Avengers #06: Wieczni Avengers: Kapitan Ameryka rządzi! – recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 19 lipca 2017Czyżby opowieść o walce Avengers z inkursją wreszcie ruszyła z miejsca? Wydaje się, że tak, a wszystko za sprawą Kapitana Ameryki, który wraca do rozgrywki i jest bardzo wkurzony na swoich kolegów, którzy ożywili organizację Iluminatów.
Czyżby opowieść o walce Avengers z inkursją wreszcie ruszyła z miejsca? Wydaje się, że tak, a wszystko za sprawą Kapitana Ameryki, który wraca do rozgrywki i jest bardzo wkurzony na swoich kolegów, którzy ożywili organizację Iluminatów.
Wprawdzie na okładce tego komiksu znajdziemy tytuł Wieczni Avengers, z początku zaś postaci jest sporo, po prawdzie jednak w tej historii chodzi przede wszystkim o Kapitana Amerykę. Scenarzysta John Hickman wyraźnie ma słabość do tego bohatera, bo najpierw uczynił Steve’a Rogersa kluczowym strategiem w wojnie z Budowniczymi w Infinity, teraz zaś czyni go sumieniem ziemskich bohaterów i nadzieją na zakończenie inkursji bez poświęcania niewyobrażalnej liczby istnień. To w rękach Kapitana spoczywa ostatni z istniejących Kamieni Nieskończoności – kamień czasu, dzięki któremu bohater przemieszcza się do przyszłości, by lepiej rozumieć konsekwencje obecnych działań innych herosów.
Kapitan w Wiecznych Avengers jest aktywizowany, po tym jak w poprzednich albumach wypadł z rozgrywki w wyniku zaklęcia Doktora Strange’a, który wyczyścił mu pamięć, co był efektem tego, że Steve Rogers najpierw zniszczył Rękawicę Nieskończoności, chroniąc nasz świat przez inkursją, potem zaś nie godził się na niszczenie innych świtów, by ocalić nasz. Doktor więc, wraz z Iron Manem, Reedem Richardsem, Namorem i innymi członkami odnowionych Iluminatów, chce pozbawić go wspomnień odnośnie do tego, co planowali, by nie wchodził im w drogę.
Sęk w tym, że Kapitan zaczął sobie przypominać.
Wieczni Avengers są więc zapisem jego drogi do prawdy, co odbywa się m.in. poprzez szereg skoków w przyszłość, w które Kapitana i kilkoro z Avengers wyprawia kamień czasu. Mamy także charakterystyczne dla opowieści prezentowanie innych światów/rzeczywistości, co daje scenarzystom i rysownikom okazję do popisywania się wyobraźnią – najpierw w tym, jak Avengers będą wyglądać za lat kilkadziesiąt, później zaś już w budowaniu coraz odleglejszych przyszłości, aż do technologicznych osobliwości.
Album ten jest ciekawszy od poprzednich z serii Avengers, głównie dlatego, że praktycznie cały czas trzymamy się Kapitana Ameryki, więc opowieść jest dosyć spójna. Oczywiście, kolejne skoki nieco drażnią, bo ileż można oglądać te nowe rzeczywistości. Ostatecznie jednak fabuła w końcu rusza do przodu, a finał albumu zapowiada wielce ciekawą konfrontację, która wreszcie powinna ożywić tę nieco goniącą już w piętkę linię fabularną.
Co jednak warte podkreślenia – mimo iż z poziomem scenariusza bywa w Avengers i New Avengers różnie, jeżeli chodzi o warstwę graficzną, trudno narzekać. Podobnie w Wiecznych Avengers Leinil Yu spisuje się doskonale. Może więc wkrótce Hickman zrówna się poziomem z kolegami rysownikami?
Źródło: fot. Egmont
Poznaj recenzenta
Marcin ZwierzchowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat