Belle Epoque: sezon 1, odcinek 4 – recenzja
Czwarty odcinek Belle Epoque nie zmieni raczej opinii widzów o tym serialu – jest wciąż estetycznie i nudno, a do tego co gorsza, przewidywalnie.
Czwarty odcinek Belle Epoque nie zmieni raczej opinii widzów o tym serialu – jest wciąż estetycznie i nudno, a do tego co gorsza, przewidywalnie.
Tym razem w pewnej krakowskiej willi dochodzi do makabrycznego, podwójnego zabójstwa. Ofiarą jest major Ludwik Hartmann oraz jego żona. Przeżyły jedynie dwie córki Hartmannów, które znalazły schronienie w domu sąsiadów. Jan Edigey-Korycki wraz z Henrykiem Skarżyńskim i jego siostrą Weroniką odkrywają, że całe zdarzenie nie było tylko prostym napadem rabunkowym – starsza Hartmannówna wyraźnie plącze się w zeznaniach. Tymczasem Konstancja zamierza powrócić do Jana, który postanawia odnaleźć zabójcę Lucjana.
Tak pokrótce mają się wydarzenia w czwartym odcinku Belle Epoque. Generalnie cała sprawa zabójstwa małżeństwa Hartmannów nie jest może i bardzo prosta, ale nie da się zaprzeczyć, że kryminalna intryga szyta jest tu grubymi nićmi. Już mniej więcej w połowie odcinka widz nie ma większego problemu, aby poskładać fakty w całość, a wyraźnie rozmijająca się z prawdą Faustyna Hartmann tylko potwierdza domysły oglądających. Naprawdę – każdy, kto ogląda masowo seriale kryminalne nie będzie szczególnie zaskoczony rozwiązaniem zagadki, a jest nią jak to często bywa, zakazana miłość.
Serialowi zarzucało się do tej pory zbytnie przeestetyzowanie – pod tym względem nic się nie zmieniło. Wnętrze szpitala, w którym przebywają córki Hartmannów jest wręcz prześliczne, ściany tak idealnie pomalowane na przyjemny odcień niebieskiego, a jedyne rysy na tym perfekcyjnym obrazku to lekko podniszczone meble przy łóżku Faustyny oraz sam mebel, na którym leży. Żeby i dzisiaj szpitale były takie ładne… Generalnie wnętrza często sprawiają wrażenie pustawych, jakby życie w nich toczyło się tylko od czasu do czasu.
Gdyby wskazać najgorsze sceny tego odcinka, bez wątpienia byłyby to rozmowy Jana Edigeya-Koryckiego z Konstancją na cmentarzu oraz, pod koniec odcinka, w powozie. Nie mam pojęcia jak to się stało, ale jednak nie da się nie zaśmiać w trakcie ich ckliwego dialogu, który żywcem przypomina frazesy wypowiadane przez bohaterów Harlequinów. Każda ich rozmowa zdaje się być raczej wymianą opinii, a romansu w nich tyle, co kot napłakał. Paweł Małaszyński oraz Magdalena Cielecka nie sprawiają wrażenia szczególnie zaangażowanych we własną grę aktorską… Już znacznie lepiej wypada Vanessa Aleksander w roli Mileny. Przynajmniej stara się grać. Dobrze ogląda się też Eryka Lubosa wcielającego się w Henryka Skarżyńskiego.
Niestety, w trakcie seansu ma się nieustanne wrażenie, że to wszystko to i tak tylko zżynanie z Ripper Street. Serial BBC przynajmniej wywołuje emocje, a w czwartym odcinku Belle Epoque niby mamy jakiś dramat na tle uczuciowym, ojca-alkoholika, bohaterów z problemami, ale to tylko taka wydmuszka, ładnie wyglądająca na wewnątrz, ale pusta w środku. Pustota jest szczególnie wyczuwalna w trakcie scen, w tle których gra jakiś współczesny utwór – zabieg świetnie sprawdza się w Peaky Blinders, ale w przypadku, kiedy dzieje się coś znaczącego i angażującego widza. Naprawdę zmarnowano potencjał muzyki, ponieważ piosenki wpadają w ucho i paradoksalnie odciągają uwagę od seansu…
Wygląda na to, że najlepszym elementem Belle Epoque pozostanie czołówka, ewentualnie jeszcze kostiumy. Może gdyby wydłużyć odcinki, byłaby jakaś szansa na lepsze poznanie bohaterów, a tak oglądamy teatr telewizji w ładnych wnętrzach, na tle mniej ładnych zbrodni.
Źródło: zdjęcie główne: TVN/Mirosław Sosnowski
Poznaj recenzenta
Karolina SzenderaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1969, kończy 55 lat