Aeon’s End: Wygnańcy - recenzja gry
Data premiery w Polsce: 30 kwietnia 2025Kolejna odsłona popularnej serii gier Aeon’s End trafia właśnie do sprzedaży. Czego możemy się spodziewać po Wygnańcach?
Kolejna odsłona popularnej serii gier Aeon’s End trafia właśnie do sprzedaży. Czego możemy się spodziewać po Wygnańcach?

Aeon’s End to ciesząca się dużą popularnością i mająca wiele odsłon seria gier karcianych wydawanych w Polsce przez Portal Games. Fabularne założenia są proste: wcielamy się w magów, którzy muszą powstrzymać różnorakie potwory przed zniszczeniem… tego, co aktualnie bronią gracze.
Seria jest obecna na naszym rynku już od paru lat, doczekała się całkiem sporej liczby dodatków, rozwinięć, etc. I jak to zwykle w takich franczyzach bywa, od czasu do czasu trzeba wprowadzić drobny restart, wersję samodzielną, by nowi gracze mogli od razu wejść w świat, a starzy poczuli jakąś odmianę. Gra Aeon’s End: Wygnańcy jest właśnie czymś takim: z jednej strony można ją częściowo łączyć z wcześniejszymi pozycjami w serii, a z drugiej stanowi niezależny początek i minikampanię, która dodaje całości odrobiny charakteru legacy.
A czym w ogóle jest marka Aeon’s End? Swego czasu pisaliśmy o tym w recenzji, a Wygnańcy nie przynoszą zbyt wiele zmian w zasadniczej idei. To kooperacyjna gra karciana z elementami deckbuildingu, czyli w trakcie decydujemy, jakie karty dołączymy do naszej talii, a umiejętny ich wybór zaważy na sukcesie lub jego braku. Możemy wybierać pomiędzy trzema typami kart, a w ramach nich jest całkiem spore zróżnicowanie. Do tego dochodzą różne bonusy, umiejętności specjalne postaci, skarby itp. Daje to całkiem sporą różnorodność i możliwość opracowywania strategii, chociaż kluczowe jest – jak często w tego rodzaju gier – umiejętne zbilansowanie talii. Tym bardziej że tutaj jej nie tasujemy po zużyciu wszystkich kart, a gramy w kolejności takiej, w jakiej je odrzuciliśmy. Czasem moment nieuwagi może sprawić, że zamiast zbilansowanej ręki mamy ją zapchaną jednym rodzajem kart.

No dobrze, skoro mamy już karty, to co z nimi robimy? Cała idea polega na tym, by ubić aktualnego wroga. Początkowe tury to rozbudowa talii i otwieranie bram (umożliwiają rzucanie większej liczby zaklęć). Oczywiście nasz przeciwnik – zwany Nemezis – też nie próżnuje i wystawia Sługusów, dorzuca do naszych talii różne przeszkadzajki, a także wystawia karty, które – jeśli niepowstrzymane – mogą nieźle zaskoczyć. Rzecz jest dynamiczna, a losowa kolejność akcji sprawia, że czasami nawet najlepszy plan się posypie.
Aeon’s End: Wygnańcy rozpoczyna się od małej kampanii, a do każdego scenariusza wprowadza wstęp fabularny. W każdym kolejnym scenariuszu mamy nowego przeciwnika, a wraz z postępem zostają odblokowane nowe karty, skarby czy nawet postacie (początkowo są cztery). I o ile przy pierwszym scenariuszu w ogóle nie mam dylematu, co wybrać, to z czasem trzeba się solidnie nagłowić, jak skonstruować zestaw dziewięciu rodzajów kart, z których będzie można korzystać podczas gry. A do dlatego, że każde z Nemezis ma inną mechanikę i umiejętności, co wprowadza różnorodność i wymusza elastyczność w planowaniu. Natomiast po zakończeniu kampanii można już dowolnie tworzyć kombinacje z wszystkich dostępnych elementów (a także z innymi częściami Aeon’s End).
Pewnym minusem – ale zapewne dla niektórych zaletą – jest to, że mamy dość ograniczony wybór w tym, co możemy robić. Zaklęcia są wyłącznie ofensywne, klejnoty głównie tworzą nam „walutę” do kupowania kart, a artefakty zapewniają parę różnych możliwości. Niemniej opcji jest stosunkowo niewiele i idea gry sprowadza się do takiego zoptymalizowania talii, by jak najlepiej i najsilniej rzucać zaklęcia zadające obrażenia. Z jednej strony zapewnia to dynamikę, ale też czasem powoduje pewną monotonię.
Finalny werdykt? To fajna, dynamiczna gra kooperacyjna dla tych, którzy lubują się w walce z potężnymi potworami. W odróżnieniu od gier typu ameritrash, nie wymaga tak wiele miejsca (chociaż trochę tak) ani nie zajmuje tak wiele czasu, a frajda z ubijania wrogów jest taka sama – przy czym skala trudności jest tak dobrana, by wygrana nie przychodziła za łatwo (i nie za każdym razem udaje się ją osiągnąć). Strategia prowadzenia postaci ciut się różni, ale większą zmienność i znaczenie dla rozgrywki ma Nemezis i karty, które się wybierze do rozgrywki. Całość pomyślana jest tak, by wciągać graczy w uniwersum i zachęcać do próbowania dodatków i innych wersji – stąd jednak Wygnańcy jako samodzielna gra może z czasem się znudzić, bo chociaż kombinacji jest sporo, to mogą się opatrzyć.
Poznaj recenzenta
Tymoteusz Wronka



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1964, kończy 61 lat
ur. 1978, kończy 47 lat
ur. 1989, kończy 36 lat
ur. 1985, kończy 40 lat
ur. 1949, kończy 76 lat

