A nad Downton znowu świeci słońce…
Mimo że mieszkańcy Opactwa Downton jeszcze nie do końca wyleczyli się z rozpaczy, jaką wywołały wydarzenia z poprzedniego sezonu, serial powraca do dawnego, romantycznego i tylko momentami nieco przesadnie sentymentalnego tonu. W opowieści ponownie zaczynają dominować pozytywne, dużo lżejsze emocje.
Mimo że mieszkańcy Opactwa Downton jeszcze nie do końca wyleczyli się z rozpaczy, jaką wywołały wydarzenia z poprzedniego sezonu, serial powraca do dawnego, romantycznego i tylko momentami nieco przesadnie sentymentalnego tonu. W opowieści ponownie zaczynają dominować pozytywne, dużo lżejsze emocje.
Fabuła drugiego odcinka przede wszystkim kontynuuje wątek przyszłych losów tytułowej posiadłości, które – po śmierci Matthew – zdawały się całkowicie leżeć w gestii konserwatywnego Robert Crawleya. Niespodziewane odkrycie napisanego przez zmarłego mężczyznę dokumentu sprawia, że kwestia dziedziczenia nie jest jednak tak oczywista, jak mogło się to z pozoru wydawać. Okazuje się, iż ostatnią wolą wspomnianego Matthew było przekazanie całego swego majątku w ręce żony, lady Mary. Ta konsternująca sytuacja wywołała naturalnie wiele wzruszeń, lecz – jak to w Downton – nie obyło się bez humorystycznego spojrzenia na sprawę (świetna, znajdująca się na początku odcinka scena dialogowa pomiędzy Robertem a Violet, spierających się o to, co zrobić z tajemniczym listem).
Podobna tonacja – lekkiego rozrzewnienia przyprawionego o delikatny komediowy akcent – charakteryzuje także resztę poruszonych w odcinku wątków. Ogólne wrażenie w czasie oglądania jest takie, że po czasie tragedii, rozpaczy i żałoby do Downton ponownie zawitała miłość, o czym szczególnie przypomina osoba młodej i pełnej niespożytej energii kuzynki Rose. Chociaż w posiadłości mieszka ona stosunkowa krótko (warto przypomnieć, że to dopiero czwarty odcinek serialu z udziałem tej postaci), zdążyła już całkiem wyraźnie zaznaczyć swoją obecności, wpuszczając do codzienności Crawleyów jeśli nie zamęt, to przynajmniej porządny haust odświeżającej i niepoddającej się konwenansom nowoczesności.
[video-browser playlist="634778" suggest=""]
W drugim odcinku chyba najmniej przekonał mnie wątek, w którym odsłonięto rąbka tajemnicy osnuwającej przeszłość Charlesa Carsona. Nie dość, że cała sprawa wydaje mi się zwykłym zapychaczem, który prawdopodobnie nie będzie miał żadnego wpływu na rozwój tego bohatera, to na dodatek została ona przedstawiona (a zwłaszcza jej rozwiązanie) w sposób nazbyt ckliwy i nieco na siłę wzruszający. Wydaje mi się, że charyzmatyczna postać, jaką niewątpliwie jest kamerdyner Downton, bezwzględnie zasługuje na znacznie poważniejsze, a przede wszystkim bardziej pomysłowe ukazanie jej psychologii.
Historia Carsona unaocznia pewną znamienną prawidłowość, charakteryzującą zachowanie właściwie wszystkich pojawiający się w serialu bohaterów. Nie chodzi mi jednak o postępowanie samego kamerdynera, lecz o podejście starających się gospodarować jego życiem prywatnym osób trzecich (a mianowicie Isobel Crawley oraz pani Hughes). Skłonność do "wtykania nosa w nie swoje sprawy" to dość powszechna przypadłość wśród mieszkańców Downton, która w bieżącym epizodzie dała o sobie szczególnie znać. Miało to miejsce nie tylko w wątku Carsona, lecz także w przypadku borykającego się z finansowymi problemami Molesleya (którym samowolnie postanowili zaradzić państwo Bates), a nawet wspomnianej lady Mary, przed którą – jakoby dla jej własnego dobra – starano się zataić treść napisanego przez jej męża listu. Nie wiem, czy powyższe przykłady to wyłącznie scenariuszowe zbiegi okoliczności, czy może w pełni zamierzony zabieg – faktem jest, że idealnie uchwyciły one atmosferę czasów, w których osadzona została fabuła. W dogorywającym już wówczas społeczeństwie klasowym – które tak barwnie odmalowuje serial - nie było zapewne miejsca na takie wartości, jak indywidualność czy samostanowienie o swoim losie.
Najnowszym odcinkom raczej daleko do najbardziej emocjonujących momentów w historii Downton Abbey. Mimo to serial pozostaje czarującą, zabawną, a przede wszystkim chwytającą za serce pozycją, nie do pogardzenia przez prawdziwych wielbicieli brytyjskich produkcji kostiumowych.
Poznaj recenzenta
Łukasz OrłowskiPoznaj recenzenta
Marcin RączkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat