Błękitny Zamek - recenzja książki
Data premiery w Polsce: 20 sierpnia 2025Czy starej pannie tłamszonej przez drobnomieszczańską rodzinę zostają tylko marzenia o Błękitnym Zamku, czy też odnajdzie prawdziwe szczęście pośród kanadyjskich lasów i jezior? Zajrzyjmy do nieśmiertelnej powieści Lucy Maud Montgomery.

Błękitny Zamek Lucy Maud Montgomery jest doskonałym połączeniem powieści obyczajowej o wcale nielekkim ciężarze problemów z romansem i spełnieniem nadziei, o których w skrytości ducha marzy większość kobiet. Opowiada o Valancy Starling, starej pannie (liczącej sobie aż 29 lat) – smutnej, nijakiej, tłamszonej przez despotyczną matkę i całą rodzinę Stirlingów, opisanych w bardzo krzywym, satyrycznym zwierciadle (wuj Benjamin z powieści był ponoć odzwierciedleniem wuja Chestera samej autorki).
Valancy od zawsze żyje w klatce i z pewnością nie jest to klatka ze złota. Uważana za rodzinne popychadło i biedactwo, prawie nie ma chwili dla siebie, prócz obowiązków domowych narzucanych jej przez matkę i kuzynkę. Jej egzystencja jest jałowa, pusta, choć kontrolowana co do minuty. Rządzi nią strach przed wszystkim i wszystkimi. Jedyną ucieczką od szarej, beznadziejnej rzeczywistości są marzenia o Błękitnym Zamku, pełnym przepychu i romantycznych miłości oraz książki przyrodnicze Johna Forstera. Wszystko zmienia się w momencie, gdy Valancy, zaniepokojona bolesnym kołataniem serca, postanawia udać się do doktora Trenta (o zgrozo, w tajemnicy przed rodziną), po czym dowiaduje się, że jest śmiertelnie chora i pozostał jej co najwyżej rok życia. Zamiast popaść w załamanie nerwowe, czuje się nareszcie wolna. Chce żyć po swojemu – zrzucić z siebie jarzmo rodzinne, co dogłębnie wstrząśnie Stirlingami z Deerwood, którzy co prędzej uznają ją za wariatkę. Z czasem nowo odzyskana wolność zaprowadzi ją do domu miejscowego pijaczka i mąciwody Ryczącego Abla, by mogła zaopiekować się umierającą dawną przyjaciółką – wyklętą przez miasteczko panną z dzieckiem.
Valancy odżywa, czuje się potrzebna i kochana. A na horyzoncie pojawia się życzliwy Barney Snaith, zarośnięty, żyjący po swojemu wagabunda, jeżdżący straszliwym rzęchem zwanym Lady Jane i od kilku lat zamieszkujący jedną z wysepek Mistawis – w towarzystwie dwóch kotów i w otoczce skandalu. Porządni mieszkańcy Deerwood prześcigają się w domysłach, jakiego to straszliwego czynu kryminalnego się dopuścił, bo to, że jest przestępcą, wydaje się oczywiste. Po śmierci przyjaciółki Valancy prędzej wolałaby umrzeć, niż wrócić do domu, więc pierwsza oświadcza się Barneyowi, jednocześnie przyznając się do śmiertelnej choroby. Z litości lub nie oświadczyny zostają przyjęte, a Valancy zostaje panią Snaith.

Życie na wysepce pośród lasów Mistawis staje się nieustannym pasmem przyjemności i nowych doznań, jednak w życiu Barneya rzeczywiście istnieją pewne tajemnice. Prędzej czy później wyjdą na jaw i mogą zachwiać szczęściem Valancy, która i tak żyje z perspektywą nagłej śmierci. Czy jednak aby na pewno? Czy Valancy naprawdę jest śmiertelnie chora? Kim jest Barney? Czy wymarzony Błękitny Zamek urzeczywistni się, czy rozpłynie we mgle?
Nowe tłumaczenie Błękitnego Zamku Lucy Maud Montgomery autorstwa Kai Makowskiej ukazało się nakładem Wydawnictwa Literackiego Marginesy, które w ostatnich latach zasłynęło wydaniem całej serii o Ani z Zielonego Wzgórza, czyli Anne z Zielonych Szczytów w przełożeniu Anny Bańkowskiej. Nowe tłumaczenie Ani (Anne) dla niektórych okazało się obrazoburcze, jednak dla innych odświeżające i „prostujące” błędy poprzednich tłumaczy – choćby fakt, że nigdy nie istniało Zielone Wzgórze, a Zielone Szczyty z tytułu pierwszej powieści odnoszą się do szczytu połaci ściany pomiędzy dwoma spadami dachu.
Nowiutkie tłumaczenie Błękitnego Zamku nie wydaje się tak bardzo „inne” od pozostałych, chociaż jest zdecydowanie bliższe anglojęzycznemu oryginałowi aniżeli prawdopodobnie najbardziej znany przekład, w którym zmieniono imiona głównych bohaterów (Valancy stała się Joanną, a Barney – Edwardem). Mimo to nie do końca rozumiem, skąd wziął się pomysł, by część anglojęzycznych „przydomków” osobowych przekształcić w dziwnie brzmiące, typu kuzynka Pytla zamiast kuzynki Sticles i „Gnuś” w miejsce „Doss” (chyba już wolałam swojsko brzmiącą „Bubę”).
Błękitny Zamek w każdym tłumaczeniu broni się starym, dobrym urokiem, rzucanym przez Valancy Stirling, która na przekór wszystkiemu postanawia odnaleźć swoje szczęście, nie tylko w wyimaginowanym świecie, ale tu i teraz, odrzucając pętający ją strach i przytłaczające poczucie obowiązku (bo nie miłości) wobec upiornej rodziny.
Na uwagę zasługuje także oprawa graficzna, konsekwentnie utrzymana w tonie serii o Anne z Zielonych Szczytów, z delikatnym rysunkiem wdzięcznej kobiecej główki i roślinnych ornamentów autorstwa Anny Pol.
Poznaj recenzenta
Monika Kubiak


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 44 lat
ur. 1979, kończy 46 lat
ur. 2007, kończy 18 lat
ur. 1976, kończy 49 lat
ur. 1953, kończy 72 lat

