Aniela - recenzja serialu
Data premiery w Polsce: 11 czerwca 2025Aniela to nowy serial Netflixa z Małgorzatą Kożuchowską w roli głównej. Komedia, satyra, ale też trochę dramat. Po seansie pozostaje pytanie, czy świeże jak na polskie kino pomysły przełożyły się na dobry serial?
Aniela to nowy serial Netflixa z Małgorzatą Kożuchowską w roli głównej. Komedia, satyra, ale też trochę dramat. Po seansie pozostaje pytanie, czy świeże jak na polskie kino pomysły przełożyły się na dobry serial?

Aniela to serial, obok którego nie można przejść obojętnie – ze względu na to, co robi dobrze, ale też źle. To na pewno jakiś sukces. Produkcja nie jest ani fatalna, ani wybitna. Przez cały sezon oscyluje pomiędzy tymi dwoma aspektami; trochę wprawia w konsternację i budzi chęć przetrawienia tego, co się obejrzało. Nie mogę jednak pominąć zalet: ma naprawdę fajny, rozrywkowy styl, naturalnie i sprawnie wciąga w historię, a wizualny klimat podkreśla charakter serialu. To dobrze się ogląda, a po seansie możemy poczuć się w jakimś stopniu usatysfakcjonowani. Niestety gdzieś w głowie pozostaje "ale". Chyba za dużo jest tych "ale", by móc szczerze powiedzieć: warto było! Jednak po dość słabej promocji i z powodu braku większych oczekiwań Aniela pozytywnie zaskakuje. Jest pełna sprzeczności.
Stworzenie satyry na rzeczywistość nie jest łatwym zadaniem, ale chwała twórcom serialu Aniela, że się go podjęli. To sprawia, że po niezliczonych kryminałach w końcu dostajemy opowieść o czymś innym i z innego gatunku. I z pomysłem, który wydaje się specyficzny, bo to satyryczne spojrzenie nie zawsze działa. Jest w tym dużo obnażania hipokryzji elit społecznych – jakaś forma wyśmiania typowego klasizmu. Nie zabrakło oczywistych nawiązań do pewnych prawdziwych osób (raper z dobrego domu, który ma ojca uznanego prawnika). Tylko to jest w serialu taka loteria – raz działa, raz nie. Produkcja miała być komedią, ale rzadko bawi. Widać pomysł i obrany kierunek dla dialogów, jednak humor nie wybrzmiewa. Momenty, że coś miało być śmieszne, a nie jest, są aż nadto dostrzegalne. W tym aspekcie ma się wrażenie zmarnowanego potencjału. Satyra często popada w typowe klisze gatunkowe i fabularne, więc staje się mało wiarygodna.
Aniela wydaje się kreować realia w dość prosty sposób. Kobieta z elit jest odklejona od rzeczywistości, ale musi do niej trafić. Wydaje się, że twórcy z perspektywy wyobrażeń tej grupy chcieli pokazać, jak wyglądają biedne rejony społeczeństwa. Dlatego jest od groma stereotypów i znanych motywów – w postaciach, codzienności, a nawet w szkole, której bliżej do mrocznej amerykańskiej placówki w stylu Młodzi gniewni z lat 90. niż do polskiej, którą każdy z nas zna. To wydaje się z jednej strony świadome zagranie, by pokazać zderzenie z czymś, co kojarzy się z patologią (w kontekście fabularnym doskonale wpływa to na bohaterkę i jej przemianę). Z drugiej strony to wszystko okazuje się festiwalem oczywistości i przewidywalności; szczególnie że kluczem fabularnym staje się uliczny rap młodych bohaterek, które budują sympatyczną relację z Anielą. Czasem widać w tym dużo dobrych pomysłów, świeżości i kreatywności, ale pozostawia nas z niedosytem. Jest to zbyt ograne w światowym kinie. Jednocześnie mamy świadomość, że tego typu fabuł w Polsce nie powstaje zbyt wiele. Na końcu towarzyszyła mi następująca myśl: był w tym większy potencjał na coś mocniejszego w przekazie i wzbudzającego więcej emocji.
Chociaż rap w serialu Aniela jest kwestią sporną w związku ze stereotypami, nie mogę odmówić mu jakości, pomysłu i wykonania, bo daje wiele satysfakcji. Dobrze to brzmi, bity mogą się podobać, a niektóre wersy puentują wydarzenia trafniej niż dialogi. Najbardziej zaskoczyła mnie Magdalena Osińska jako raperka Pekin, która osiągnęła sukces dzięki ulicznemu rapowi. Fantastycznie wchodzi w rolę kobiety, która jednym spojrzeniem mogłaby zabić, a do tego – zwłaszcza w scenach freestyle'u – zadziwia kapitalnym flow i pokazuje poziom, na który aktorzy rzadko wchodzą. Niezwykle to działa i nadaje osobliwy charakter temu serialowi.
Aniela to jednak show Małgorzaty Kożuchowskiej, która w końcu dostała materiał wyzwalający jej talent. Nie wiem, czy widziałem ją w lepszej roli. Aktorka wylewa całą gamę emocji w Anielę, która intryguje, bawi, wzbudza sympatię, ale też irytuje. Kożuchowska błyszczy i sprawia, że przymykamy oko na wiele mankamentów wypływających ze scenariusza. Dodaje temu ogromnej wiarygodności i potrafi sprawić, że na poziomie emocjonalnym kupujemy wszystko. Może pod kątem scenariusza ta satyra mnie nie do końca przekonuje, bo humor nie wchodzi na oczekiwany poziom, ale świetna Małgorzata Kożuchowska na ekranie to bardzo pozytywne zaskoczenie. Jedyne, co wydaje się nietrafione i niepotrzebne, to łamanie czwartej ściany – Aniela często mówi do widza niczym filmowy Deadpool. To przekombinowane, bo nie wnosi nic do fabuły ani nie pozwala lepiej zrozumieć bohaterki. Nie dostrzegam w tym żadnego konkretnego celu.
Jestem pewien, że Aniela wzbudzi mnóstwo mieszanych odczuć, bo jest w tym serialu wiele sprzeczności, także pod kątem jakości. W tym szaleństwie jednak jest sporo świeżości i pomysłowości. Produkcja, mimo stereotypów i dość generycznych celów fabularnych, daje satysfakcję. Niedoskonałości fabularne na pewno wielu widzów odrzucą, ale w dobie, gdy w Polsce kręci się tylko historie kryminalne, Aniela wydaje się czymś przyjemnym i odświeżającym.
Poznaj recenzenta
Adam Siennica


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1966, kończy 59 lat
ur. 1987, kończy 38 lat
ur. 1977, kończy 48 lat
ur. 1976, kończy 49 lat
ur. 1959, kończy 66 lat

