Billions: sezon 3, odcinek 3 – recenzja
Amerykanie mają bardzo relatywne podejście do pieniądza. Weźmy chociażby biznes rozrywkowy. Ostatnimi czasy stacja FX w swoim megahicie Trust przekonuje nas, jak destrukcyjną siłę ma mamona. Tymczasem Showtime w Billions pokazuje, że kasa stwarza niezliczone możliwości, z których wstyd nie skorzystać. To jak to w zasadzie jest?
Amerykanie mają bardzo relatywne podejście do pieniądza. Weźmy chociażby biznes rozrywkowy. Ostatnimi czasy stacja FX w swoim megahicie Trust przekonuje nas, jak destrukcyjną siłę ma mamona. Tymczasem Showtime w Billions pokazuje, że kasa stwarza niezliczone możliwości, z których wstyd nie skorzystać. To jak to w zasadzie jest?
W najnowszym epizodzie Billions Bobby Axelrod próbuje odbudować swoją finansową potęgę, zagrożoną działaniami prokuratury i zbliżającego się procesu. Dodatkowo musi zapewnić stabilizację swojej rodzinie. Mimo że rozstaje się z Larą, to jak na dobrego człowieka przystało, pragnie zapewnić jej i dzieciom dobrobyt.
Ponownie więc Billions serwuje nam fabułę opartą na dziesiątkach pokątnych rozmów, żarliwych dyskusji i nonszalanckich kłótni. Mimo treści bogatej w różnorodne dialogi, akcja jest jednak pozbawiona większych emocji. Takie beznamiętne prezentowanie wydarzeń zawsze było bolączką tego serialu. Niestety w pierwszych odcinkach trzeciego sezonu to się nie zmieniło, a w omawianym epizodzie jest to szczególnie widoczne.
Serial obdarty ze swojej stylowej, audiowizualnej formy momentami sprawia wrażenie dość przegadanej i nieco monotonnej psychodramy, której tematyką są pieniądze i władza. Scenarzystom brakuje pazura, dzięki któremu opowieść nabrałaby rumieńców. Widzowie z wypiekami na twarzach powinni oglądać finansowe przepychanki i balansowanie na granicy prawa. Czasami jednak fabuła jest tak jednostajna, że łatwo o zniecierpliwienie. Takie znamiona ma niestety bieżący odcinek.
Chuck i Bobby dostają w prezencie od scenarzystów dwa wątki uzupełniające główną opowieść. Ten pierwszy zostaje zmuszony przez przełożonego do zajęcia się sprawą zabójstwa strażnika więziennego. Drugi natomiast, starając się odbudować potęgę, wmanewrowuje w ryzykowny układ bankrutującego biznesmena. Pozornie ciekawe wydarzenia nie zostają właściwie rozpisane.
Przykładowo wątek więźnia oskarżonego o zabójstwo strażnika ma drugie dno. Okazuje się, że skazany był maltretowany przez swojego nadzorcę i opinia publiczna zdaje się być po jego stronie. Twórcy zamiast zagłębić się w tę interesującą historię, która dałaby nam przy okazji odpocząć od motywu przewodniego, skupiają się ponownie na Chucku, który odczuwa imperatyw przeciwstawienia się prokuratorowi generalnemu. „Jesteś w stanie każdego przechytrzyć” - mówi w pewnym momencie do niego Wendy, co łatwo traktować jako swoisty gong rozpoczynający walkę. Możemy się spodziewać, że w kolejnym odcinku Rhoades, jak dziki pies rzuci się do gardła przeciwnikowi i oczywiście osiągnie sukces. Warto tu też wspomnieć, jak tendencyjnie pisana jest postać prokuratora Jeffcoata. Tego typu postacie obecne są w popkulturze praktycznie od jej początków. Wielki zły wilk działający w imię litery prawa wpierw rozdaje karty, a później zbiera srogie lanie od protagonistów. W tym przypadku nie może być inaczej.
Jeśli chodzi o Axe’a, sytuacja jest równie przewidywalna. Bohater odhacza kolejne punkty na liście rzeczy mogących doprowadzić go do zwycięstwa w zbliżającym się procesie. Aby osiągnąć sukces, bezlitośnie wykorzystuje swoje finanse. Mamona jest potęgą - możemy wywnioskować, obserwując jego poczynania lub śledząc sposób, w jaki Taylor zarządza firmą. Maszynka do robienia pieniędzy, które gwarantują władzę i szczęście, takie jak chociażby piękny pierścionek przekazany przez skorumpowanego świadka swojej przyszłej żonie.
Trudno traktować Billions jako serial z przesłaniem czy misją. Łatwo jednak odnieść wrażenie, że twórcy przez trzy długie sezony nie pokazali właściwie destrukcyjnej siły pieniędzy. Są one jedynie narzędziem w walce z jeszcze bardziej niszczącą mocą, jaką jest władza. Billions jawi się nam jako starcie dwóch potęg rządzących światem. W odróżnieniu jednak od Trust nie niszczą one ludzi, ale w pewien sposób ich… budują. Styl życia bohaterów może imponować. Mimo mniejszych czy większych kłopotów radzą sobie na co dzień całkiem nieźle. Do czego więc zmierza serial Billions? Czy w najnowszym sezonie nastąpi przełom w tej kwestii? A może takowy jest jednak niepotrzebny? Sama akcja aż tak mocno nie wciąga, wiec widz szuka podświadomie jakiegoś przesłania. Szkoda tylko, że jeśli takowe istnieje, to sprawia wrażenie lekko niepokojącego.
Źródło: zdjęcie główne: Showtime
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat