Incorporated: sezon 1, odcinek 1 – recenzja
Jeśli ten rok należy do kogoś to bez wątpienia do Bena Afflecka. Po tym jak zachwycił świat swoją interpretacją Batmana i stał się kluczowym pionkiem DC Expended Universe, zagrał zaskakująco dobrą rolę w “Księgowym”. Na premierę czeka natomiast kolejny jego film “Live By Night”, jeden z większych oscarowych kandydatów. Tym razem Ben wraz z przyjacielem, Mattem Damonem oraz zaufaną współpracowniczką Jennifer Todd zdecydował się spróbować podbić telewizję nowym serialem, science-ficion, “Incorporated”. Jak to im się udało?
Jeśli ten rok należy do kogoś to bez wątpienia do Bena Afflecka. Po tym jak zachwycił świat swoją interpretacją Batmana i stał się kluczowym pionkiem DC Expended Universe, zagrał zaskakująco dobrą rolę w “Księgowym”. Na premierę czeka natomiast kolejny jego film “Live By Night”, jeden z większych oscarowych kandydatów. Tym razem Ben wraz z przyjacielem, Mattem Damonem oraz zaufaną współpracowniczką Jennifer Todd zdecydował się spróbować podbić telewizję nowym serialem, science-ficion, “Incorporated”. Jak to im się udało?
Rok 2074. Zmiany klimatu zniszczyły planetę, przyczyniając się do wszechobecnego głodu i upadku rządów, ich miejsce zajęły multinarodowe korporacje kontrolujące 90 % globu. Korporacje te prowadzą ukrytą wojnę o udziały w rynku i uszczuplają zasoby naturalne. Ci, którzy dla nich pracują, żyją chronieni za murami "Zielonych stref". Pozostali muszą radzić sobie sami w slumsach "Stref czerwonych"
W centrum opowieści jest Ben Larson, pracownik na kierowniczym stanowisku, który musi zmienić swoją tożsamość i zinfiltrować morderczy, korporacyjny świat, aby uratować ukochaną kobietę. Stanie przeciwko całemu systemowi, czego konsekwencje będą zabójcze.
“Incorporated” ma ambitny cel. Chce pokazać całkiem prawdopodobną przyszłość USA, mroczną, nieciekawą. A przy okazji zaprezentować nam emocjonujący, futurystyczny thiller który przedstawi nam świetnie wybudowany świat. Pilot choć nie zwala z nóg dostarcza nam jednak obietnicę mocnej produkcji.
Historia pilota to typowe wprowadzenie do świata, nic nie jest nam jednak od razu podane jak na talerzu i nawet motywacje głównego bohatera wciąż są dla nas pewną zagadką. Ben to pracownik jednej z największych firm powiązanych z genetyką. Jest przykładnym pracownikiem, inteligentnym biznesmenem i przy okazji mężem córki szefowie spółki. Praktycznie od razu okazuje się jednak, że Larson skrywa wiele sekretów i jest zdecydowanie ważniejszą postacią, z konkretną misją, kompletnie niezwiązaną z robieniem oszałamiającej kariery. Chce odnaleźć tajemniczą kobietę, jego prawdziwą miłość. To jedyny powód dla którego próbuje jak najszybciej awansować w szeregach firmy, Ben udowadnia nam także, że wyznaje teorie “po trupach do celu”, choć nie czuje się z tym najlepiej. Nie spodziewałem się, że już w pilocie przyjdzie nam wątpić w zachowania bohatera, m.in w to czy cały związek z jego obecną żoną nie jest jedynie środkiem do osiągnięcia celu.
Poza nakreśleniem celów Larsona twórcy postanowili wprowadzić nas w ten ciekawy, futurysytczny świat. Nie ma tu żadnej innowacji. To znów ten sam wizerunek niedalekiej przyszłości w której technologia dokonała gigantycznego skoku naprzód a ludzkość jest podzielona na kasty, każda mieszka na dodatek w innej sferze. Ludzie nauki, biznesu, światłe umysły zamieszkują “zieloną strefą” raj na Ziemi, mają dostęp do technologii i wszelkich wygód i przyjemności jakie niesie z sobą życie, tymczasem obywatele zamieszkujący “czerwoną strefę” to głównie bandyci, prostytutki lub biedacy walczący ciągle o życie. Schemat stary jak świat, ale mimo to świetnie działający w serialu.
Uniwersum “Incorporated” jest brudne, brutalne i niebezpieczne, “czerwona strefa” to niesamowicie klimatyczne miejsce choć przecież tak dobrze znane fanom tego gatunku. Raj dla gangsterów i degeneratów co pilot pokazuje nam dobitnie w kilku miejscach, serial od razu mówi też jasno, że nie jest produkcją dla dzieci i nie zamierza się z bohaterami szczypać. Fani technologii również znajdą co nie co dla siebie, bo choć w pilocie póki co nie ma żadnego nowego, niespotykanego wynalazku to jednak nowoczesne auta, wieżowce czy komputery cieszą oko każdego fana science-fiction.
Ostatnim elementem który pilot stara się nam zaprezentować jest krótkie zapowiedzenie każdej postaci, a przede wszystkim próbka tego na co stać poszczególnych aktorów. Każdy z nich gra na tą chwilę….poprawnie. Jedynie dwójka wybija się przed szereg. Pierwszy z nich to Dennis Haysberg (w roli Juliana Morsa). Co prawda pojawił się w 2-3 niedługich scenach, ale już zdążył mnie zaintrygować, aktor ma świetny głos i odpowiednią charyzmę a jak pokazują trailery może szybko stać się kluczową postacią serialu. Bardzo zaskoczył mnie również odtwórca głównej roli, Sean Teale. Postać Bena po za tym, że jest intrygująca, emanuje pewnością siebie, zaradnością i charyzmą. Sean gra znakomicie, bez względu na to czy akurat w scenie dramatycznej czy scenie akcji. Nie szarżuje, nie przesadza, Larsona da się lubić i podziwiać a już od pierwszych scen zaciekawia widza, co jest zdecydowanie najważniejsze. Kompletnie nie podpadł mi jednak wątek matki-córki w wykonaniu Juli Ormond i Allison Miller. Zarysowany problem rodzinny kompletnie nie interesuje widza, a a obie aktor po prostu nie wybijają się szczególnie, prezentując raczej stonowaną, nie porywającą grę aktorską.Poświęcony im czas na ekranie nużył a wspólna rozmowa wydawała się wciśnięta mocno na siłę.
Mocno bałem się tego, że “Incorporated” będzie wyglądało biednie…..nic bardziej mylnego. Całe 46 minut trwania odcinka nie odniosłem ani przez chwilę wrażenia, że oglądam serial z średnim budżetem starającym się oszczędzać na każdym kroku fundusze. SyFy nie boi się rozmachu i tutaj to udowadnia. Swiat, zarówno “zielona” jak i “czerwona” strefa, wygląda rewelacyjnie, bez względu na to czy to zniszczone slumsy czy majestatyczne, gigantyczne, ultra-nowoczesne wieżowce. Czułem się jakbym oglądał dobry film science-fiction a nie serial ze średnią kampanią marketingową i zaplanowany raczej na sezon. Na dodatek fantastyczne wykonanie wnętrz i zaprezentowanie nam nowych wynalazków. Nie wiem ile z tego powstało na green-screenie, ale ani razu nie zauważyłem jakiegokolwiek śladu jakiejkolwiek sztuczności. Przedstawiony świat fantastycznie buduje klimat i pozwala uwierzyć w opowiadaną historię.
Z innych realizacyjnych aspektów wyróżnić muszę muzykę która, choć nie rewelacyjna, kilka razy wpadła mi w ucho i ciekawie skomponowała się z obrazem. Na dodatek przyjemne dla oka sceny walk (co najważniejsze, są one brutalne) i bardzo dobra praca kamery. Pod względem wykonania widać, że Affleck i Damon zdecydowali się nie iść na łatwiznę. No i bardzo dobrze!
Pilot “Incorporated” choć nie genialny czy perfekcyjny jest bardzo przyjemnym odcinkiem, zapowiadającym nam coś nowego i interesującego. Musimy jednak jeszcze trochę poczekać aby przekonać się czy duet Ben i Matt zaliczy tak mocne wejście do telewizji jak zrobili to w kinie.
Poznaj recenzenta
Jakub MarciniakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat