American Gothic: sezon 1, odcinek 12 i 13 (finał sezonu) – recenzja
Pierwszy sezon American Gothic kończy się bardzo dobrym podwójnym odcinkiem, który okazał się najlepszy w całej serii. Było sporo zaskoczeń i dobrych momentów, ale też kilka rozwiązań, które nieszczególnie wgniotły w fotel.
Pierwszy sezon American Gothic kończy się bardzo dobrym podwójnym odcinkiem, który okazał się najlepszy w całej serii. Było sporo zaskoczeń i dobrych momentów, ale też kilka rozwiązań, które nieszczególnie wgniotły w fotel.
Było pewne, że w kończącym pierwszy sezon finale rozwiązane zostaną wszystkie wątki dotyczące dzwoneczkowego zabójcy i jego wspólnika. Forma obrana przez twórców pozytywnie zaskakuje, bo w przestępny sposób rozwiano wszystkie wątpliwości. Gdyby wpierw obejrzeć finał, a potem resztę sezonu, to zmieniłby się jego obraz. Wreszcie niepotrzebne i głupie wątki miały swoje uzasadnienie. Niestety większość z tych głupotek - zwłaszcza w pierwszej połowie sezonu - dalej nie ma sensu, ale taki już ten serial jest.
W gruncie rzeczy American Gothic nie jest czymś, czego należy za wszelką cenę unikać. To po prostu kolejny serial nieposiadający praktycznie żadnych wyróżników. Były odcinki słabe, bez pomysłu i ze scenariuszem pisanym na kolanie. Jedynie solidna obsada zawsze była wstanie obronić ten serial z różnego rodzaju głupotek. Im dalej w las, tym lepiej, co jest naturalne w tego typu narracji całej serii. Przecież nie wszystkie tajemnice da się rozwiązać w pięć minut, aczkolwiek w American Gothic pewne sprawy trwały zbyt długo. Teraz, żeby utrzymać widza przy ekranie, trzeba czegoś więcej niż oklepanych zwrotów akcji.
Może twórcy liczyli właśnie na nieuwagę widzów, tworząc niektóre sceny i całe wątki, bo inaczej naprawdę trudno uzasadnić ich obecność na ekranie. We wcześniejszych recenzjach tego serialu wspominałem nie raz o dziwnym i nienaturalnym Jacku, który bardziej pasował do filmu Omen niż do tej produkcji. Sporo czasu antenowego poświęcono losom tego chłopaka, co miało tyle wspólnego z główną osią fabularną co weganin z mięsem. Przykro było też oglądać wątki obyczajowe i sielankę wśród rodziny, na którą spadł przecież poważny problem.
Skupiając się jednak na samym finale - mieliśmy półtorej godziny naprawdę dobrego odcinka, który był dynamiczny i intrygujący. Działo się naprawdę wiele, pojawiły się zwroty akcji i dopinanie ostatnich wątków. To wszystko mogło się naprawdę podobać i przy seansie finału trudno było odepchnąć od siebie pragnienie, by cały serial był taki jak ostatnie odsłony. Scenarzyści wreszcie sobie przypomnieli, że ich pióro może napisać coś ciekawego i wciągającego, a panowie od montażu, że mogą zmontować odcinek serialu z sensem.
Wcześniej nie podobało mi się rozwiązanie z dzwoneczkowym zabójcą, ale po finale sezonu wszystko nabrało sensu. Scenarzystów należy pochwalić zatem nie za całość prowadzenia narracji, ale za ostateczne rozwiązania. Plus też za ostatnią scenę, w której sielankę i szczęśliwe zakończenie popsuła jedna z głównych bohaterek, która zadbała o to, aby nie wszystko było idealne.
Są w życiu o wiele lepsze rzeczy do zrobienia niż oglądanie serialu American Gothic, jeśli jednak lubisz proste i nieskomplikowane produkcje, to istnieje szansa, że będziesz się dobrze bawić. Pierwsza połowa serialu jest do niczego, ale druga zdecydowanie rekompensuje wcześniejsze cierpienia i czyni ten serial średniakiem w amerykańskiej telewizji.
Źródło: fot. Iden Fordl/CBS
Poznaj recenzenta
Michał KujawińskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat