Baśnie #19: Królewna Śnieżka – recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 7 grudnia 2016Coraz wyraźniej czujemy, że serial Billa Willinghama zbliża się do finału. Coraz lepsze też dostajemy fabuły. Jedyną wadą tej nowej jest jej epizodyczność – ot, pojawia się nowy wróg, z którym bohaterowie mierzą się w tym jednym konkretnym tomie.
Coraz wyraźniej czujemy, że serial Billa Willinghama zbliża się do finału. Coraz lepsze też dostajemy fabuły. Jedyną wadą tej nowej jest jej epizodyczność – ot, pojawia się nowy wróg, z którym bohaterowie mierzą się w tym jednym konkretnym tomie.
Po tym, jak Baśniowcy pokonali najpierw Adwersarza, a niedługo później Pana Mrocznego, w zasadzie zabrakło w opowieści Willinghama jednego głównego wątku, czegoś, co skupiałby fabułę i przede wszystkim pchało ją jakoś spójnie do przodu. Zamiast tego Baśnie rozbiły nam się na wiele mniejszych historii, z których spora część kluczyła nieco bez celu, z wyróżniającym się wyłącznie spojrzeniem na Śnieżkę, Bigby’ego i ich dzieci. Przykładem na to ostatnie był choćby poprzedni tom serii, Fables, Vol. 18: Cubs in Toyland, będący najlepszym od dłuższego czasu.
Z tego powodu cieszy, że w Królewnie Śnieżce kontynuujemy ten wątek (choć najpierw czeka nas dosyć długi, ostatni akt opowieści o Bufkinie i Krainie Oz), co może sugerować, że Bill Willingham odnalazł nową-starą główną linię fabularną i już do końca (Fables Vol. 19: Snow White to tom dziewiętnasty z dwudziestu dwóch) będzie poświęcał uwagę i strony tylko/głównie jej. Cieszy to podwójnie, bo akurat Śnieżka i Wilki Zły Wilk to najlepsze postacie serii, więc jeżeli z kimś spędzać więcej czasu, to trudno o lepszych kandydatów (no, może poza Muchołapem).
Smuci natomiast fakt, że ponownie podczas lektury można odnieść wrażenie, że tak jak na opowieść o konflikcie Baśniowców z Adwersarzem scenarzysta miał pomysł i ta historia przestawiana nam była wedle spójnego planu, tak później (a więc mniej więcej od tomów dwunastego/trzynastego) fabuła była ciągnięta na siłę, z lepszymi i gorszymi zrywami. Bo wprawdzie Królewna Śnieżka powinna zaliczać się do tych drugich, nie sposób jednak nie zauważyć, że pojawiający się w niej przeciwnik wyskakuje niczym królik z kapelusza, by spełnić swoją rolę w większej opowieści (dochodzi do bardzo ważnego dla Baśni wydarzenia), a następnie szybko i niespodziewanie zniknąć. Taki mąż ex machina (bo chodzi o małżonka Śnieżki).
Mimo narzekania na tę epizodyczność Baśni i wyraźne problemy na szerszym planie, trzeba przyznać, że jako samodzielny tom Królewna prezentuje się więcej niż dobrze. Willingham może nie był w stanie wykrzesać z siebie drugiej wielkiej opowieści dla Baśniowców, wciąż jednak radzi sobie w szczegółach – świetnie buduje napięcie, ma talent do zapędzania postaci w kozi róg, dawania czytelnikom nadziei, że niczym w baśniach ktoś ocali wszystkich w ostatniej chwili, by ostatecznie dać nam słodko-gorzki finał; umie dotrzeć do odbiorców, poruszyć, co jest wielką sztuką.
Trzeba też pochwalić zarówno Shawna McManusa, odpowiedzialnego za wątek Bufkina, jak i Marka Buckinghama, stałego rysownika serii, za świetną oprawę graficzną. Ten pierwszy pokazuje tu ciekawy, nowy dla Baśni, ale jednocześnie idealnie pasujący do nich styl, drugi zaś popisuje się zwłaszcza w scenach walk, wielokrotnie zaskakując ciekawym planowaniem kadrów i myśleniem o całych planszach.
Z połączenia pracy Willinghama, Buckinghama i McManusa powstał więc bardzo udany tom Baśni, cierpiący głównie jeżeli patrzeć na niego jako na fragment większej całości.
Źródło: fot. Egmont
Poznaj recenzenta
Marcin ZwierzchowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat