Arrow: sezon 6, odcinek 3 – recenzja
Arrow zamienia się powoli z serialu superbohaterskiego w rodzinny. Wątki związane z byciem herosem schodzą na dalszy plan, a jeśli ich uświadczymy, to przypominają trochę parodię. Tak przynajmniej wygląda to w wielu momentach tego odcinka.
Arrow zamienia się powoli z serialu superbohaterskiego w rodzinny. Wątki związane z byciem herosem schodzą na dalszy plan, a jeśli ich uświadczymy, to przypominają trochę parodię. Tak przynajmniej wygląda to w wielu momentach tego odcinka.
Serial Arrow przechodzi swoistą metamorfozę i równa się z Flashem pod względem liczby wątków rodzinno-miłosnych. Jednak na razie nie uświadczyliśmy realnego wątku głównego. Chyba że mają to być problemy tatusia-Olivera, które mogą całkowicie położyć ten serial.
Odcinek Next of Kin wywraca trochę świat Arrow do góry nogami. Zieloną Strzałą zostaje teraz John Diggle. Oliver postanawia iść na tacierzyńskie, a połączenie tej roli z byciem burmistrzem i superherosem jest niemożliwe. Dodatkowym problemem jest upierdliwa agentka FBI, która siedzi mu na ogonie i twierdzi (słusznie przecież), że to on biega (a właściwie biegał) w zielonym wdzianku po mieście i strzela do wszystkich przestępców. Dlatego Team Arrow musi radzić sobie sam, na własną rękę i wygląda to... różnie. Raz jest naprawdę komicznie, raz widowiskowo, a raz żenująco.
Scena, kiedy to Diggle już w stroju Green Arrow skacze z wieżowca, a Dinah śpiewem kanarka przerzuca go w odpowiednie miejsce, wyglądała widowiskowo, ale też trochę śmiesznie. Widać, że twórcy silą się na oryginalność i sięgają po dość egzotyczne pomysły. Dalej też jest nieźle. Diggle sprała wszystkich na kwaśne jabłko, stając się bohaterem nocy. Potem było już klasycznie: bohater musiał mieć kryzys, by po kilku motywacyjnych rozmowach znów być sobą i lać wszystkich po drodze.
Problemem wątku Team Arrow były nie tylko kłopoty Diggle'a z wcieleniem się w nową rolę, kiedy musi być samodzielnym przywódcą, lecz także postawa reszty drużyny. Mamy ludzi, którzy w ostatnim czasie walczyli z naprawdę trudnymi przeciwnikami, a tu właściwie tacy byle jacy przestępcy leją ich jak dzieci, ponieważ... nowy Arrow nie potrafił odpowiednio zdecydować. Kiedy wrócił mu rozum i umiejętność podejmowania naprawdę „trudnych” decyzji (kto komu ma lać po mordzie), wszyscy są świetni w walce wręcz. Można zwrócić uwagę również na to, jak wiele było kręconych scen. Niczym w operze mydlanej lub w filmie z kręcenia serialu, a nie jego końcowy efekt. Komicznie wyglądało zbieganie się bohaterów w jednym miejscu, a potem rozbieganie każdego w swoją stronę – na miarę Power Rangers. Owszem, tak się działo wiele razy, ale w tym epizodzie mocno kole w oczy.
Wątek „Daddycity” to również droga przez mękę. Wszystkie sceny Oliego z synem wyglądają sztucznie, a wątki są kreowane na siłę. Wejście Felicity, która ratuje całą relację Olivera z synem, tylko potęguje to wrażenie. Widać, że wszystko ma doprowadzić do tego, aby w trójkę tworzyli jedną wielką, szczęśliwą rodzinę. Trudno to kupić, a jeszcze trudniej w to uwierzyć. Już – porównując z Flashem – wątek Iris i Bary'ego wygląda o wiele wiarygodniej.
Słabo wypada również motyw agentki FBI, która z uporem maniaka prześladuje burmistrza Star City. Jest on, jak na razie, całkowicie zbędny. Niewiele wnosi do fabuły serialu, wyglądając bardziej na zapychacz czasu, niż wątek, który może w przyszłości wpłynąć na losy bohaterów. Oczywiście, wymusiło to przerzucenie stroju Zielonej Strzały z Olivera na Diggle'a, ale mimo wszystko było to nieuniknione, bo ten pierwszy woli już być tatusiem, a nie superbohaterem.
Niestety, kolejny odcinek Arrow zupełnie mnie nie przekonuje. Z teen dramy zrobiła się mała opera mydlana, w stylu Mody na sukces. Coraz mniej jest tu realnego serialu superbohaterskiego. Wydaje się, że postacie w przebraniach są właściwie tylko tłem dla rodzinnych, miłosnych i politycznych problemów Olivera Queena.
Źródło: zdjęcie główne: Jack Rowand/The
Poznaj recenzenta
Paweł SzałankiewiczDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat