Strzeżcie się cichych miasteczek i niepozornych antykwariatów. Zielona Góra - miasto winnic, starych kamienic i spokoju. Oraz magicznych portali, wojen klanowych i krwawych rozgrywek między magami. Życie Janusza Magnuszewskiego toczyło się spokojnie i przewidywalnie. śmierć ojca zmienia wszystko. Żałoba jeszcze się nie kończy, gdy na głowę Janusza spada cała lawina wieści, które wywracają jego rzeczywistość do góry nogami. Ojciec był magiem, jego śmierć wcale nie była wypadkiem, a piwnice antykwariatu skrywają tajemnice. Fascynujące i całkowicie śmiercionośne. Do magicznego (a jakże!) mieszkania Magnuszewskiego wprowadza się zupełnie obca kobieta, a on sam rozpoczyna karierę maga bojowego. Spuścizna zabitego ojca nie daje Januszowi żadnego wyboru. Musi stanąć do walki, jeśli chce szukać sprawiedliwości. Albo zwyczajnie - przeżyć.
Premiera (Świat)
9 maja 2024Premiera (Polska)
9 maja 2024Liczba stron
438Autor:
Adam PrzechrztaGatunek:
FantasyWydawca:
Polska: Fabryka Słów
Najnowsza recenzja redakcji
Antykwariat pod Salamandrą to początek przygody w nowym uniwersum tworzonym przez Adama Przechrztę w Zielonej Górze, a właściwie w jej nieco magicznym odpowiedniku. Nieco, bo nie przenosimy się całkiem do świata magii – jedynie część mieszkańców miasta należy do kasty obywateli posługujących się magią, łaciną i gęsimi piórami zamiast długopisów. Główny bohater powieści, Janusz Magnuszewski, jest synem antykwariusza i – jak się okazuje – sędziego magicznej Mons Viridis Magicus, który ginie w wypadku (czy aby na pewno?). Mężczyzna pozostawia synowi antykwariat, a co za tym idzie – jedyny w mieście działający portal do Głębokiego Świata.
I tak, chcąc nie chcąc, bohater musi zająć się sprawami magii, o których dotąd nie miał zbyt wielkiego pojęcia. Jest niczym Głupiec z tarota, sam na początku swej drogi, choć nieźle wyposażony w wiedzę za sprawą rodzica. W krótkim czasie staje się sędzią miasta, a nawet kimś o wiele ważniejszym. Rozwija się dzięki odwiedzinom w Głębokim Świecie, ale także dzięki własnej determinacji, odwadze, poczuciu sprawiedliwości i zwykłej uczciwości. Magiczna Zielona Góra zapełnia się magicznymi osiedleńcami, ale kłopoty – te lokalne, acz również te na skalę światową i międzyświatową, nie chcą odpuścić. Magnuszewskiemu nie raz i nie dwa przyjdzie stawić czoła groźniejszym przeciwnikom, choć na szczęście będzie miał u swojego boku oczekiwanych i nieoczekiwanych sojuszników, w tym służące radą wspomnienie ojca, policjantkę Fran i włoską czarodziejkę Venetię.
Nowy świat Adama Przechrzty przyjmuje się z dużymi oczekiwaniami i jeszcze większym apetytem, zaspokojonym tylko po części, ponieważ Antykwariat pod Salamandrą jest dopiero pierwszą odsłoną cyklu. Świat jest spójny, ciekawy i intrygujący, osadzenie go w prawdziwej lokacji nadaje lokalnych smaczków, a postacie są barwne i nietuzinkowe, jak to zwykle u autora bywa. Cieszy bardzo zgrabnie wpleciony wątek dwóch, a nawet trzech światów – w końcu mamy do czynienia ze zwykłym miastem, kryjącym w sobie wersję magiczną, ale też z zupełnie obcym, groźnym Głębokim Światem.
Chętnie wplatane w powieść nawiązania do historii, militariów, sztuk walki i odwiecznych intryg na miarę rodziny Borgiów, Grecji, Rzymu są na tyle subtelne, że nie zanudzają. Wprost przeciwnie – bardzo ubarwiają opowieść. Czytelnik chłonie kolejne strony z wypiekami na twarzy, chciwie uczy się nowego uniwersum, zaprzyjaźnia z bohaterami i sekunduje im w walkach różnego rodzaju – także tych duchowych. Łatwiej zagłębiać się w ten świat wraz z głównym bohaterem, który też wiele się musi nauczyć. Choć trzeba przyznać, że Janusz Magnuszewski przyswaja zasady i umiejętności w bardziej imponującym tempie niż przeciętny zjadacz chleba, czego mu trochę zazdrościmy. Jesteśmy ciekawi, dokąd zaprowadzi go droga i z jakim wrogiem i niespodziankami przyjdzie mu się zmierzyć za następnym zakrętem. Poprosimy jak najszybciej o więcej przygód, tym bardziej że zakończenie pierwszej części pozostawiło czytelnika w pewnej niepewności. I piwa warzonego przez Janusza Magnuszewskiego też poprosimy więcej, bo zasmakowało nam z samego opisu…