Baśnie #17: Dziedzictwo wiatru – recenzja
Data premiery w Polsce: 8 kwietnia 2016Po pokonaniu Pana Mrocznego wśród Baśniowców zapanował pokój. W serii Billa Willinghama zaś nuda – Baśnie powoli zbliżają się do finału, tymczasem zaliczamy już drugi z rzędu słaby tom.
Po pokonaniu Pana Mrocznego wśród Baśniowców zapanował pokój. W serii Billa Willinghama zaś nuda – Baśnie powoli zbliżają się do finału, tymczasem zaliczamy już drugi z rzędu słaby tom.
Siedemnaście tomów komiksowej historii to naprawdę dużo, można więc zrozumieć, że następuje spadek formy. W Baśniach jednak dotychczas, choć zdarzały się lepiej czy gorzej opowiedziane historie, działo się na tyle dużo, że przynajmniej na brak akcji nie sposób było narzekać. Tymczasem Fables Vol. 17: Inherit the Wind to po prostu fabularny zapychacz, w którym może i dochodzi do pewnego ważnego wydarzenia, ale ekscytować się nim nie sposób.
Willingham pisze, jakby nie wiedział, po co popycha tę historię do przodu. Kilka tomów wcześniej Baśniowcy pokonali Adwersarza, w poprzednim albumie poległ demoniczny Pan Mroczny, powstała więc potrzeba wskazania nowego wątku głównego. Tego jednak nie ma. Róża Czerwona poznaje innych agentów Nadziei, spośród dzieci Bigby’ego i Śnieżki wybierany jest nowy Wiatr Północny, a Buffkin wznieca rebelię, w sumie jednak ciekawy jest chyba tylko wątek Róży, a to dlatego, że Willingham w interesujący sposób pokazał nam znane postacie, jak choćby we wzruszającej scenie z Dziewczynką z zapałkami.
Jednocześnie widać, że w tej serii jest jeszcze miejsce na wielkość, że Bill Willingham ma talent do opowiadania mrocznych baśniowych historii, którym bliżej do grozy niż do bajek, gdzie pod pierwszą warstwą kryją się kolejne znaczenia, ukryte smaczki. Dowodem na to świetne historyjki zamykające ten album, rysowane przez różnych artystów, krótkie, ale niekiedy bardziej treściwe niż ten cały tom.
Może Fables Vol. 17: Inherit the Wind wypadłoby lepiej, gdyby było czytane razem z kolejnym tomem, w którym, jak się domyślam, akcja ruszy do przodu, zwłaszcza w wątki dzieci Śnieżki. Wtedy ten album okaże się po prostu wstępem do większej opowieści. Sam, niestety, nie sprawdza się jako coś szczególnie wartego uwagi, nawet dla zagorzałych fanów serii. Pomijać go nie polecam, ale poczekać na kolejną premierę i wtedy wrócić, trzymając już tom osiemnasty na półce – jak najbardziej.
Źródło: Grafika główna: Egmont
Poznaj recenzenta
Marcin ZwierzchowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat