American Horror Story: Roanoke: sezon 6, odcinek 10 (finał sezonu) – recenzja
Oto nadszedł długo wyczekiwany finał 6. sezonu American Horror Story. Został on w całości poświęcony jedynej ocalałej bohaterce dokumentu – Lee. Tym samym, widzowie otrzymali nieco inne spojrzenie na dotychczas znaną im postać.
Oto nadszedł długo wyczekiwany finał 6. sezonu American Horror Story. Został on w całości poświęcony jedynej ocalałej bohaterce dokumentu – Lee. Tym samym, widzowie otrzymali nieco inne spojrzenie na dotychczas znaną im postać.
Finałowy odcinek sezonu mógł wydawać się nieco chaotyczny. Mieliśmy okazję zobaczyć krótkie urywki poszczególnych programów dotyczących właśnie postaci Lee. Bohaterki, która po emisji dokumentu wzbudziła swoją osobą wiele kontrowersji i stała się swego rodzaju celebrytką. Można to poczytywać również jako pewnego rodzaju diagnozę współczesnego świata. Ukazano, jak dramatyczna historia staje się elementem kultury masowej, a czyjeś nieszczęście wykorzystuje się w celach komercyjnych. Od początku sezonu postać Lee była owiana pewną aurą tajemniczości, a widzach wzbudzała raczej mieszane uczucia. Być może nawet z przewagą tych negatywnych. Można odnieść wrażenie, że celem jaki twórcy obrali w finałowym odcinku, miało być przywrócenie dobrego imienia Lee, a przynajmniej skłonienia widzów do spojrzenia na nią nieco łaskawszym okiem.
Pierwsza część odcinka podporządkowana była rozważaniom na temat: Lee Harris – ofiara czy potwór? Wyłaniała się z nich ta ciemniejsza strona bohaterki oraz problemy, jakim musiała stawić czoła po zakończeniu programu dokumentalnego, który to przyniósł jej złą sławę. Tym samym, dochodzimy do momentu, w którym warto zastanowić się, czy fakt, że Lee udało się przeżyć koszmar Roanoke stał się jej błogosławieństwem, czy może raczej przekleństwem? Społeczny lincz, sprawy sądowe, turbulencje psychiczne, a do tego utrudniony kontakt z córką – z tym łączył się jej powrót do rzeczywistości. Krótko mówiąc, gdy zakończył się jeden koszmar, rozpoczął się następny.
W najnowszym odcinku po raz kolejny wróciliśmy także do przeklętego domu, tym razem przy okazji dokumentu kręconego przez Łowców Duchów, którzy prawdopodobnie zamierzali obalić mit tej posiadłości. Niestety, na własnej skórze przekonali się, że krwawa pełnia i mrożące krew w żyłach historie, które na przestrzeni lat rozegrały się w tym miejscu, nie były jedynie przerażającymi legendami. Tym samym przeżyliśmy następną, klimatyczną, a zarazem niepokojącą wycieczkę po nawiedzonym domu, którego mieszkańcy po raz kolejny dali o sobie znać.
Pozytywnym zaskoczeniem tego odcinka był powrót Lany Winters – postaci znanej nam już dobrze z American Horror Story: Asylum. Tym samym, Sarah Paulson w najnowszym sezonie serialu odegrała swoją trzecią rolę. Całkiem imponujący wynik, jak na 10 odcinków, nieprawdaż? Wracając do postaci Lany Winters, warto podkreślić pewne podobieństwo między nią a Lee. Obie postaci to silne kobiety, które przeżyły w swoim życiu prawdziwe piekło, a teraz ich losy połączyły się. Program Lany Winters dla Lee był swego rodzaju próbą dotarcia do córki, jednak pewien zaskakujący incydent pokrzyżował te plany.
W drugiej części finału American Horror Story Lee przedstawiona została w bardziej pozytywnym świetle. Ukazano ją jako kochającą matkę, która dla swej jedynej córki jest gotowa zrobić absolutnie wszystko, nawet zabić i to nie raz. Poświęcenie, do którego skłonna była bohaterka w finale sezonu z pewnością wielu widzów chwyciło za serce. Myślę, że można je także odczytywać jako swego rodzaju zadośćuczynienie za wcześniej popełnione błędy.
Nadszedł czas podsumowania 6. sezonu. Był inny niż poprzednie – to pewne. Inny szczególnie pod względem formy, ponieważ wyjściowa historia Matta i Shelby przypominała tę opowiedzianą nam w 1. sezonie (Murder house). Stylizacja na program dokumentalny z pewnością tchnęła w serial nieco świeżości, dlatego eksperyment ten zaliczam jako udany. Był klimat, specyficzny nastrój, który tak bardzo w American Horror Story kochamy, choć może w innym wydaniu niż dotychczas. Nie obyło się także bez pewnych elementów zaskoczenia, bo przecież z tego również ta seria słynie. Koniecznie trzeba wspomnieć również o świetnych, bardzo złożonych kreacjach, jakie stworzyli aktorzy. Na ogromne brawa w szczególności zasługują Kathy Bates i Sarah Paulson. Według mnie 6. sezon przerwał złą passę, ostatnich, niestety trochę gorszych odsłon serialu. Jego twórcy postanowili zaryzykować i opłaciło się. A jakie są Wasze opinie?
Źródło: zdjęcie główne: FX
Poznaj recenzenta
Anna ParcheniakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat