Black Lightning: sezon 2, odcinek 7 – recenzja
Black Lightning powraca z nowym odcinkiem, a w nim nasi bohaterowie muszą zmierzyć się z okrutną metą, która lubi tworzyć własnych niewolników. Oceniam epizod.
Black Lightning powraca z nowym odcinkiem, a w nim nasi bohaterowie muszą zmierzyć się z okrutną metą, która lubi tworzyć własnych niewolników. Oceniam epizod.
Black Lightning rusza na pomoc dziecku Anayi, które zostało porwane przez bandę Looker. Bohater w czasie akcji ratunkowej wpada w ręce antagonistki. Jednak w wyniku głupoty gangu Sange udaje mu się wydostać i uratować dziecko kobiety należącej do Perdi. W tym czasie Anissa zabiera Anayę i jej drugiego potomka do Lynn, aby ta się nimi zaopiekowała i przeprowadziła badania. Natomiast Khalil postanawia sprzeciwić się okrucieństwu Tobiasa, czym naraża się na gniew złoczyńcy. Z opresji ratuje go Jennifer. Razem postanawiają skorzystać z sytuacji i uwolnić się od kłopotów.
Mam spore zastrzeżenia do głównej antagonistki tego odcinka, czyli Looker. W poprzednim odcinku ta postać zapowiadała się na naprawdę ciekawy i złowieszczy czarny charakter, jednak w tym już zupełnie straciła ten potencjał. Przez to stała się zwykłą antagonistką tygodnia, jakich wiele w produkcjach The CW. Niestety wiąże się to z kompletną utratą swojej wyjątkowości. Twórcy poprowadzili tę interesującą na początku postać za bardzo na granicę bezbarwności i miałkości. Niestety w tym epizodzie rola Looker ogranicza się tylko do rzucenia kilku sentencji i pojedynku na koniec, w którym żegnamy się z nią. Szkoda, bo tutaj drzemał niezwykły potencjał, aby ukierunkować wątek antagonistki na rejony, które mogłyby sprawić, że stanie się naprawdę wartą uwagi i silną częścią prezentowanej na ekranie opowieści. Tak pozostał niedosyt i bardzo dobrze nakręcona scena pojedynku pomiędzy Looker a Anissą do piosenki Creator, którą bardzo lubię. Tak naprawdę w tej sekwencji wszystko było zgrane w każdym szczególe, od timingu z muzyką, przez samą choreografię, po efektowny finał pojedynku zakończony pokonaniem i śmiercią antagonistki. Chociaż to sprawdziło się w tym wątku.
Z drugiej strony inny dotychczasowy czarny charakter produkcji, czyli Khalil przeszedł bardzo ciekawą przemianę na przestrzeni ostatnich epizodów, czego kulminację widzimy w najnowszej odsłonie. Scenarzyści świetnie poprowadzili wątek tej postaci zaszczepiając w Khalilu wiele wątpliwości i poddając go coraz cięższym próbom. To spowodowało, że w tej chwili jest on postacią wielowymiarową i jedną z lepiej napisanych w całym serialu. Po prostu można się utożsamić z jego rozterkami i w pewnej chwili zacząć mu kibicować w jego działaniach. Scenarzyści nie chcą wchodzić w tani melodramatyzm w wątku przemiany Khalila i jego miłosnej relacji z Jennifer. Kreują raczej interesujący i wciągający obraz dwojga wyrzutków, pomiędzy którymi rodzi się nić porozumienia. Dynamika pomiędzy tymi dwoma postaciami jest naprawdę niezła, czuć ekranową chemię pomiędzy Chiną Anne McClain a Jordanem Callowayem. Wcześniej miałem zastrzeżenia do młodej Pierce, jednak tutaj w duecie z Khalilem tworzy naprawdę dobrą relację podpartą dozą wątpliwości zmieszaną z zaufaniem. Doskonale to widać w ostatniej scenie, w której Jennifer i Khalil decydują się opuścić miasto.
Jefferson był w tym odcinku raczej postacią, która wspomagała fabułę niż była jej najważniejszym uczestnikiem, ale bohater wypełnił swoje zadanie w bardzo dobrym stylu. Sama scena, w której wykorzystuje on zwykłą głupotę Sange i uwalnia się z ich niewoli stanowiła świetne połączenie akcji, dramatyzmu i specyficznego humoru. Natomiast scena, w której Pierce znajduje Gambiego, uważanego za zmarłego, ma bardzo silny ładunek emocjonalny i dyskusję obydwu bohaterów ogląda się naprawdę dobrze. Po cichu na główną postać najnowszego epizodu wyrosła Anissa, której linia fabularna jest od początku tego sezonu jednym z najsilniejszych punktów serialu. To potwierdza się w tym odcinku. Przede wszystkim bohaterka tworzy świetną dynamikę z Anayą, opartą na dążeniu do celu jakim jest uchronienie dzieci kobiety przed złem otoczenia. Jednak oprócz bardziej emocjonalnych kwestii doskonale sprawdza się również w scenach akcji, co potwierdza sekwencja walki z Looker oraz w mocnym, ponurym klimacie. Nafessa Williams, która się w nią wciela daje postaci Anissy ogromną dozę charyzmy, kreując na ekranie bohaterkę z wewnętrznym rozdarciem na psychice, ale przy tym bardzo silną, dążącą za wszelką cenę do celu.
Nowy odcinek Black Lightning zapewnia dobrą rozrywkę, jednak przy tym również oferuje silny ładunek emocjonalny. Nie obywa się przy tym bez błędów, ale nie są one tak karygodne, aby zniszczyły pozytywny odbiór epizodu.
Źródło: zdjęcie główne: The CW
Poznaj recenzenta
Norbert ZaskórskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat