American Pie: Dziewczyny rządzą – recenzja filmu
Od razu na DVD trafia nowa odsłona kultowej serii. Czy jest jednak w stanie chociażby zbliżyć się do oryginału? Sprawdzamy American Pie: Dziewczyny rządzą.
Od razu na DVD trafia nowa odsłona kultowej serii. Czy jest jednak w stanie chociażby zbliżyć się do oryginału? Sprawdzamy American Pie: Dziewczyny rządzą.
Ostatni rok liceum. Przed czterema koleżankami: Annie (Madison Pettis), Stephanie (Lizze Broadway), Michelle (Natasha Behnam) i Kaylą (Piper Curda) bal maturalny, wielka impreza kończąca pewien etap. Dziewczyny zawierają więc pakt, że do tego czasu zmienią swoje życie. Jedna zerwie toksyczny związek z chłopakiem, druga straci dziewictwo z miłością swojego życia, a pozostałe znajdą stałego partnera. Oczywiście, to zadanie dużo trudniejsze, niż im się wydawało. Zwłaszcza że w osiągnięciu tych celów ma im pomóc jeden i ten sam chłopak.
Dawno nie wiedziałem tak chamskiego i sztucznego podłączenia jakiegoś filmu do znanej marki. American Pie miało już takie zagrywki w przeszłości, wspomnę tylko słabe produkcje jak American Pie: Księga miłości czy American Pie: Bractwo Beta. Jednak wszystkie miały przynajmniej jakiś łącznik z oryginałem – postać Noaha Levenstina, czyli ojca Jima granego przez Eugenea Levy. Nigdy nie zdarzyło się tak, że nie pojawiła się postać z oryginalnej sagi, nawet drugo- czy trzecioplanowa. Na litość boską, w American Pie: Wakacje z desperacji sięgnięto nawet po Chucka Shermana. Ale nie tym razem. W Dziewczyny rządzą nie ma praktycznie żadnego połączenia z tą kultową serią. Oczywiście scenarzyści starali się sztucznie podłączyć, więc jedna z bohaterek ma na nazwisko Stifler, choć nie wspomina ani słowem o swoich sławnych kuzynach z poprzednich części. No i oczywiście pojawia się szarlotka, znak serii. Ale to by było na tyle. Odnoszę wrażenie, że scenarzyści stworzyli po prostu kolejną głupkowatą komedię romantyczną dla nastolatków i nie wiedzieli, jak ją sprzedać wytwórni, więc dopisali w tytule American Pie. Niestety, zadziałało.
Cała historia jest pozbawiona humoru. Do tego nie została napisana w klimacie serii, pod którą stara się podszyć. Jest to w sumie grzeczna opowieść o czterech dziewczynach szukających miłości. Mieliśmy już wiele takich filmów, ale z odwróconymi rolami. Bo zawsze to trzech czy czterech chłopaków zabiegało o serce tej samej dziewczyny. Rozumiem, taki znak czasu. Pokazujemy, że kobiety lubią seks tak samo jak mężczyźni. Jest to dla mnie oczywiste. Tylko czy musi być to tak słabo i bez pomysłu napisane?
Brak w tej historii tempa i jakichkolwiek zwrotów akcji. Napięcie jest płaskie jak puls nieboszczyka. Nic się tutaj nie dzieje. Już od pierwszej minuty wiemy, jak zakończy się ta opowieść. Mało tego, nawet jesteśmy w stanie przewidzieć bezsensowne slapstickowe żarty, które scenarzyści tu wsadzili. Nie wiem, kogo jeszcze śmieszy scena wyciągnięta niemal z kreskówki, w której nastolatka w samej bieliźnie wypada przez okno z drugiego piętra, ląduje w krzakach, po czym wstaje, otrząsa się i idzie do domu.
American Pie: Dziewczyny rządzą brakuje nie tylko ciekawej fabuły, ale także jakichkolwiek interesujących postaci. I nie mówię tylko o pierwszym planie, ale także drugim. Oprócz uczniów mamy dwójkę napalonych dorosłych. Ojca jednej z bohaterek i dyrektorkę szkoły. Ich wątek jest bezsensowny i na siłę próbuje wcisnąć jeszcze więcej kontekstów seksualnych do produkcji. Gdyby scenarzyści wpisali im coś więcej niż całowanie się na kanapie i polewanie się wodą z węża niczym z teledysku Playboya z lat 90., może byłoby to interesujące. Ale niestety, lenistwo zwyciężyło także na tym polu. Mało tego, w produkcji dosłownie na 2 minuty pojawia się Danny Trejo jako woźny w szkole i… nie wymawia ani jednej kwestii. Nic. Po prostu przechadza się z mopem i tyle. Po co zatrudniać tak charakterystycznego aktora tylko po to, by w jakiejś scenie bez słowa otworzył drzwi do swojej kantorka i sobie poszedł? Kompletny bezsens.
Wiem, że moja prośba nie będzie pewnie wysłuchana, ale dajmy już marce American Pie święty spokój. Uznajmy, że jej ostatnim rozdziałem był American Pie: Zjazd absolwentów z 2012 roku, a na resztę spuśćmy zasłonę milczenia. Dobrze?
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1952, kończy 72 lat