American Princess to serial, do którego podchodzi się bez żadnych oczekiwań. Szybko jednak się okazuje, że dostajemy coś abstrakcyjnego, absurdalnego i zarazem kuriozalnego pod każdym względem. Być może z powodu tego zaskakiwania wszystko staje się lepsze, niż można byłoby się spodziewać po serialu opartym na tak dziwacznym koncepcie. Oto Amanda, kobieta ze społecznych elit i świata Instagrama, która ma wyjść za mąż. Gdy jednak kilka godzin przed ceremonią, jej mąż ją zdradził, wszystko wywraca się do góry nogami. Kobieta przypadkiem trafia do miejsca, w którym czas przestał biec - festiwalu renesansu, gdzie pracownicy zabawiają przybyłych, żyjąc w świecie bez celebrytów, technologii i mediów społecznościowych. Amanda nagle postanawia tu zostać.
Brzmi dziwacznie, prawda? I tak też jest. Twórcy zaskakująco dobrze wykorzystują ten koncept do opowiedzenia historii, która w jakimś tam stopniu opowiada o problemach współczesności. O kulcie piękna, mediów społecznościowych, tabloidów i fałszywych przyjaciół. Nie jest to jednak najważniejsze, bo to przede wszystkim opowieść luźna, lekka i często przekomiczna. Zderzenie kobiety z wyższych sfer ze światem, gdzie - dosłownie - trzeba ubrudzić sobie ręce w odchodach, by zarobić na życie, stanowi perfekcyjny punkt wyjścia do wielu zabawnych scen. Potencjał takiego motywu jest wielki i w pierwszych odcinkach twórcy sprawiają niespodziankę wykorzystując go w bardzo rozrywkowy sposób. Czasem zaskakują, często rozśmieszają, zapewniając przyjemny czas z serialem, który dzięki wielu detalom wyróżnia się na rynku.
Jak można się domyślić, taki festiwal renesansu jest pełny specyficznych postaci, które tam pracują i starają się normalnie żyć. Zderzenie Amanady z tą wszechobecną dziwnością wypływającą z mieszkańców jest często najśmieszniejszym motywem, bo pozwala podkreślać ładunek komediowy American Princess. Czy to w kwestii szukania pracy na festiwalu przez Amandę, czy to przy jej nieporadnych próbach wykonywania różnych zadań, czy interakcji z bohaterami pod wpływem alkoholu. Wszystko ma taki wesoły niedorzeczny wydźwięk, dający pełne pole do popisu. Do tego świat jest budowany w taki sposób, że rzeczywistość festiwalu renesansu nie zawsze jest zgodna z panującymi poza nim obyczajami. Dzięki gamie różnorodnych, wzbudzających sympatię postaci i dość prostej historii, American Princess szybko staje się rozrywką opartą przede wszystkim na walorach komediowych, a część dramaturgiczna jest w tle. Czuć świadomy wybór tworzenia historii mający przede wszystkim zapewniać miły czas, bez większych ambicji, by budować wielkie emocje, czy szczególnie głęboką fabułę. A większy wątek w tym wszystkim jest i po pierwszych odcinkach widać, że ma szansę być przezabawny w kolejnych odcinkach.
American Princess to na razie pozytywna niespodzianka sezonu letniego w świecie serialu. Dostajemy rzecz niezwykle lekką, zabawną i wesoło absurdalną. Historia prosta, ale interesujące bez położenia akcentów na związki romantyczne czy obyczajowe, ale na tytułową bohaterkę zderzającą się z całkowicie inną rzeczywistością.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można mnie znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/