„Batman: Arkham Knight”: Nowy, większy, lepszy – recenzja
Data premiery w Polsce: 23 czerwca 2015Rockstedy udowodniło, że potrafi robić gry z Mrocznym Rycerzem, które zasługują na uznanie. "Batman: Arkham Knight" jest zwieńczeniem ich dorobku artystycznego, ale czy grą idealną w każdym calu? Recenzja dotyczy wersji na konsolę PlayStation 4.
Rockstedy udowodniło, że potrafi robić gry z Mrocznym Rycerzem, które zasługują na uznanie. "Batman: Arkham Knight" jest zwieńczeniem ich dorobku artystycznego, ale czy grą idealną w każdym calu? Recenzja dotyczy wersji na konsolę PlayStation 4.
Lata wyczekiwania i wreszcie jest: "Batman: Arkham Knight" – najlepsza, największa i najwspanialsza growa opowieść o Mrocznym Rycerzu, której akcja rozgrywa się, jak we wszystkich innych odsłonach "Batmana", podczas jednej z nocy. Historia przedstawiona w nowej grze studia z Londynu po raz pierwszy pozwala graczom zmierzyć się z kimś innym niż Jokerem jako głównym antagonistą herosa DC Comics. Co wcale nie oznacza, że Mr. J jest nieobecny w grze, wręcz przeciwnie – chociaż nie żyje, to z głowy Bruce’a wyjść nie chce. "Batman: Arkham Knight" także po raz pierwszy pozwala nam zasiąść za sterami wypasionego i pełnego gadżetów Batmobilu.
Ale zacznijmy od początku. W "Batman: Arkham Knight" Mroczny Rycerz musi się mierzyć z zagrożeniem, które nie tylko jest w stanie zniszczyć całe Gotham, ale również ujawnić całemu światu sekretną tożsamość, skrupulatnie skrywaną pod maską nietoperza. Scarecrow opracował nowy środek chemiczny, który nie tylko pobudza receptory odpowiedzialne za strach, ale ostatecznie doprowadza zainfekowanego do śmierci. Mieszkańcy Gotham w przerażeniu opuszczają swoje domy, co zresztą jest na rękę twórcom – w ten sposób można tłumaczyć, dlaczego w kilkumilionowym mieście jest tak mało NPC, a sporo zbirów błąkających się po mrocznych zakątkach Gotham.
[video-browser playlist="725980" suggest=""]
Zasadniczo rozgrywka w grze się nie zmieniła. Cały czas mamy do czynienia z perfekcyjnym systemem walki oraz levelowaniem postaci. Nie ma tutaj większych urozmaiceń, bo te nie są potrzebne. Po co naprawiać coś, co i tak jest już perfekcyjne? No właśnie. "Batman: Arkham Knight" w tej materii nie potrzebował rewolucji, wystarczyła ewolucja, a ta się pojawiła pod postacią Batmobilu. Rocksteady wprowadziło ciekawy gadżet, który jest dość istotny dla fabularnej sfery gry. Skłamałbym, gdybym napisał, że Batmobil jest tylko dodatkiem. Wręcz przeciwnie - pojazdu Mrocznego Rycerza jest sporo i dla jednych może okazać się sprzętem, którego jest zdecydowanie za dużo w grze, ale wystarczy tylko korzystać z niego z umiarem i rozdzielać czas równomiernie pomiędzy jazdę samochodem a szybowanie w powietrzu. Koniec końców to od gracza zależy (poza fabułą), w jaki sposób będzie się poruszał po mrocznym Gotham. Szybsza metoda to naturalnie Batmobil, ale nie jest tak, że gracz nie ma wyboru.
"Batman: Arkham Knight" w warstwie fabularnej jest grą krótką. Ot, kilka godzin świetnej przygody z głupkowatym zakończeniem, szczególnie tym, w którym nie zrobimy wszystkiego, co jest potrzebne, aby odblokować pełny ending gry. Robić co jest - i to sporo. W grze znajdziemy kilka charakterystycznych postaci, jak Dwie-Twarze, Riddler czy Man-Bat, z którymi związane są zadania poboczne. Wykonując je, zdobywamy nie tylko doświadczenie potrzebne do ulepszenia ekwipunku Batmana oraz gadżetów Batmobilu, ale także do wypełnienia paska oznaczającego postęp w zatrzymaniu kluczowych złoczyńców Gotham. Od jego poziomu uzależniony jest filmik, jakim przyjdzie nam zakończyć przygodę z "Batman: Arkham Knight". Żeby obejrzeć właściwe zakończenie, trzeba się trochę napocić. Ponadto zadań pobocznych nie da się wykonać od początku do końca na jednym podejściu. Rocksteady tak je skonstruowało, że w pewnym momencie napotkacie ścianę nie do przebicia. Żeby dalej móc kontynuować siedquest, trzeba pochylić się nad misjami fabularnymi.
W tej części cyklu zdecydowano się urozmaicić rozgrywkę, wprowadzając funkcję dualplay. Nie jest to niestety kooperacja, ale w określonych momentach w grze możemy walczyć postacią towarzyszącą Batmanowi. Czasami jest to Robin, czasami Nightwing, a innym razem Catwoman. Walki przeprowadzone w ten sposób są bardzo efektowne, szkoda tylko, że występują tak rzadko.
[video-browser playlist="725981" suggest=""]
To jednak było już znane przed premierą gry, ale do czasu jej premiery nikt nie wiedział, kim jest tytułowy złoczyńca gry. W "Batman: Arkham Knight" wprowadzono nowego przeciwnika – stworzonego na potrzeby gry – który wcale nie jest taki tajemniczy, jak się to mogło wydawać. Szybko dowiadujemy się, że za kreacją Rycerza Arkham stoi największy wróg Batmana, notabene już nieżyjący. To on stworzył maszynę do zabijania, która teraz pracuje dla Scarecrowa, a dzięki wiedzy, jaką Arkham Knight nabył przed przemianą, żadne tajemnice Bruce’a nie są dla niego czymś nowym. W końcu kto jak kto, ale przyjaciel (choćby dawny) wie sporo o swoim kompanie.
Warner Bros. wraz z Rocksteady zadbało nie tylko o to, żeby "Batman: Arkham Knight" przyniósł powiew świeżości dla serii, ale także, żeby gra miała swój wyjątkowy charakter. Charakter, który zawdzięczamy świetnej oprawie dźwiękowej i znakomitej roli aktorów, którzy zresztą, jak w każdej z gier o Mrocznym Rycerzu od WBIE, dali radę. Również radę dała oprawa graficzna, która skutecznie oddaje ponury klimat Gotham. Grafika, chociaż nie najważniejsza, z pewnością nie jest bez wpływu na ogólny odbiór gry. Ta w "Batman: Arkham Knight" to światowa czołówka.
Serce się kraje na myśl o tym, że nie każdy może cieszyć się taką wspaniałą produkcją. Podzielam frustrację graczy, którzy przynajmniej w teorii mieli otrzymać najlepszą wersję gry. Mowa tutaj o graczach pecetowych. Ci, którzy kupili tytuł na tę platformę, w większości przypadków nie mogą cieszyć się rozgrywką na najwyższym poziomie. Port gry na PC to największy tegoroczny zawód, z jakim przyszło nam się w branży spotkać. Chciałbym i życzyłbym, żeby wszyscy mogli cieszyć się z gry tak, jak ja się cieszyłem, ogrywając wersję na konsoli PlayStation 4.
Należy dodać, że gra jako tako nie posiada trybu rozgrywki wieloosobowej, ale dzięki serii wyzwań można było stworzyć tabelę z wynikami, która... przez pierwsze kilkanaście dni od premiery kompletnie nie działała.
[video-browser playlist="725982" suggest=""]
Słów kilka o dodatkach dostępnych na PlayStation 4. Zawsze byłem przeciwny takimi wciskanym na siłę rozszerzeniom, które są po to tylko, żeby były i skusiły potencjalnego klienta na tę, a nie inną wersję gry. W "Batman: Arkham Knight" mamy takich kilka. W pierwszej kolejności skupię się na fabularnych rozszerzeniach dotyczących Harley Quinn oraz Red Hooda. Kpina nazywać to fabularnym DLC, kiedy zawartość dodatków ogranicza się do kilku killroomów i filmików wieńczących add-on. Troszkę lepiej sprawa wygląda z pakietem DLC na czasową wyłączność PlayStation 4. Zestaw kilku wyzwań, w większości związanych z Batmobilem, to jeszcze coś, co można znieść, aczkolwiek również dla wybranych, którzy za cel wyznaczają sobie zrobienie w grze wszystkiego, co można w niej zrobić. W mojej ocenie żadne z tych DLC nie jest warte ustalonej ceny.
Londyńskie Rocksteady grą "Batman: Arkham Knight" udowodniło, że temat Batmana nie ma tajemnic przez twórcami z Wielkiej Brytanii. Jest to doskonałe zwieńczenie trylogii tego dewelopera oraz jedna z lepszych gier pierwszego półrocza 2015. Bez dwóch zdań zasługuje na to, żeby znaleźć się na Waszych półkach z grami wideo.
PLUSY:
+ interesująca fabuła,
+ oprawa graficzna i dźwiękowa,
+ konstrukcja zadań pobocznych,
+ Batmobil,
+ efektowny dualplay.
MINUSY:
– brak klasycznych walk z bossami,
– problemy z tablicą wyników w wyzwaniach do wykonania.
Poznaj recenzenta
Michał CzubakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat