„American Crime”: sezon 1, odcinek 5 i 6 – recenzja
"American Crime" nadal utrzymuje świetną formę, prezentując fascynującą opowieść o ludzkich emocjach i dramatach, okraszoną dodatkowo wątkiem kryminalnym, który jednak z każdym kolejnym odcinkiem schodzi na coraz dalszy plan.
"American Crime" nadal utrzymuje świetną formę, prezentując fascynującą opowieść o ludzkich emocjach i dramatach, okraszoną dodatkowo wątkiem kryminalnym, który jednak z każdym kolejnym odcinkiem schodzi na coraz dalszy plan.
„American Crime” tytułową zbrodnią zajmuje się tylko po części, co świetnie udowadnia 6. odcinek serialu. W każdej typowo kryminalnej produkcji przebudzenie Gwen byłoby wątkiem numer jeden. Takim, który wprowadza do śledztwa nowy trop i popycha je na nowe tory - jak chociażby wybudzenie się ze śpiączki jednej z ofiar Paula Spectora w „The Fall”. Jednak nie tutaj. Nie tym zajmują się scenarzyści „American Crime”. Dla nich jest to kolejny pretekst do zaprezentowania w świetny sposób całego wachlarza ludzkich uczuć, emocji i zachowań.
Przesłuchanie wracającej do zdrowia Gwen jest do tej pory jedną z najbardziej autentycznych i poruszających scen, jakie dane nam było oglądać w „American Crime”. Gwen straciła męża i doznała ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, ale nie pamięta nic z napadu i morderstwa. Pamięta za to mający miejsce trzy tygodnie wcześniej wyjazd z rodzicami. Wspomina to niczym mała dziewczynka - z rozmarzeniem w oczach i zadowoleniem na twarzy. Przez krótką chwilę wcale nie wgląda na ofiarę potwornego przestępstwa. Niestety, kiedy tylko detektyw zaczyna naciskać, próbując uzyskać od niej odpowiedzi, których tak bardzo potrzebuje, Gwen musi zmierzyć się z rzeczywistością. Nadal patrzy na wszystko wielkimi, prawie dziecięcymi oczami, ale jest w nich już tylko przerażenie i panika. Kobieta bardzo chce pomóc, ale jej pamięć odmawia posłuszeństwa. Nie pamięta ani Cartera, ani nocy morderstwa, ani nawet całych trzech tygodni, które minęły wcześniej.
[video-browser playlist="682522" suggest=""]
Jeszcze w 5. odcinku oskarżenie przeciw Carterowi wisiało na włosku. Śledczy mieli coraz mniej dowodów i gdyby sam zainteresowany (przy pomocy swojej dziewczyny, oczywiście) nie dał im do ręki nowego oręża, sprawa mogłaby się rozejść po kościach. Swoją drogą, niewiele czasu zajął Carterowi i Aubry powrót do ich toksycznego związku. Ta para zdaje się być na siebie skazana, a kolejne wspólne decyzje ściągają ich jeszcze bardziej na dno. Przed pojawieniem się Aubry mogłoby się wydawać, że Carter naprawdę ma zamiar posłuchać siostry i trzymać się z daleka od kłopotów. Wystarczyło jednak pojawienie się w drzwiach jego dziewczyny, by wszystko wzięło w łeb. To ona jest prowodyrem całej ucieczki i to ona namawia do niej Cartera, udowadniając tym samym, jak bardzo oboje są od siebie uzależnieni i jak bardzo to uzależnienie przysłania im zdrowy osąd sytuacji. Przekonując Cartera do ucieczki, Aubry pokazuje mu strony wyrwane z gazet i upiera się, że są to prawdziwi szczęśliwi ludzie. Pokazuje to głębię jej choroby i oderwania od rzeczywistości. Dziewczyna żyje iluzją, wierzy w nią i za wszelką cenę - poprzez narkotyki - dąży do jej osiągnięcia.
Serial przy całej swojej oryginalności niestety zawiera też jeden dosyć przewidywalny banał. Mark wyznaje matce, że bierze ślub z kobietą o innym kolorze skóry. Znając podejście Barb do tematu rasy i odmienności kulturowej, wiadomo, że będzie to dla niej trudna do przyjęcia informacja. Jednak jak przystało na mistrzynię w odrzucaniu faktów i zaprzeczaniu rzeczywistości Barb próbuje przekonać syna, że sytuacja ta nie jest dla niej problematyczna. Manipuluje nawet jego słowami, próbując przekonać go, że to jego dziewczyna nastawia go przeciw matce. Ostatecznie wykorzystuje też argument o przyszłej synowej Azjatce na swoją korzyść podczas wywiadu w telewizji.
Wspomniany wywiad to kolejny świetny sposób na pokazanie złożonej osobowości Barb i jej dość jednoznacznych poglądów. Chociaż trudno porównywać te postacie, to matka Matta podobnie jak uzależniona od narkotyków Aubry żyje w stworzonej przez siebie iluzji. W przypadku Barb dotyczy ona wyobrażeń na temat zmarłego syna. Kobieta nie radziła sobie z jego problemami, w związku z czym stworzyła piękne kłamstwo, w które wierzy do tej pory i które z uporem maniaka powtarza dalej. Podczas rozmowy z dziennikarką odpiera każdy możliwy atak na syna. Zarzut handlowania narkotykami bagatelizuje i sprowadza do poziomu zapalenia skręta w weekend, jednocześnie przytaczając swoje standardowe argumenty dotyczące różnic w traktowaniu białych i czarnych obywateli. Robi to z opanowaniem i spokojem na twarzy, wyglądając na kobietę w stu procentach przekonaną do swoich racji.
Czytaj również: „Żona idealna” bardzo blisko 7. sezonu? Nowa aktorka ma zadebiutować w jesiennej premierze
Wszystko to udowadnia, że siłą „American Crime” nie jest sprawa kryminalna, ale opowiedziane przez jej pryzmat historie uwikłanych w nią ludzi. Zabójstwo Matta Skokie pokazuje, jak pochodzący z różnych kultur bohaterowie radzą sobie w tej trudnej sytuacji. Pozwala obserwować ludzkie zachowania i poczynania; stanowi okazję do zaprezentowania postaci, które w innych produkcjach oglądamy rzadko i które nie są zazwyczaj ukazywane w tak autentyczny oraz przejmujący sposób.
Poznaj recenzenta
Monika RorógDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat