12 małp: sezon 2, odcinek 1 i 2 – recenzja
Pierwszy sezon 12 małp był pozytywną niespodzianką, bo udało się dobrze rozbudować koncept znany z kinowego filmu. Drugi utrzymuje formę, zaskakując dobrymi pomysłami, napięciem i ciekawymi rozwiązaniami.
Pierwszy sezon 12 małp był pozytywną niespodzianką, bo udało się dobrze rozbudować koncept znany z kinowego filmu. Drugi utrzymuje formę, zaskakując dobrymi pomysłami, napięciem i ciekawymi rozwiązaniami.
Twórcy 12 Monkeys zaskakują pozytywnie od samego początku premierowego odcinka. Fajny pomysł na przypomnienie wydarzeń poprzedniego sezonu jest spotęgowany wyjątkowym klimatem budowanym przez głos kobiety. Gdy zdamy sobie sprawę, że to Madeleine Stowe, która grała główną rolę w kinowej wersji, całość nabiera wyjątkowego smaczku, który mam nadzieję w przyszłości będzie wykorzystany jeszcze lepiej. Szczególnie że aktorka pojawi się jeszcze w tym sezonie.
Cieszy fakt sprawnego rozwiązania kwestii porozumienia pomiędzy Cole'em a Ramse'em, które po wydarzeniach z poprzedniego sezonu wydawało się wręcz niemożliwe. Istniało tutaj ryzyko przekroczenia granicy wiarygodności i zbudowania czegoś głupiego, jednak udało się przekonująco przedstawić tę współpracę, a motywacja obu panów brzmi sensownie. Czuć, że to nie jest ten sam duet co w pierwszym sezonie, bo konsekwentny wpływ zamieszania jest tutaj odczuwalny. Warto to jeszcze bardziej rozbudować w kolejnych odcinkach.
Wydarzenia w przyszłości w związku z Cassie są ciekawsze, niż można było przypuszczać. Z uwagi na to, że postać musi spędzić miesiące w obcym dla niej świecie, jej rola w serialu zupełnie się zmienia. Cassie przestaje być już pomagierką i miłością Cole'a, a staje się pełnoprawnym członkiem drużyny. Udaje się przedstawić w sposób wiarygodny, jak ten okres zmienił ją, jak musiała zabijać, by przeżyć, i jak ostatecznie stała się twarda. Tak naprawdę ten efekt najlepiej obrazuje scena na dachu z pierwszego odcinka. To ma potencjał na fajny rozwój w dalszej części sezonu, szczególnie że jej relacja z Cole'em się popsuła, co jest doskonałym rozwiązaniem dającym temu serialowi potrzebnej świeżości i urozmaicenia.
Mitologia serialu jest nadal rozwijana. Z jednej strony mamy tajemniczych posłańców, którzy z jakichś przyczyn cofnęli się w czasie, by dokonać czegoś tajemniczego. I tutaj ładnie pobudzana jest ciekawość, gdyż twórcy wykorzystują ten zabieg do napędzania fabuły sezonu. Teraz już nie chodzi tylko o dalszą zmianę historii w związku z plagą, ale o odnalezienie tych osób, które mają pewnie kluczowy wpływ na wiele spraw. Tak naprawdę to oba odcinki pokazują największy potencjał poprzez zmianę dynamiki relacji pomiędzy postaciami. Cole wspólnie z Cassie mogą stworzyć kompletnie inny duet, który może dobrze napędzić resztę odcinków. Ciekawi też, jaką w tym wszystkim rolę odegra Ramse, którego status po wydarzeniach poprzedniej serii uległ wyraźnie zmianie.
Fajnym pomysłem okazuje się pokazanie zmiany w czasie, której dokonano poprzez spalenie wirusa. Fakt, że osoby mające w sobie zastrzyk umożliwiający podróże w czasie nie zapominają poprzedniej linii, jest dobrym pomysłem, który nie tylko wprowadza ciekawe zamieszanie, ale i ma potencjał na większą rozbudowę. Wątpię bowiem, że najbardziej znaczącą zmianą w tym wszystkim jest mąż Jones. To też musi mieć wpływ na postrzeganie rzeczywistości przez armię 12 małp. Przede wszystkim zostało to pokazane w sposób niezły, intrygujący i przypominający o tym, że scenarzystów stać na dobre pomysły.
W tym wszystkim wydaje się, że brakuje miejsca dla Jennifer Goines. Jej rola w obu odcinkach jest od pewnego momentu marginalna i nie widać tak naprawdę już znaczenia tej postaci. Z jednej strony ma ona kilka scen, w których Emily Hampshire pokazuje się z najlepszej strony, dobrze obrazując szaleństwo i niezrównoważenie. Z drugiej wydaje się, że to jednak zbyt mało, by można było usprawiedliwić jej dalszą rolę. O ile twórcy ładnie przebudowali postać Cassie, to na razie Jennifer pozostaje w stagnacji i nie daje to dobrego efektu. Trochę szkoda, bo to naprawdę utalentowana aktorka, której potencjał nie jest wykorzystywany.
12 Monkeys rozpoczęło drugi sezon bardzo dynamicznie, emocjonująco i ciekawie. Tempo teraz zdecydowanie musi zwolnić, bo twórcy mogą złapać zadyszkę. Tutaj to się sprawdziło, bo pierwsze odcinki miały tak nakreśloną historię, że nie było czasu na spowolnienie, które po prostu wybiłoby z rytmu. W kolejnych wydaje się to wręcz konieczne, aby można było lepiej nakreślić rozwój bohaterów i samej fabuły.
Źródło: zdjęcie główne: Syfy
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1977, kończy 47 lat