All-Star Superman - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 13 sierpnia 2025Paradoksalnie w All-Star Superman najjaśniej świeci nie sam Człowiek ze Stali, lecz jego twórca – Grant Morrison. To właśnie dzięki tej serii charakterystyczny styl scenarzysty przeniknął do mainstreamu i zadomowił się w nim na długo.

Grant Morrison, twórca odważny i korzystający z nieoczywistych środków wyrazu, w 2005 roku rozpoczął pracę nad Supermanem i odniósł spektakularny sukces artystyczny. W swoim dziele nie szukał kompromisów. Pozwolił opowieści o Człowieku ze Stali powędrować w rejony, do których inni scenarzyści nigdy wcześniej nie dotarli. Sam Kal-El pozostał nienaruszony: autor, podobnie jak niedawno James Gunn w filmie fabularnym, nie próbował podważyć fundamentów idei Supermana. Udowodnił, że moralna nieskazitelność tej postaci nie ogranicza narracji, lecz otwiera przed nią nowe możliwości. Charakterologia bohatera, z pozoru prosta, w rękach utalentowanego twórcy staje się przestrzenią do budowania historii pełnych głębi i emocji.
All-Star Superman to dzieło przesycone nostalgią i sentymentalizmem, które nie przytłacza, lecz porusza. Dzięki niemu współczujemy idealnemu człowiekowi, podchodzącemu z godnością i spokojem do własnego odejścia. Komiks, w typowy dla Morrisona sposób, igra także z klasycznymi schematami: dobro i zło reprezentowane przez Supermana i Lexa Luthora pozostają niezmienne, ale to, co najciekawsze, rozgrywa się w sferze emocji i wartości krążących wokół nich. To właśnie one czynią All-Star Superman dziełem tak niezwykłym.

Komiks rozpoczyna się przewrotnie – od zwycięstwa Lexa Luthora nad Supermanem. Złoczyńcy wreszcie udaje się pokonać Człowieka ze Stali: podstępem wystawia go na zabójcze promieniowanie słońca, które nieuchronnie skraca jego życie. Świadomy zbliżającego się końca Clark postanawia uporządkować sprawy i zamknąć pewne rozdziały, zanim odejdzie. Tak zaczyna się opowieść o ostatnich dniach Supermana. W kolejnych rozdziałach bohater mierzy się z różnymi problemami, a my poznajemy jego życie z wielu perspektyw. Dowiadujemy się, jak kochał, czym była dla niego przyjaźń i jakie naprawdę żywił uczucia wobec swoich przeciwników. Towarzyszymy mu zarówno podczas podróży do innych wymiarów, jak i w trakcie wizyt u rodziców w sielskim Smallville. Każda z tych historii staje się elementem większej mozaiki, która składa się na pełny obraz Supermana – takiego, jakiego niegdyś powołali do życia klasycy DC, a później przez dekady rozwijali kolejni twórcy popkultury.
Każdy z rozdziałów ma w sobie coś niezwykłego, choć oczywiście nie wszystkie stoją na równie wysokim poziomie. Szczególne wrażenie robi wizyta Supermana na planecie Bizarro, gdzie wszystko funkcjonuje na opak, a sam bohater, by się stamtąd wydostać, musi odwrócić swoje myślenie do góry nogami. To właśnie tego rodzaju historie stanowią idealne pole do popisu dla Granta Morrisona, mistrza zabawy zarówno formą, jak i treścią. Autor świetnie radzi sobie także z wątkami obyczajowymi, dzięki czemu fabularnie wybrzmiewają postacie takie jak Jimmy Olsen czy Lois Lane. Morrison celowo przerysowuje cechy niektórych bohaterów, ale nie sprowadza ich do karykatur. Dążąc do wyrazistości, oddaje hołd klasycznym formom komiksowym. Doskonałym przykładem jest Lex Luthor, wręcz zabawny w swojej złowieszczości antagonista. Co ciekawe, Luthor w ujęciu Morrisona ma wiele wspólnego z wersją zaprezentowaną przez Jamesa Gunna. Reżyser najpewniej inspirował się tą wizją – naburmuszonym i zarozumiałym złoczyńcą, owładniętym obsesją na punkcie Człowieka ze Stali.
Chwaląc All-Star Superman, nie sposób pominąć kreski Franka Quitely’ego, którą wielu czytelników uważa za jeden z największych atutów tej serii. Styl artysty jest bardzo charakterystyczny – pełen miękkich linii, subtelnych detali i specyficznej plastyczności, która potrafi budzić skrajne emocje. Quitely nigdy nie był twórcą bezdyskusyjnie kochanym przez wszystkich. Obok wiernych entuzjastów zawsze znajdzie się grono krytyków narzekających na jego nietypową manierę. Nie sposób jednak odmówić mu oryginalności i wyrazistości. Jego Superman, choć odbiega od klasycznych wizerunków bohatera, zyskuje unikatową estetykę, która znakomicie współgra z wizją Morrisona. Świat przedstawiony w komiksie, pełen barw i optymizmu, kontrastuje z opowieścią o nieuchronnym końcu życia Człowieka ze Stali. Frank Quitely potrafi z jednej strony uchwycić epickość i majestat postaci, a z drugiej nadać jej ciepło i człowieczeństwo. Dzięki temu All-Star Superman nie jest tylko historią o superbohaterze, ale także wizualnym spektaklem, w którym każda scena – od kosmicznych przygód po kameralne rozmowy w Smallville – nabiera odpowiedniej mocy.
Od premiery All-Star Superman minęło już wiele lat, a seria wciąż pozostaje jedną z najważniejszych pozycji w historii komiksu superbohaterskiego. Grant Morrison zrobił to, co potrafi najlepiej – stworzył opowieść wykraczającą poza schematy, ale tym razem zrezygnował ze swojego charakterystycznego mroku i defetyzmu. W ich miejsce wprowadził nadzieję, wiarę w ludzi i optymistyczne spojrzenie w przyszłość. Nie każdemu taka konwencja przypadnie do gustu – szczególnie jeśli przywykli do bardziej brutalnych i cynicznych wizji superbohaterów. Jednak podczas lektury trudno oprzeć się sile dobra, którą komiks emanuje. To właśnie ona sprawia, że All-Star Superman nie tylko broni się po latach, ale wciąż inspiruje i wzrusza, pozostając jednym z najpiękniejszych hołdów złożonych Człowiekowi ze Stali.
Poznaj recenzenta
Wiktor Fisz



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1983, kończy 42 lat
ur. 1967, kończy 58 lat
ur. 1988, kończy 37 lat
ur. 1964, kończy 61 lat
ur. 1973, kończy 52 lat

