Anne z Redmondu - recenzja książki
Data premiery w Polsce: 24 sierpnia 2022Czy nowe tłumaczenia Ani z Zielonego Wzgórza są nam potrzebne? Jak najbardziej, bo dzięki nim zbliżamy się do oryginału!
Czy nowe tłumaczenia Ani z Zielonego Wzgórza są nam potrzebne? Jak najbardziej, bo dzięki nim zbliżamy się do oryginału!
W trzeciej części cyklu rudowłosa (może już nieco bardziej kasztanowa niż ruda jak marchewka) Anne Shirley (Cuthbert) rozpoczyna studia na Redmond College w Kingsport, pod nazwą którego krył się Halifax, gdzie Lucy Maud Montgomery przez jakiś czas mieszkała. Dlatego też pierwotny tytuł tej odsłony przygód panny Shirley nazywał się Anne of Redmond. To wydawca zmienił go na Anne of Island i odtąd wszystkie wydania w języku angielskim w ten sposób się zwały. Z kolei polskie tłumaczenia książki dotąd pojawiały się w dwóch formach – jako Ania na Uniwersytecie lub Ania z Wyspy. Najnowsza wersja tłumaczki Anny Bańkowskiej, uzgodniona z wydawnictwem Marginesy, przywróciła pierwotny tytuł wymyślony przez Lucy Maud Montgomery, oczywiście z zachowaniem polskiej gramatyki i oto mamy przed sobą Anne z Redmondu.
Anne po raz pierwszy wypływa na szersze wody, zaczyna naukę w college'u, nawiązuje nowe znajomości i przyjaźnie, choćby z bardzo niezdecydowaną w miłości Philippą – nieumiejącą wybrać między Aleciem a Alonsem, a na koniec decydującą się na kogoś zupełnie innego. Pomieszkuje w stancji pełnej haftowanych poduszek, a z czasem w uroczym domku „Ustronie Patty”. Doświadcza pierwszych, bardzo nieszablonowych oświadczyn przez pośredniczkę, publikuje pierwsze opowiadanie (choć nie ona je wysłała i nie ona okrasiła reklamą proszku do pieczenia), nadal przyjaźni się z Dianą Barry i Gilbertem Blaithem. Ponadto los stawia jej na drodze przystojnego nieznajomego, prosto z romantycznych wyobrażeń. Czy jednak to wystarczy, by młodziutka Anne się zakochała?
Rzecz jasna bohaterka co jakiś czas powraca do domu, czasem na wakacje, czasem na ślub, a czasem na pogrzeb, a w międzyczasie opowieść o jej życiu okraszają listy – te lakoniczne od Marilli, plotkarskie od pani Lynde, zabawne od małego Davy’ego i wiele, wiele innych. Są niczym słodkie rodzynki w świątecznym keksie. Sprawiają, że opowieść zyskuje nowy smak.
Zgrabnym zabiegiem edytorskim nowych wydań Anne z Zielonych Szczytów pozostaje opaska dodana do okładki, która przyjemnie splata nowe tłumaczenie z wcześniejszymi – dzięki niej dawna Ania na Uniwersytecie z ilustracją Bogdana Zieleńca nakłada się na projekt okładki Anne z Redmondu autorstwa Anny Pol.
Poznaj recenzenta
Monika KubiakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat