Better Things: sezon 1, odcinek 10 (finał sezonu) – recenzja
Jeśli szukacie w telewizji wrażliwości rodem z kina niezależnego, to serial Better Things jest pozycją dla was. Zakończony właśnie 1. sezon to zbiór obyczajowych wycinków z życia samotnej matki, który stanowi paradoksalne wytchnienie wśród eskapizmu najpopularniejszych produkcji.
Jeśli szukacie w telewizji wrażliwości rodem z kina niezależnego, to serial Better Things jest pozycją dla was. Zakończony właśnie 1. sezon to zbiór obyczajowych wycinków z życia samotnej matki, który stanowi paradoksalne wytchnienie wśród eskapizmu najpopularniejszych produkcji.
Kluczowy dla Better Things jest motyw matki prezentowany w dwie strony. Otwierające minuty finału pokazują, że Sam, główna bohaterka, nie jest już w stanie przeskoczyć bagażu emocjonalnego nagromadzonego pomiędzy nią a rodzicielką. To smutne, że nie daje sobie, ani jej, szansy na zacieśnienie i poprawę stosunków. Równocześnie jest to jednak zwiastun jej motywacji, przekonania o tym, że na niektóre relacje jest już najzwyczajniej w świecie za późno.
W odstawkę musi też iść własne życie erotyczne. Nie ma już chwil wytchnienia, ani dobrych okazji do zaspakajania własnych potrzeb, trzeba poświęcić się dla latorośli zanim i te relacje staną się niemożliwe do odratowania. Takowe dylematy i sprzeczności z wrodzonym luzem portretuje bezbłędna Pamela Adlon, a w sukurs przychodzi jej tym razem kamera, która prowadzona z ręki i wykonująca gwałtowne zwroty, udanie symuluje codzienny chaos rodzinnego życia. W jednej chwili trzeba bowiem załatwić alimenty, wysłać sprośne zdjęcie do kochanka, wyprawić dzieci do szkoły i odprawić chorą gospodynię. Nie wszystko uda się pogodzić.
Meritum stanowi więź Sam z córkami. Wcielające się w nie młode aktorki wypadają kapitalnie, pod płaszczem stereotypu udanie skrywają własne charaktery – Duke (Olivia Edward) to najmłodszy słodziak, który dawno już nauczył się przekleństw i nie zawaha się przed udawaniem choroby. Najstarsza Max (Mikey Madison) to typowa, humorzasta nastolatka, która co raz bardziej świadoma jest własnych przywar i otaczającego ją świata. Najciekawsza jest zaś niezwykle bystra Frankie (Hannah Alligood), która zmaga się z płciową tożsamością. Serial odważnie sygnalizuje tu współczesne problemy, które nie dają się zrzucić tylko na karb młodego wieku i przejściowej fanaberii.
Fabularną klamrą zarówno finału, jak i sezonu jest podróż w jaką Sam decyduje się wyruszyć z córkami. To one potrzebują atencji, to im musi teraz oddać swój czas. Na wyższym poziomie zrozumienia Better Things stanowi zaś strumień świadomości Pameli Adlon. To z jej życiowych doświadczeń zrodził się ów serial, to ona jako zadeklarowana samotna matka dedykuje go swoim pociechom. W duecie z współtwórcą, genialnym Louisem C.K., tkwi talent i estyma, które, pozwalają ma swobodę w opowiadaniu autorskich historii. A choć te nie wnoszą nic nowego do intelektualnego doświadczenia widza, to są cichą okazją do zmierzenia się z intymnymi emocjami.
Źródło: zdjęcie główne: FX
Poznaj recenzenta
Piotr WosikDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat