Anioł burz: Ale to już było – recenzja książki
Data premiery w Polsce: 28 października 2015Trudi Canavan właśnie zafundowała nam kolejna, drugą już część cyklu Prawo Milenium. Anioł burz kontynuuję historię Rielle oraz Tyena, znanych z pierwszej części. Po wstępie do opowieści, jakim bez wątpienia była Złodziejska magia, czas na rozwinięcie i postawienie bohaterów przed prawdziwymi problemami – spójrzmy, jak to wszystko się udało.
Trudi Canavan właśnie zafundowała nam kolejna, drugą już część cyklu Prawo Milenium. Anioł burz kontynuuję historię Rielle oraz Tyena, znanych z pierwszej części. Po wstępie do opowieści, jakim bez wątpienia była Złodziejska magia, czas na rozwinięcie i postawienie bohaterów przed prawdziwymi problemami – spójrzmy, jak to wszystko się udało.
Udało się, tak jak zwykle zresztą. Trudi Canavan bez wątpienia jest pisarką utalentowaną, posiadającą umiejętności przyciągnięcia czytelników, wykreowania fabuły, która nie nudzi ani nie sprawia, że książkę odkładamy „na później”. Autorka pisze zgrabnie i barwnie, czasem lekko, czasem wzbudzając emocje. Jedynym problemem jest fakt, że wszystko, co czytamy w Angel of Storms, w pewien sposób pojawiło się w jej wcześniejszych dziełach. Choć w pierwszej części Prawa Milenium podobieństwa były obecne, mogliśmy cieszyć się dwójką bohaterów, przy czym jeden z nich był mężczyzną. Im bardziej jednak zagłębiamy się w drugi tom opowieści, tym lepiej widzimy, jak utartymi schematami podąża autorka. Rielle jest niemalże kopią wcześniejszych bohaterek z innych książek. Idea mocy, której nie rozumie, ale którą posiada, swoista „słodka” bezradność, poczucie wyjątkowości etc. Rielle, jej zachowania, możliwości czy późniejsze losy (bo czytając książki, nietrudno domyśleć się będzie, jak Rielle skończy i jakie decyzje podejmie) są wtórne, a choć za pierwszym razem jest ciekawie, czytanie o tej samej bohaterce z innym jedynie imieniem jest nużące.
Nieco lepiej wypada Tyen, a choć nadal zachowuje się nieco zniewieściale, zdecydowanie widać w nim powiew nowości – szkoda, że jeden z niewielu w książce. Nowa postać zdecydowanie ożywia historię, sprawiając, że chce się wracać do wątku jego i jego książki, choć obawiam się, że wiem, jak skończy się ta znajomość. Mimo pewnych niedociągnięć bardzo przyjemnie poznać kogoś nowego, co do którego nie będziemy mieli stuprocentowej pewności, jakie podejmie decyzję. Można więc machnąć ręką na niekiedy bardzo kobiece zachowania i mieć nadzieje, że Tyen nadal pozostanie barwną i rozwijającą się postacią.
Trudi Canavan naprawdę potrafi odrobić pracę domową, przez co nie można całkowicie krytykować książki. Druga część jest jeszcze bardziej wciągająca niż pierwsza, zwłaszcza że pojawia się w końcu długo oczekiwany… Właśnie, kto? Raen nie jest antagonistą (albo jeszcze nie zaczął nim być), nie jest również antybohaterem. Wiadomo natomiast, że Anioł burz owija historię właśnie wokół jego postaci. Ruch oporu, decyzje podjęte w kwestii Rielle oraz Tyena - wszystko to sprawia, że niecierpliwie czeka się na kolejną część. O ile główna oś fabularna (prawo millenium, kwestia następcy) jest raczej jasna, to pomniejsze kwestie, które nie doczekały się jeszcze rozwiązania, naprawdę interesują. Jak zwykle również autorka potrafiła opisać interesujący świat - czy też światy - oraz podróżników, którzy pojawiają się w wielu z nich.
Jeśli nie razi Was zbytnie czerpanie z własnej twórczości lub z Trudi Canavan spotykacie się po raz pierwszy, druga część Prawa Millenium jest naprawdę dobrą książką, dla fanów autorki obowiązkową. Jeśli jednak jest inaczej, należy się przygotować na przygody archetypicznej dla autorki postaci w świecie, który wiele swych praw również czerpie z poprzednich książek.
Poznaj recenzenta
Michał TalaśkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat