Black Lightning: sezon 2, odcinki 3-4 – recenzja
Kłopoty rodzinne, sprawy metaludzi i eskalacja brutalności, czyli dzień jak co dzień w świecie Black Lightninga. Oceniam nowe, całkiem dobre odcinki produkcji.
Kłopoty rodzinne, sprawy metaludzi i eskalacja brutalności, czyli dzień jak co dzień w świecie Black Lightninga. Oceniam nowe, całkiem dobre odcinki produkcji.
Jefferson i Bill chcą za wszelką cenę złapać ukrywającego się przed władzami Tobiasa. Gdy to już im się w końcu udaje, nasi bohaterowie nie mogę znaleźć żadnego dowodu, który świadczyłby przeciwko złoczyńcy. Anissa kontynuuje swoją karierę lokalnego Robin Hooda, okradając przestępców i dając biednym. To doprowadza do jej konfliktu z Jeffersonem. Wkrótce dobre pobudki zwracają się przeciwko niej, gdy jedna z klinik zostaje zaatakowana przez przestępców. W tym czasie Jennifer nadal stara się nauczyć kontrolować swoje moce. Z pomocą przychodzi znajoma rodziców, Parenna.
Podobało mi się w tych odcinkach, jak rozwinięta została dynamika pomiędzy postaciami Anissy i Jeffersona. To bardzo ciekawa więź na zasadzie zbuntowanej uczennicy, którą wyszła spod surowej ręki mentora. Twórcy postanowili zagłębić się w jej syndrom Robin Hooda i wyszło im to całkiem dobrze. Scenarzyści dokonali wiwisekcji tematu dotyczącego tego, jak daleko sięga granica bycia herosem. Tutaj świetnie na kontrze wystąpili do siebie właśnie Jefferson i jego starsza córka. Anissa, która jest według mnie jedną z najlepiej napisanych postaci w tym serialu, ma bardzo ciekawy wątek, którego fundamentem jest poważny, głęboki problem, czyli konsekwencje dobrych uczynków. Twórcy kreują z niego perspektywę dla rozważań na temat ludzkich słabości, które ukryte są pod maską silnego charakteru i ujawniają się w najmniej oczekiwanym momencie. Herosi w tym serialu, co doskonale widać w nowych odcinkach, nie są traktowani jako niepowstrzymani. W kręgu zainteresowań znajduje się tutaj ludzki element pracy superbohatera, pełen skaz i zwykłych problemów, z którymi boryka się szary człowiek. Ta kwestia została bardzo dobrze ograna w tych odcinkach właśnie z punktu widzenia Anissy i podano nam ją w punkt. Świetnie obrazuje to scena zwykłej, rodzinnej kłótni pomiędzy Jeffersonem a starszą córką, która ma superbohaterskie podłoże. Koniec końców dobre uczynki Anissy doprowadzają do zamachu na klinikę, której dokonuje mafia. To bardzo dobrze komunikuje nam, że popełnianie błędów to ludzki czynnik superbohaterskiej działalności, dzięki któremu znajdują się oni bliżej nas.
Niestety już wątek drugiej z córek Black Lightninga, Jennifer nie wypada tak obiecująco. W tej chwili ta postać bardziej mnie irytuje, niż sprawia, że lubię oglądać jej ekranowe wyczyny. Twórcy starają się przekazać superbohaterską wariację na temat młodzieńczego buntu, jednak nie do końca im to wychodzi. Wszelkie humory, kłótliwe nastroje i wewnętrzne rozterki Jennifer nie sprawiają, że można jej współczuć. Raczej stanowią całkiem spory problem w budowaniu rysu psychologicznego tej bohaterki. Jest tutaj dobry fundament, aby popchnąć ten wątek na odpowiednie tory. Jednak póki co twórcy skrzętnie burzą go coraz gorszymi rozwiązaniami, jak wstawienie mentorki, która ma pomóc Jennifer okiełznać moce. Mam nadzieję, że to ulegnie poprawie. Znacznie lepiej prezentuje się kwestia fabularna dotycząca Khalila, szczególnie w tych epizodach. Umówmy się myślałem, że z tej postaci nie da się już nic wycisnąć i będzie do końca tak jednowymiarowa. Jednak okazało się, że kryje się w nim jakaś głębia, którą ukazano w ciekawy sposób. Tutaj scenarzyści postanowili zderzyć dwie strony Khalila i wyszło im to nieźle. Sprawnie ukazali, jak w głowie antagonisty mieszają się osobowości przestępcy, który pragnie szacunku i zranionego chłopca, który chce zaznać miłości i zrozumienia. Doskonale to widać w scenach, gdzie najpierw Painkiller zabija dłużnika, a następnie Khalil za wszelką cenę dąży do kontaktu z Jennifer. Zapowiada się to na bardzo interesujący wątek.
Jeden z głównych elementów fabuły, czyli sprawa metaludzi z kapsuł, według mnie została w tych odcinkach potraktowana trochę po macoszemu. Skontrowanie postaci Lynn z Doktor Jace działa do pewnego stopnia. Dobrze sprawdza się to na poziomie rywalizacji myśli naukowych, jednak wypada blado już w sferze samego ogrania tematu. Znacznie bardziej twórcy uwypuklili różnice charakteru postaci, jednak nie poruszyli tej ważnej kwestii fabularnej przez ich pryzmat. Pewnie zmieni się to w przyszłych odcinkach, ale póki co mamy drobny falstart. Z innej strony natomiast ukazano w końcu głównego złoczyńcę opowieści, Tobiasa Whale'a. Miaem, co do tej postaci w tym sezonie zastrzeżenia na początku, jednak już w tych odcinkach powrócił do wysokiej formy. Marvin Krondon Jones II kradnie każdą scenę ze swoim udziałem, a jego demoniczność czuć, gdy tylko pojawi się na ekranie. Bardzo dobrze oddaje to sekwencja, w której pali jedyne dowody, które mogłyby go wysłać za kratki i robi to w złowieszczy dla siebie sposób, przy okazji edukując Khalila w przestępczym fachu. Bardzo dobry powrót.
Nowe odcinki serialu Black Lightning nie są pozbawione pewnych fabularnych błędów. Jednak koniec końców jest to dobra rozrywka z ciekawą historią i dobrze rozwiniętymi wątkami niektórych postaci.
Źródło: zdjęcie główne: Bob Mahoney/The CW
Poznaj recenzenta
Norbert ZaskórskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat