„Blood & Oil”: sezon 1, odcinek 1 i 2 – recenzja
"Blood & Oil" najłatwiej określić mianem duchowego następcy serialu "Zemsta". Mniej tu jednak romansów, a więcej intryg i machinacji zza kulis naftowego biznesu.
"Blood & Oil" najłatwiej określić mianem duchowego następcy serialu "Zemsta". Mniej tu jednak romansów, a więcej intryg i machinacji zza kulis naftowego biznesu.
"Blood & Oil" tak naprawdę ma niewiele wspólnego z tym, co prezentowała "Revenge". Oba seriale należą do gatunku oper mydlanych emitowanych w paśmie wieczornym, ale nowemu serialowi bliżej jednak do takich klasyków jak "Dallas" czy "Dynasty". Oczywiście wszystko jest prezentowane z zachowaniem norm współczesnej telewizji. Nie ma specjalnych przegięć, a na razie wszelkie wątki obyczajowe są wiarygodne i nieprzesadzone.
Serial ten powinien zainteresować przede wszystkim dlatego, że w centrum opowieści znajdują się zwyczajni ludzie. Nie są to żadni bogacze, ale młoda para, która walczy o to, by osiągnąć sukces - i z odrobiną szczęścia powoli im się to udaje. Śledzenie losów takich bohaterów w świecie pełnym intryg i interesów wartych miliony może okazać się ciekawe i warte uwagi, a osadzanie fabuły w świecie potentatów naftowych może nadać z czasem temu serialowi unikalnej tożsamości, acz istnieje tutaj ryzyko pojawienia się zbyt dużych podobieństw do "Dallas".
[video-browser playlist="753273" suggest=""]
Problem jednak leży w tych właśnie intrygach. Są one typowe dla gatunku, a wręcz powiedziałbym, że sztampowe. Szybko w obu odcinkach wychodzą na wierzch oczywiste konflikty rodzinne, a wiele istotnych wątków daje się przewidzieć, więc brak tutaj jakiegokolwiek zaskoczenia. Nie ma tego czegoś, co mogłoby wywołać emocje i nadać wyjątkowości. Wszytko oglądaliśmy w wielu innych serialach, często w lepszej formie. Od razu widać też, jakie kolejne konflikty wiszą w powietrzu, więc koniec końców wszystko idzie w określonym, sztywnym kierunku. Brak tutaj na razie porządnego kopnięcia, które sprawiłoby, że serial wyrwałby się ze schematów.
Aktorsko jest przeciętnie i troszkę sztucznie. Poza postacią Dona Johnsona nie ma tutaj bohatera, który byłby naprawdę interesujący i miał w sobie coś, co mogłoby momentalnie wzbudzić sympatię, sprawiając, że będzie się chciało mu nadal kibicować. Na razie mamy do czynienia ze zbiorem stereotypów serialowych.
"Blood & Oil" pomimo sztampy ogląda się przyzwoicie, a na nudę narzekać nie można. Tematyka jest nawet interesująca i drzemie tu potencjał na coś wartego uwagi. Aktualnie jest jednak zbyt przeciętnie i wtórnie, by móc zaliczyć ten serial do udanych.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat