Assassin’s Creed: Syndicate: Londynie, witaj! – recenzja
Data premiery w Polsce: 23 października 2015Paryż zmieniamy na Londyn, czasy rewolucyjne na ekspansję przemysłową, ale czy to wystarczy, żeby fanów udobruchać po średnim Unity? Oceniamy Assassin's Creed: Syndicate.
Paryż zmieniamy na Londyn, czasy rewolucyjne na ekspansję przemysłową, ale czy to wystarczy, żeby fanów udobruchać po średnim Unity? Oceniamy Assassin's Creed: Syndicate.
Po roku przerwy znów wkraczamy w odwieczny konflikt Asasynów i Templariuszy. Assassin's Creed: Syndicate przenosi nas w burzliwe czasy historyczne, oddając pod kontrolę gracza nie jednego Asasyna, ale parę - rodzeństwo niesfornych bliźniaków. Evie i Jacob Frye, jak każde rodzeństwo, kocha się jak brat i siostra, ale różnią się od siebie diametralnie - tak samo jak Assassin's Creed: Syndicate różni się od poprzednich części, chociaż nie zawsze te różnice przekładają się na pozytywną stronę gry.
Największą nowością w Assassin's Creed: Syndicate są właśnie bohaterowie, którym trzeba poświęcić kilka słów. Rodzeństwo Frye wychowuje się na prowincji gdzieś pod Londynem. Są oni prowadzeni w myśl kredo Asasynów i żyją zgodnie z tym, co owe zasady prawią. W pewnym momencie postanawiają się jednak zbuntować swemu zwierzchnictwu i na własną rękę udają się do stolicy Imperium Brytyjskiego. Bliźniacy kierują się jednym celem – odbiciem Londynu z rąk Templariuszy. Jakże sztampowe, prawda? Źli Templariusze sprawują władzę nad słabszymi i biedniejszymi, a dobre Bractwo musi im tę władzę odebrać. Schemat ten znamy od wielu lat i od wielu lat pozostaje on niezmieniony, a przez to nudny.
Czytaj także: "Assassin's Creed: Syndicate" ze sprzedażą poniżej oczekiwań
Rodzeństwo, chociaż jest bliźniętami, diametralnie różni się od siebie. Jacob reprezentuje sobą młodzieńczy i ryzykowny styl życia, z kolei Evie jest bardziej spokojna, zrównoważona, działająca wedle planu. Podczas swobodnego poruszania się po Londynie gracz może dowolnie zmieniać się pomiędzy postaciami. Obie posiadają bardzo podobne umiejętności, z lekkimi wskazaniami na style prowadzenia rozgrywki. Natomiast misje - czy to fabularne, czy poboczne - są ukierunkowane na daną postać. W momencie przystąpienia do takiego zdania postać bohatera zmienia się na tę właściwą.
Ciekawostką niech będzie fakt, że w Assassin's Creed: Syndicate zrezygnowano z poruszania się postaci w klasycznych zakapturzonych strojach jednoznacznie wskazujących na przynależność do Bractwa. Ubrania Evie i Jacoba bardziej przypominają klasyczne stroje londyńczyków z niższej klasy społecznej, które w czasach rewolucji przemysłowej można było podziwiać na ulicach Londynu. Kaptur zakładają tylko w wyjątkowych sytuacjach, w których gracz rozpoczyna skradanie się. W ten sposób bohaterowie nie wyróżniają się znacząco w szarej masie stolicy Imperium.
Wykonując zadania, zbieramy punkty doświadczenia. Są one przyznawane za każdą aktywność, z jaką w Assassin's Creed: Syndicate możemy się spotkać. Misje fabularne – są, misje poboczne – są, aktywność u sojuszników – również jest, interwencje publiczne – a jakże. Trudno w nowej grze Ubisoftu nie znaleźć czynności, za którą bohaterowie nie otrzymają nawet jednego punktu doświadczenia. Sprzyja to niezdrowej sytuacji, w której po przejściu 20 procent fabuły zabieramy się za realizację zadań pobocznych i „oczyszczania” Londynu, po czym okazuje się, że nasze postacie mają już niemal maksymalny poziom umiejętności.
Czytaj także: Serie gier wymagające restartu
Jak na złość Ubisoft postanowił tę drogę ułatwić i momentalnie możemy przeskoczyć do ostatniej sekwencji, by zająć się „tym głównym złym”. Tak, taka możliwość istnieje, kiedy z rąk Templariuszy odbijemy wszystkie dzielnice Londynu. Mając odpowiednio wysoki poziom doświadczenia bohaterów, likwidacja ostatniego celu z listy nie będzie trudna. Sama walka z nim to zaś wielkie rozczarowanie. Podobnie zresztą wygląda aktywność zawiązana z odbijaniem dzielnic miasta z rak Templariuszy. W każdej z nich znajduje się kilka miejsc, gdzie pod przymusem pracują nieletni lub gnieżdżą się Templariusze, których trzeba zlikwidować albo uprowadzić. Na początku takie rozwiązanie daje frajdę, jednak robiąc to po raz enty, a jest tego chyba z kilkadziesiąt, szybko popadamy w rutynę i odczuwamy znudzenie monotonnością rozgrywki. Ostatecznie jednak, przy założeniu, że przezwyciężycie wszechobecne znużenie i dobijecie do ostatniej aktywności na dzielnicy, czeka Was walka z jej „właścicielem”, czyli Templariuszem nią zarządzającym. Po szybkimi uporaniu się z nim dzielnica jest Wasza i możecie robić to samo w kolejnej i kolejnej, i kolejnej...
Wielkim plusem produkcji jest nabijanie doświadczenia dla obu postaci równocześnie. Obawiałem się, że Ubisoft, próbując sztucznie wydłużyć rozgrywkę, zmusi graczy do expienia jedną i drugą postacią, a tu takie miłe zaskoczenie. Zdobywając doświadczenie Jacobem, mamy też sposobność usprawnienia statystyk Evie i odwrotnie.
Sama rozgrywka nie odbiega od tego, co oferowały wcześniejsze odsłony cyklu. Walka z przeciwnikami jest dość prosta i polega na zadawaniu ciosów, parowaniu i kontrowaniu. Na początku może wydawać się to dość trudne do opanowania, ale wraz z rozwojem umiejętności walki bohaterów pokonywanie nawet większej liczby przeciwników na raz nie stanowi problemu, zwłaszcza że sami niespecjalnie kwapią się do rzucenia w wir walki. Sporadycznie starają się nas atakować, kiedy jesteśmy w zwarciu z innym wrogiem. Tak więc mnożnik combo bliski liczbie 100, a nawet wyższy nie stanowi żadnego wyzwania. Same pojedynki wyglądają jak kopia tego, co oferują najnowsze gry z Batmanem, czyli przynajmniej tutaj jest dobrze. Niestety przeciwnicy to jakieś mało inteligentne twory, które łatwo można wyprowadzić na manowce. Gdzie podziały się tamte czasy, gdy przyboczni gonili Asasyna po dachach? W tej części zjawisko to występuje sporadycznie.
Czytaj także: Historyczne postacie w „Assassin’s Creed: Syndicate”
XIX-wieczny Londyn stanowi ciekawą scenerię, ale Paryż w Unity zrobił na mnie większe wrażenie. Miasto, chociaż jest wielkie (naprawdę na ogrom mapy nie ma co narzekać), świeci pustkami. Nie to co stolica Francji z gry sprzed roku. Ludzi może mniej, ale wszelakich dorożek czy pojazdów konnych jest pod dostatkiem. Są nawet wozy strażackie, a niekiedy można trafić na zablokowane ulice, bo akurat trwa akcja gaśnicza. Każdym z tych pojazdów da się powozić, jednak różnicy w prowadzeniu furmanki czy ciężkiego strażackiego powozu konnego nie doświadczycie. Każdym jednym jeździ się tak samo. Pojazdy te mają także zastosowanie jako kryjówka, gdy chcemy schować się przed ścigającymi nas rzezimieszkami albo ukryć zwłoki. W przeciwieństwie do Unity w Syndicate nie ma zbyt wielu pomieszczeń, z których można skorzystać.
Zachowanie tłumu londyńczyków również pozostawia wiele do życzenia. Nie reagują na bohaterów z pogardą, kiedy ci transportują przez pół miasta zwłoki przeciwników, ale gdy załączymy tryb skradania, to już wytykają nas palcami i zachowują się niespokojnie, alarmując tym samym najbliższego strażnika w okolicy.
Assassin's Creed: Syndicate nie jest grą wolną od błędów. Widać, że Ubisoft wyciągnął wnioski z problemów Assassin's Creed: Unity, ale kilka bolączek tamtej produkcji jest obecnych również tutaj. Standardowo mamy do czynienia z "wypadaniem" poza mapę czy przerywnikami animowanymi, w których postacie są niewidoczne. Zdarza się, że NPC wiszą w powietrzu albo zachowują się wyjątkowo dziwnie. Czasami nawet do tego stopnia, że problemy te dotykają kluczowe dla powodzenia misji postacie i konieczne jest ponowne wczytanie gry. Kilka razy napotkałem również błąd CE-XXXXXX, którego efektem było wysypanie się gry do menu konsoli PlayStation 4. O dziwo, w zbugowanym AC: Unity nic takiego mnie nie spotkało.
Nie obyło się także bez spadków animacji. Szczególnie jest to widoczne podczas sekwencji z dużą ilością wartkiej akcji (wybuchy, walka z wieloma wrogami na raz itp.). Te niewielkie chrupnięcia płynności nie są szczególnie uciążliwe, ale obniżają ogólny komfort rozgrywki.
W sferze wizualnej Assassin's Creed: Syndicate prezentuje się co najwyżej poprawnie. Może na PC gra będzie wyglądała tak jak na zwiastunach, ale w tej chwili widać wyraźne odstępstwo od tego, czym nas kuszono w trailerach. Zdecydowanie lepiej sprawuje się udźwiękowienie, szczególnie w przemysłowych dzielnicach Londynu.
Assassin's Creed: Syndicate zapowiadało się na znakomitą grę mogącą przyciągnąć fanów serii, którzy sparzyli się na Unity. Ze smutkiem muszę jednak stwierdzić, że nie wszystko zagrało tak jak powinno, w efekcie czego otrzymaliśmy nudną produkcję z kiepskim zakończeniem, która oparta jest na schematach, od powielania których robi mi się niedobrze. Pomimo wielkich wad i problemów większą przyjemność z grania dostarczyło mi Assassin's Creed: Unity. Może za rok będzie lepiej...
PLUSY:
+ przyjemne udźwiękowienie,
+ system levelowania bohaterów,
+ dwóch bohaterów zamiast jednego,
+ epoka wiktoriańska,
+ walka à la Batman: Arkham Knight.
MINUSY:
– sporo błędów,
– niesatysfakcjonująca oprawa graficzna,
– słaba warstwa fabularna,
– powtarzalność i schematyczność,
– nuda.
Poznaj recenzenta
Michał CzubakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat