Batwoman: sezon 2, odcinek 11 - recenzja
W Batwoman jeszcze nie przedstawiono nowej Kate Kane, ale przewidywalny wątek Alice buduje ciekawy potencjał na przyszłość.
W Batwoman jeszcze nie przedstawiono nowej Kate Kane, ale przewidywalny wątek Alice buduje ciekawy potencjał na przyszłość.
Wątek Alice w 2. sezonie Batwoman zdecydowanie należy do bardziej interesujących. Bohaterka powoli wychodzi z określonego w pierwszym sezonie stereotypu opartego na związku z siostrą. Krok po kroku staje się ciekawszą postacią. Jej wątek jest oczywiście przewidywalny już od jakiegoś czasu, bo aż nadto było widać cel, do którego twórcy dążą. Nie traktuję tego jako wadę, bo tworzenie z niej antybohaterki przebiegało sprawnie i miało sens. Ten odcinek idzie za ciosem. Daje nam przemyślane sceny sesji z Enigmą, pokazujące zmiany zachodzące w głowie Alice, na które miały wpływ "śmierć" Kate i uczucie do Oceana. Dlatego też finał tego wątku nie jest motywem budowanym na zasadzie twistu czy zaskoczenia. Cały czas czuliśmy, że droga Alice prowadzi do powrotu Beth. To następuje w momencie, gdy Enigma cofa swoje hipnotyczne zaklęcia, by odblokować wspomnienia i części osobowości. To będzie o tyle interesujące, że Alice jest teraz Beth, wiec jej psychopatyczna osobowość powinna w tym momencie zmienić ją w pokrzywdzoną przez los kobietę z problemami. Oczywiście wiemy, że w pierwszym sezonie nic na to nie wskazywało i jest to wyciągnięte jak królik z kapelusza. Jednak czy można narzekać, skoro te rozwiązania w jakimś stopniu wymazują błędy pierwszej serii? Tutaj jest budowany potencjał na co, by Beth stała się jeszcze ciekawszą bohaterką. Stawiam, że teraz wyjdzie z tego miks pomiędzy Alice i Beth.
Twórcy aż nadto bawią się w Szybkich i wściekłych. Sceny z samochodami nie kryją swoich inspiracji i trudno kogokolwiek za to winić: jak czerpać, to od najlepszych. Cały motyw z transportem i pracą pod przykrywką dobrze napędził rozwój wątku, bo pokazał ponownie, że Sophie zależy i - co nawet wydaje się ważniejsze - że Ryan wciąż nie ma doświadczenia jako Batwoman. To ją świetnie wyróżnia na tle pierwszego sezonu, bo Kane była tak idealna, że aż to bolało. Dobrze, że Ryan jest bardziej ludzką bohaterką.
Starcie z Czarną Maską wypada tak sobie, prawdopodobnie przed pandemię. Taki boss powinien być otoczony przez armię, a przeważnie widzimy go solo lub z kilkoma zbirami. Wiadomo, że ten wielki, groźny facet nie musiałby brudzić sobie rąk. Przynajmniej ma to istotny wpływ na, jak się okazuje, ważną relację Ryan z Sophie, więc dobrze, że coś z tego wyciągnęli.
Problem tego odcinka to Kruki. Uzależniony Kane - zachowujący się tak stereotypowo, jak tylko to możliwe - wypada nudnawo i trochę irytująco. Mamy też nowego oficera, który odnajduje krew Batwoman po walce. Jeśli ten wątek pójdzie tak banalnym torem rozszyfrowania tożsamości protagonistki, będzie to totalnym pójściem na łatwiznę.
Batwoman na tym etapie 2. sezonu jest serialem solidnym, który dobrze się ogląda. Udowadnia, jak wiele dobrych wniosków wyciągnięto. Nie jest tak źle, ale nie ma też rewelacji.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1946, kończy 78 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1979, kończy 45 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1978, kończy 46 lat