Gwiezdne Wojny: ostatni Jedi – recenzja filmu
Po obejrzeniu Gwiezdne Wojny: Ostatni Jedi miałam mieszane uczucia. Wiele rzeczy mi się podobało, jednak bym zmieniła. Film mnie nie zawiódł, ale było wiele niedociągnięć.
Po obejrzeniu Gwiezdne Wojny: Ostatni Jedi miałam mieszane uczucia. Wiele rzeczy mi się podobało, jednak bym zmieniła. Film mnie nie zawiódł, ale było wiele niedociągnięć.
Pierwszą taką rzeczą była postać Luke'a Skywalkera. Bohater dotąd ukazywany jako bardzo wrażliwy na ludzką krzywdę, zwłaszcza jeżeli chodzi o jego bliskich, po prostu olał Rey i całą jej misję sprowadzenia go, chociaż właśnie na tym opierała się fabuła całej siódmej części. Jeżeli nie chciał wracać, to po co zostawiał mapę do swojej kryjówki? Stał się zgorzkniałym, sarkastycznym starcem, który wykonywał tylko czynności zapewniające mu przetrwanie. W tym wątku spotkałam się też z pewną niejasnością. We flashbackach ukazujących nam historię zbuntowania Bena Solo jest ukazana ta wyspa. Widać też wyraźnie, że Ben mieszkał w jednej z kamiennych chatek. W takim razie, jak to możliwe, że nawet sam Kylo Ren nie miał pojęcia, gdzie ukrywa się Luke?
Nie za bardzo spodobało mi się też wprowadzenie Yody. Po prostu nie pasował do tej sceny. Twórcy widocznie chcieli delikatnie zabarwić humorem scenę zniszczenia świątyni Jedi. Moim zdaniem znacznie lepszym pomysłem byłoby pokazanie Anakina, jako ojca który przemawia synowi do rozumu.
Jednym z moim zdaniem najciekawszych wątków było załączenie się Mocą Rey i Kylo Rena. Możemy przypuszczać, dlaczego akurat ta dwójka została zmuszona do częstych rozmów. Podobało mi się, że rozwinęło się między nimi jakieś uczucie, przez które chcieli być razem po jednej ze stron. Jedynym problemem jest to, że nie są w stanie się zgodzić po której. Jednak żałuję, że na koszt innych wątków ten żałośnie okaleczono. Bardzo dziwne dla oglądających jest to, że w jednej rozmowie Rey oskarża Kylo o bycie potworem, a w następnej nazywa go prawdziwym imieniem, a on obiecuje jej, że nie będzie już sama. Przykro mi że nie pokazano, jak ta relacja rozwinęła się do takiego stopnia.
Jeszcze jedna wada filmu - przepakowanie wątkami. Było ich tak dużo, że trudno było się zorientować o co chodzi i wiele ważniejszych wątków zostało poszkodowanych kosztem mniej ważnych. Np. Wątek buntu Poe Damerona wydał mi się zupełnie niepotrzebny. Ten czas Rian Johnson mógł poświęcić misji Rose i Finna, która wydała się zbyt krótka, albo relacji Bena i Rey.
Wychodząc z kina po 2,5h seansu poczułam ogromny niedosyt w fabule, mimo że wątków było mrowie. Jednak film mi się podobał, dawno nie byłam tak emocjonalnie zaangażowana. Możliwe że to wpływ wspaniałego montażu scen albo trzymających w napięciu chwil Rey ,,na dywaniku" u Snoke'a.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Katarzyna DługoszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat