Barry: sezon 1 – recenzja
Każdy z nas ma marzenia. Barry, który na co dzień jest płatnym zabójcą, postanawia, że chce zostać aktorem. Czy jednak taka zmiana zawodów jest możliwa? Oceniamy nowy serial HBO.
Każdy z nas ma marzenia. Barry, który na co dzień jest płatnym zabójcą, postanawia, że chce zostać aktorem. Czy jednak taka zmiana zawodów jest możliwa? Oceniamy nowy serial HBO.
Co siedzi w głowie płatnego mordercy? Czy czerpie on radość z wykonywanego przez siebie zawodu? Jak wyglądają jego relacje międzyludzkie? Na te pytania w dość pokrętny sposób starają się odpowiedzieć twórcy nowego serialu HBO Barry. Oto nasz tytułowy bohater wraca z misji w Afganistanie i zdaje sobie sprawę, że kompletnie nie wie, co ma w życiu robić. Wojna tak go wykręciła psychicznie, że jedyna rzecz, na której się zna i może ją spokojnie wykonywać, to zabijanie. Z pomocą przybranego wujka Fuchsa (Stephen Root) zaczyna więc przyjmować zlecenia. Podczas wykonywania misji dla czeczeńskiego gangu, Barry Berkman (Bill Hader) trafia przez przypadek na zajęcia aktorskie, podczas których budzą się w nim dawne emocje. Nagle zaczyna inaczej patrzeć na świat. Jest w stanie wyobrazić sobie siebie w domku z białym płotkiem, z żoną i dzieckiem u boku. Problem tylko w tym, że z tej pracy nie tak łatwo odejść - zwłaszcza gdy robi się biznesy z Czeczeńcami.
Barry to taki Dexter, tyle że w krzywym zwierciadle. Obaj bohaterowie nie wyobrażali sobie, że mogą mieć żony i dzieci, że pozwolą komukolwiek się do siebie zbliżyć. Jednak z biegiem czasu spotykają na swojej drodze ludzi, którzy im to umożliwiają. Zresztą kreacja Hadera jest bardziej zbliżona do tej Michaela C. Halla. W przypadku postaci Barry'ego jest to grupa aktorów, którzy na dodatkowych zajęciach starają się zdobyć potrzebne doświadczenie, by przebić się w biznesie. Zabójca znajduje tu zarówno miłość, jak i nowego mentora, który pozwala mu dostrzec sens życia. Brzmi to może trochę infantylnie, ale gdy dodamy do tego całą otoczkę zwariowanych twistów, barwnych postaci i niesłychanych zbiegów okoliczności, dostajemy opowieść, od której trudno się oderwać. Odcinki mają około 30 minut, więc akcja toczy się niezwykle szybko i sprawnie. Nie ma tu niepotrzebnych dłużyzn.
W tym zwariowanym świecie nie ma normalnych postaci. Każda jest przejaskrawiona w zwariowany sposób. Mamy na przykład mafię z Czeczeni, która próbuje pokazać swoim rodakom w domu, że w USA też można odnieść sukces. Gleen Flesher jako szef gangu i Anthony Carrigan jako jego prawa ręka to najdziwniejszy duet, jaki ostatnio widziałem w telewizji. Nieobliczany. Zabawny. Zaskakujący widza na każdym kroku. Zwłaszcza Hank grany przez Carrigana jest chyba najmilszym mafiosom, jakiego telewizja amerykańska kiedykolwiek widziała. Gość jest zafascynowany nowymi technologiami i niespecjalnie lubi zabijać innych ludzi, ale co tu robić, gdy tego wymaga od niego praca? Nie każdy lubi swoją pracę, ale żyć z czegoś trzeba. Do tego dochodzi jeszcze genialny Henry Andrew Winkler jako nauczyciel aktorstwa, któremu w zawodzie się nie powiodło, ale on jakoś tego nie dostrzega. Kreuje się na największego mentora dla młodych aktorów, jakiego Los Angeles kiedykolwiek widziało. Wisienką na torcie jest jednak Bill Hader jako tytułowy Barry. Jego postać jest jakby wyprana z emocji i dopiero z biegiem fabuły zaczyna się zmieniać, okazywać jakiekolwiek oznaki ludzkich uczuć. Nigdy wcześniej Hader nie zrobił na mnie tak dobrego wrażenia, jak w tym serialu.
Barry to komedia pomyłek, która daje do myślenia. Pokazuje bowiem rozdartego człowieka, który staje na rozstaju dróg i nie wie, w którą stronę ma iść. Czy porzucić dotychczasowe życie na rzecz zwariowanego porywu serca? W momencie, kiedy Barry zaczyna wątpić we wszystko, co do teraz robił, jego sytuacja zaczyna się coraz bardziej komplikować. I to jest w tym serialu najlepsze. Gdy widzowi wydaje się, że sytuacja nie może być jeszcze dziwniejsza, twórcy udowadniają, że może. Nie ma dla nich żadnych ograniczeń. A historie, które tworzą, są niezwykle dobrze napisane i dopracowane. Każda postać, nawet taka, która pojawia się tylko na chwilę, jest pieczołowicie skonstruowana. Ma swój charakter, dzięki czemu zapada widom w pamięci.
Serial składa się z 8 odcinków i stanowi zamkniętą całość. Może się więc okazać, że twórcy nie będą kontynuować opowieści o Barrym. Byłaby to szkoda, bo fajnie się ten świat wykreowany przez Aleca Berga i Billa Hadera ogląda.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat