Po uniknięciu wyroku Wielkodusznego Ireneusza, piękna Manie Ganza i jej kompania przybywają do smutnego latającego królestwa barona Zasępa. Został on mityczną postacią, ponieważ udało mu się przezwyciężyć starość... Ale za jaką cenę? Tymczasem profesor Aristide Breloquinte i załoga jego okrętu-laboratorium „Chwila” kontynuują badania nad drażliwą kwestią upływającego czasu i zdają się mieć teorię dotyczącą niedawnego zniknięcia bieguna północnego... W towarzystwie wielu fantastycznych postaci, których nie powstydziłby się sam Lewis Caroll, kontynuujcie baśniową podróż, w którą chcemy was zabrać wraz z serią Azymut.
Premiera (Świat)
22 marca 2014Premiera (Polska)
22 marca 2016Polskie tłumaczenie
Wojciech BirekLiczba stron
48Autor:
Jean-Baptiste Andreae, Wilfrid LupanoKraj produkcji:
PolskaGatunek:
Fantastyka, KomiksWydawca:
Polska: Wydawnictwo Komiksowe
Najnowsza recenzja redakcji
W pierwszym tomie Azymutu czytelnik pozostawił bohaterów w momencie, w którym uciekając balonem, zauważyli wielkie, latające miasto. Historia opowiedziana w Azimut 2 - Que la belle meure jest bezpośrednią kontynuacją tych wydarzeń. Fabuła koncentruje się na dalszych losach postaci, które grały pierwsze skrzypce w Azimut 1: Les Aventuriers du temps perdu, ale wprowadza także nowe wątki i niesamowite persony, które (prawdopodobnie) będą miały znaczenie w dalszych etapach historii.
W skrócie przedstawiając fabułę albumu, należy wspomnieć o wizycie bohaterów w latającym mieście, którego władcą jest Baron Smutek. Pomijając szczegóły: to smętne, dosłownie czarno-białe miejsce, doskonale oddające naturę gospodarza. Dojdzie tam do serii nieco chaotycznych wydarzeń, które będą rzutować na losy postaci.
Równolegle trwają próby wyjaśnienia zagadki zniknięcia bieguna północnego, detektyw nadal tropi poszukiwaną kobietę, a naukowiec próbuje zrozumieć naturę czasów i istot mogących nim manipulować. Pojawiają się także nowe okoliczności, które rzucają bohaterów na zupełnie nowe tory. W tle natomiast pojawia się tajemniczy i złowieszczy Bank Czasu… a to tylko część niesamowitości, które czekają na zaledwie 48 stronach. Wydaje się, że to niewiele, ale autorzy potrafią na nich upchnąć naprawdę sporo.
Nadal fascynuje świat przedstawiony, w którym królik może okazać się bardzo istotną wartością geograficzną, detektyw być kochankiem pustynnej bogini, a czas i starzenie jest rzeczą całkowicie względną. Do tego dochodzi cała plejada fantastycznych stworzeń i Dziwaczków – istot tak zróżnicowanych, że wymykają się wszelkim klasyfikacjom. Gratka dla fanów niezwykłości, ceniących oryginalność i nietypowość historii.
Jednakże Azymut nie robiłby nawet w połowie takiego wrażenia, gdyby nie świetna strona graficzna. Jean-Babtiste Andreae wykonuje niesamowitą pracę przy zobrazowaniu fantastycznego świata serii. Jego kreska wyrasta z tradycji frankofońskiego komiksu, ale dodaje wiele od siebie, tworząc barwne (a czasem w odcieniach szarości, jeśli scenariusz tego wymaga), pełne życia i detali grafiki.
W recenzji poprzedniego albumu z tej serii pisałem, że duże znaczenie przy jej ocenie będzie miało to, jak rozwinie się fabuła. Na razie ze scenariusza nie wyłania się wyrazista, spójna historia. Co prawda niecałe 100 stron to nie tak dużo, ale ogólne ramy powinny już być zarysowane. Tymczasem w Niech piękna zdycha pojawiają się co prawda pierwsze odpowiedzi, ale też znacznie więcej rodzi się pytań. Jeśli szybko Azymut nie nabierze kształtów, to sama fenomenalna strona graficzna może przestać wystarczać. Z nadzieją, ale i pewnym niepokojem należy wyglądać albumu Azimut 3 - Les anthropotames du Nihil.
Źródło grafiki: Wydawnictwo Komiksowe
Audiobooki w streamingu bez ograniczeń! Wybieraj spośród tysięcy tytułów!