Attack on Titan - sezon 4, odcinek 29 (pierwszy odcinek specjalny) - recenzja
Attack on Titan po raz kolejny powrócił z finałowym sezonem – tym razem z pierwszym z dwóch odcinków specjalnych. Nie zabrakło dynamicznej akcji, dużych emocji oraz pięknie prezentującej się animacji od studia MAPPA.
Attack on Titan po raz kolejny powrócił z finałowym sezonem – tym razem z pierwszym z dwóch odcinków specjalnych. Nie zabrakło dynamicznej akcji, dużych emocji oraz pięknie prezentującej się animacji od studia MAPPA.
Studio MAPPA w bardzo specyficzny sposób postanowiło przedstawić zakończenie tego legendarnego anime, jakim jest Attack on Titan. Zamiast zamknąć historię w kilku epizodach, rozbili trzecią część 4. sezonu na dwa odcinki specjalne, trwające około godziny. I wydaje się, że to była dobra decyzja, aby zachować tempo wydarzeń i pozostawić widzów bez poczucia niedosytu przed wielkim i tym razem definitywnym finałem. Niestety studio nie powstrzymało się od tego, aby bieżący odcinek rozbić na kolejne dwie części fabularne. To bardziej skomplikowało sytuację i było niepotrzebne. Najwyraźniej nie znaleziono innego sposobu, aby wcisnąć blok reklamowy.
W tym odcinku specjalnym niemal wszystkie wydarzenia były zgodne z mangą. Jedynie na otwarcie przypomniano scenę z samego początku historii, gdy Eren obudził się pod pamiętnym drzewem w towarzystwie Mikasy. To dobrze korespondowało z retrospekcjami, które nastąpiły zaraz po niej. W końcu poznaliśmy prawdziwe uczucia głównego bohatera, który bezwzględnie rozdeptuje cały świat. Okazało się, że wcale nie jest bezdusznym mordercą. Jednak pragnienie spełnienia marzeń o wolności, uratowaniu przyjaciół i wybiciu tytanów pcha go ku koszmarowi. Eren to postać tragiczna. Yūki Kaji fantastycznie podkłada mu głos – dzięki niemu mogliśmy poczuć obezwładniający ból i żal antybohatera, gdy przepraszał Ramziego. Mocno przeżywał to, że zamorduje niewinnych ludzi – dzięki temu inaczej możemy odbierać poczynania Jaegera. To też wyjaśnia jego śmiech sprzed kilkunastu epizodów, gdy dowiedział się o ostatnich słowach Sashy. Wtedy upewnił się, że nie chce lub nie jest w stanie powstrzymać katastroficznego biegu wydarzeń. Podobnie było z Grishą, którego uważaliśmy za złoczyńcę, a tak naprawdę był ofiarą działań syna. Kolejny świetny zwrot, który wpływa na emocje widzów.
Wspomnienia Erena przeplatały się z bieżącymi wydarzeniami, czyli Dudnieniem, które dotarło do lądu. Tu rozgrywało się istne piekło – tytani miażdżyli wszystko na swojej drodze. Były to sceny szokujące, makabryczne i krwawe – studio MAPPA nie sięgnęło po żadną cenzurę. I dobrze, bo to znak, że traktują widzów poważnie. Podkreślało to, do jakich strasznych rzeczy doprowadził Eren. Muzyka intensyfikowała emocje w scenach, w których widzieliśmy śmierć Ramziego, jego brata i pozostałych. Dopracowana animacja sprawiała, że wydarzenia te wciskały w fotel. Końcówka sekwencji z małym Jaegerem powodowała ciarki na plecach.
Później – gdy przenosimy się na statek do Armina, który miał wizję Erena – tempo akcji spada. Nagle zaskoczono nas wymuszonym wątkiem romansowym między blondynem i Annie. Możliwe, że te uczucia u Arlelta można uzasadnić wspomnieniami Bertholdta, ale wielu widzów z pewnością skwituje ich wspólne niezręczne momenty miną podobną do Mikasy. W każdym razie bohaterka jasno wytłumaczyła swój brak zaangażowania w próbę powstrzymania Erena, choć jest to decyzja kontrowersyjna. To też jest ciekawe, bo wyrywa się z ram – okazuje się, że nie każdy bohater heroicznie chce uratować przyjaciela lub ocalić świat. Bohaterka po prostu straciła motywację do walki. Dodaje to realizmu historii.
Annie nie wie, że jej ojciec żyje, podobnie jak pozostali rodzice Wojowników. We wcześniejszych odcinkach sugerowano, że mogli zginąć w trakcie powstania czy Dudnienia, ale okazuje się, że udało im się dotrzeć do Fortu Salty. Tam rozegra się finałowa bitwa z tytanami i Erenem. Sprytnie rozwiązano ich wątek, aby byli w pobliżu walki o przetrwanie ludzkości. Nie zapomniano, że oni też przeżywają rozłąkę z dziećmi i mają potworne wyrzuty sumienia. W anime poświęcono wiele czasu na to, aby każdy mógł wyrazić swoje uczucia i zdanie – wzbogacając tym samym fabułę, która nie jest płytka. Nawet dowódca, który wysłał w stronę tytanów sterowce, miał okazję przemówić do ludzi i opowiedzieć o błędach, jakie popełnili dorośli. Na pochwałę zasługuje studio MAPPA za animację płonących tytanów i wielkiego szkieletu tytana Erena – po prostu nie ma się do czego przyczepić. Wykonali kawał dobrej roboty.
Najwięcej emocji w odcinku dostarczyła ucieczka samolotem przed tytanami. A nie byłoby ich, gdyby nie Floch, który pojawił się niespodziewanie, robiąc dziurę w zbiorniku paliwa. To był początek dramatycznych wydarzeń, ponieważ Hange postanowiła opóźnić pochód tytanów, poświęcając sprawie swoje życie, a właściwie serce. To było wspaniałe nawiązanie do Erwina i pozostałych zmarłych zwiadowców. Sekwencja jej manewrów powietrznych wyglądała efektownie – tak jak to powinno się prezentować w finałowych odcinkach. Najważniejsze, że jej śmierć wzruszała.
Trudno jednak zrozumieć decyzję Hange, która mianowała Armina na dowódcę grupy. Chłopak jest niepewny siebie, brakuje mu obiektywizmu. Tak naprawdę to Levi i Reiner trafnie przeanalizowali sytuację – dzięki nim tok myślenia Erena stał się zrozumiały. Dodatkowe emocje wywołała scena, gdy przenieśli się do świata ze ścieżkami. Desperacja przyjaciół poruszała. Do tego niewzruszony Jaeger rzucił im wyzwanie. Bohaterom pozostała już tylko walka. I jej przedsmak zobaczyliśmy w samej końcówce, gdy postacie rzuciły się z wysokości na Tytana Pierwotnego. Było to widowiskowe, ale króciutkie. Twórcy wykorzystali cliffhanger, którego mogliśmy się spodziewać.
Pierwszy odcinek specjalny finałowego sezonu Attack on Titan dostarczył odpowiednią dawkę emocji. Może nie był napakowany akcją, ale znakomicie podprowadził fabułę do najważniejszych momentów tego anime. Bohaterowie nie mają innej możliwości niż walka z Erenem, choć istnieją sposoby, które mogą go uratować (zabicie Zeke’a). Wszystko zostało obszernie wyjaśnione – nie ma poczucia, że coś umknęło scenarzystom. A nierozwiązane kwestie (jak pomysł Falco) znajdą swoje wytłumaczenie w ostatnim odcinku. Finał zapowiada się ekscytująco, szczególnie że studio MAPPA dobrze poradziło sobie z pierwszym odcinkiem specjalnym. Stoi przed nim trudne zadanie – zarówno pod względem animacji, jak i zakończenia, które czytelnikom mangi niezbyt przypadło do gustu. Jak wyjdzie? O tym przekonamy się dopiero jesienią 2023 roku!
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat