Bad Boys for life - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 24 stycznia 2020Duet Smith-Lawrence powraca po 17 latach jako niezniszczalni Bad Boys. Czy w erze odgrzewanych hitów będą czymś więcej niż skokiem na kasę fanów kierujących się nostalgią? Przeczytajcie naszą recenzję Bad Boys for Life.
Duet Smith-Lawrence powraca po 17 latach jako niezniszczalni Bad Boys. Czy w erze odgrzewanych hitów będą czymś więcej niż skokiem na kasę fanów kierujących się nostalgią? Przeczytajcie naszą recenzję Bad Boys for Life.
Gdy w 1995 roku pierwsza część Bad Boys w reżyserii Michaela Baya trafiła do kin, widzowie szybko ją pokochali. Produkcja miała wszystko, czego można oczekiwać od kina akcji: wybuchy, pościgi, widowiskowe strzelaniny i ogromną dozę humoru. Połączenie dwóch komików, czyli Martina Lawrence’a ze wschodzącą gwiazdą, jaką w tym okresie był Will Smith, okazało się strzałem w dziesiątkę. Zresztą obie części przetrwały próbę czasu i do dziś są chętnie oglądane. Nic więc dziwnego, że od dawna próbowano zrealizować kontynuację, ale bez powodzenia. Kolejne scenariusze lądowały w koszu, a i panowie jakoś nie palili się do powrotu. Smith chciał sprawdzić się w bardziej poważnym kinie, a Lawrence skupiał się na stand upie i komediach familijnych. Jednak gdy zaczęli zaliczać dołki w swojej karierze, a nowe projekty dalekie były od sukcesów, powrót do dwóch niepokornych policjantów z Miami zdawał się coraz lepszym pomysłem. I tak w 2020 r. do kin trafiają Bad Boys for life, tyle że bez Baya, który woli tworzyć kolejne filmy o robotach. Choć reżyser nie zdystansował się od projektu kompletnie, bo zobaczymy go w zabawnym cameo.
Projekt trafił w ręce Adila El Arbi i Bilalla Fallaha, którzy może i nie mają wielkiego dorobku, ale swoją wizją przekonali producenta Jerry’ego Bruckheimera, że czują ducha tej serii. I mieli rację! Bad Boys for life to świetna kontynuacja, garściami czerpiąca z klimatu poprzednich części. Czas dla naszych bohaterów nie stanął w miejscu, co widać, i nikt tego nie stara się ukryć. No może oprócz Mike’a, który farbując siwą brodę, próbuje nieco ukryć oznaki starości. Marcus ma nadwagę, zostaje dziadkiem i postanawia przejść na zasłużoną emeryturę, czym jak zwykle wkurza swojego partnera. Faceta, który chce do końca swoich dni być czynnym funkcjonariuszem i woli polec na służbie niż w kapciach na kanapie. Starcie tych dwóch charakterów jest świetnie opowiedziane i jak zwykle wywołuje wiele salw śmiechu. Panowie znakomicie się uzupełniają, a ich riposty są celne i zabawne. Jakby przez te 17 lat nie wychodzili ze swoich ról.
Świat poszedł do przodu i twórcy nie dają o tym zapomnieć zarówno widzom, jak i swoim bohaterom. Czas samotnych strzelców dawno się skończył. W obecnych czasach zdominowanych przez nowe technologie trzeba działać w grupie. Szanować się i wspierać, w pracy i poza nią. Szacunek jest kluczem do sukcesu, a w tym wypadku także do przeżycia.
Scenariusz, który od pierwszej wersji przeszedł wiele przeróbek, może nie jest nadmiernie skomplikowany, ale wciąż dostarcza kilka ciekawych twistów, których widz nie będzie w stanie przewidzieć, oraz finał godny tej serii. Master plan czarnego charakteru, a raczej familii stojącej po drugiej stronie barykady, pomimo tego, że został ujawniony na samym początku filmu, potrafi trzymać w napięciu. A i bohaterowie zaskoczą nas swoimi decyzjami i prawdą, która jest mniej oczywista, niż mogłoby się wydawać.
Bad Boys to kino akcji, w którym ważnym, jak nie najważniejszym komponentem obok humoru są widowiskowe pościgi i strzelaniny. I tym razem jest tak samo. Nie ma znaczenia, czy jest to pościg ulicami Miami, Mexico City czy po prostu walka w jakimś opuszczonym hangarze czy hotelu. Wszystko jest tu dopięte na ostatni guzik. Sceny kaskaderskie są zrobione z efektem „wow”. Dział odpowiedzialny za układanie choreografii walk znakomicie wywiązał się z powierzonego zadania. Świetnie przygotowali zarówno Smitha, jak i Lawrence’a, by w scenach walki wręcz wyglądali wiarygodnie, ale i by same potyczki były widowiskowe.
Nowa odsłona oprócz tego, że dostarcza rozrywki, jest także świetną satyrą na telenowele i odgrzewanie starych tytułów w nieskończoność, z czego bohaterowie często się naśmiewają. Jednak Bad Boys for Life doskonale pokazuje, że gdy do kultowej marki podchodzi się z pomysłem, a nie tylko z chęcią zarobienia szybkiej kasy, to można odnieść sukces. Podstawa to scenariusz z nienaciąganą historią. Szkoda, że nie każdy twórca potrafi tak podejść do tematu.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat