnić chce Kora (Sofia Boutella), która na własne oczy widziała już okrucieństwo tego imperium. Jej poprzedni dom został zniszczony i nie chce ona pozwolić na to, by stało się to z kolejnym miejscem, które pokochała z całego serca. Namawia więc farmera Gunnera (Michiel Huisman), by wraz z nią wyruszył na poszukiwanie wojowników, którzy staną w ich obronie i będą mieli szansę odnieść zwycięstwo. W tej misji pomoże im napotkany w jednym z barów pilot Kai (Charlie Hunnam), jedna z najlepszych wojowniczek posługujących się białą bronią Nemesis (Doona Bae), genialny strateg generał Titus (Djimon Hounsou), jeniec z tajemniczą przeszłością o imieniu Tarak (Staz Nair). Ta dość oryginalna drużyna może okazać się tym, na co galaktyka czekała od dawna. Weryfikacja ich umiejętności przyjdzie dość szybko.
Oglądając Rebel Moon widać, że Zack Snyder miał mnóstwo pomysłów na ten kreowany przez siebie wszechświat. Każda postać ma tu jakaś historię do opowiedzenia. Coś przeżyła i jest to jakoś połączone z główną fabułą. Problem w tym, że natłok tych wszystkich wątków strasznie rozwleka całą historię. Akcja bardzo często zwalnia. Widz słucha jakichś ckliwych opowieści, które można by było streścić w 2 minuty. Zamiast tego dostajemy dziesięciominutowe wspomnienia z toną slow motion. Generalnie pod względem użycia tej technologii Snyder zaczyna przebijać zarówno Michaela Baya, jak i Guya Ritchiego. Rozumiem, że każdy bohater potrzebuje rozwinięcia. Ale wykładanie wszystkiego na raz zabija tempo tego filmu. W rezultacie zebranie drużyny i prezentacja każdej z osób dramatu zajmuje tyle, że jak już przechodzimy do finału filmu, to wygląda on na przyśpieszony i mocno skrócony. Ledwie zaczyna się główna intryga i nagle dochodzi do finałowej walki, która kończy się tak szybko, jak się zaczyna. Widz zostaje z ogromnym niedosytem przeradzającym się nawet w ostre rozczarowanie.
Jestem też zdziwiony, że przy takim natłoku postaci żadna nie wzbudziła mojej sympatii. Kompletnie nie mam komu kibicować w tej historii. Nie wiem, czy to przez mocno poszatkowany scenariusz, czy nudnych bohaterów. Kora grająca w Rebel Moon główne skrzypce jest nijaka. Niby skrywa jakąś większą tajemnicę, którą powoli przed nami odkrywa, ale jest ona przy tym tak bezekspresyjna, że aż nużąca. Sofia Boutella nie ma chyba pomysłu, jak wydobyć z tej postaci trochę więcej charyzmy i pokazać pazur. Kompletnie nie czuję w niej liderki, na jaką kreuje ją fabuła. Podobnie jest zresztą z partnerującym jej Gunnerem granym przez Michiela Huismana. Scenariuszowo jego postać miała przejść podczas tej przygody jakąś przemianę. Przeistoczyć się ze zwykłego farmera z zadatkami na rebelianta w wojownika pełną gębą. Niestety nic z tego tutaj nie ma. I tak mógłbym chyba o prawie każdej postaci z superprodukcji Zacka Snydera napisać. Oprócz jednej. Admirał Noble jest genialnie zagrany przez Eda Skreina. Widz od pierwszej sceny podskórnie czuje, że ma do czynienia z psychopatą. Jego mimika, spokój, szaleństwo w oczach oraz stylizacja na SS-mana nadaje mu charakteru. Jest to jeden z tych bohaterów, którego się zapamiętuje. Oczywiście daleko mu do Pułkownika Hansa Landa wykreowanego przez Christophera Waltza, ale jestem prawie pewien, że to na nim się wzorował, wymyślając sobie w głowie Noble’a.
Wizualnie nowa produkcja Sydera wygląda intrygująco, ale nie zniewalająco. Lokacje są raczej oszczędne w detale, ciemnawe i dość chłodne. Ma to swój klimat oczywiście. Nie są to cukierkowe planety jak w ostatnich produkcjach Marvela. Dominuje tu raczej tak lubiany przez Zacka mrok.
Rebel Moon miał wszelkie zadatki, by być dobrym filmem, jednak scenariuszowy chaos wszystko zniweczył. Sama historia walki przypadkowej gromady ludzi, których łączy chęć zemsty mogącej zainteresować niedzielnych wielbicieli sci-fi została przykryta przez ich dramat, przez co zabrakło miejsca na główną opowieść. Została ona zepchnięta na margines. Rozumiem, że ten film to dopiero pierwsza część, ale jednak oczekiwałem wzorem Nowej Nadziei, że będzie tu coś więcej niż prezentacja licznych postaci. I się zawiodłem. Mam nadzieję, że w drugiej odsłonie, gdy już nie trzeba będzie tłumaczyć nam, kto jest kim w tej opowieści, dostaniemy coś ciekawszego. Nie skreślam jeszcze tego tytułu. Chętnie wrócę do niego w kwietniu, by zobaczyć, jak ta historia będzie się rozwijać. Nie wiem jednak, czy będzie mi się chciało próbować zapowiadanej przez Zacka wersji reżyserskiej tej części, która ma być wzbogacona o kilka dodatkowych wątków. Uznaję to za tani chwyt i próbę przedłużenia zainteresowania tym tytułem. Nie widzę powodu, by na tej samej platformie, która ponoć dała mu pełną wolność w tworzeniu kontentu, wypuszczać najpierw pierwszą wersję filmu, a potem nagle reżyserską. Trzeba było już od początku dać nam pełen obraz tego, co reżyser miał w głowie, a tak bez sensu wydzielać.
Pokaż pełną recenzję
Obsada
-
Ray Fisher Blood AxeBlood Axe
-
Ed Skrein BalisariusBalisarius
-
Djimon Hounsou Generał TitusGenerał Titus
-
Sofia Boutella KoraKora