Bodycount - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 27 marca 2019Co wyjdzie z połączenia: azjatyckiego kina kopanego, czystej akcji, niepohamowanej przemocy, elementów charakterystycznych dla gatunku gore, dosadnej erotyki oraz nawiązań do zwariowanych body movie, z dużą dawką wisielczego humoru? Odpowiedzi na to pytanie udzielą: twórca Wojowniczych Żółwi Ninja Kevin Eastman i szalony, uwielbiany w Polsce, rysownik Simon Bisley, w komiksie Bodycount. Poznajcie nieszablonową opowieść wprost z uniwersum rozbrajających mutantów.
Co wyjdzie z połączenia: azjatyckiego kina kopanego, czystej akcji, niepohamowanej przemocy, elementów charakterystycznych dla gatunku gore, dosadnej erotyki oraz nawiązań do zwariowanych body movie, z dużą dawką wisielczego humoru? Odpowiedzi na to pytanie udzielą: twórca Wojowniczych Żółwi Ninja Kevin Eastman i szalony, uwielbiany w Polsce, rysownik Simon Bisley, w komiksie Bodycount. Poznajcie nieszablonową opowieść wprost z uniwersum rozbrajających mutantów.
Jeśli ktoś spodziewa się przemyślanej, spójnej fabuły i wartościowego przesłania, to srogo się rozczaruje. Wielbiciele frywolnych przygód uczniów Splitnera (znanych, choćby z kreskówki z lat osiemdziesiątych poprzedniego wieku) także nie mają tu czego szukać. Bodycount to bowiem nieskrępowana, zakazana jazda bez trzymaki w najlepszym tego słowa znaczeniu. Recenzowane dzieło należy postrzegać jako opowieść dla dorosłych czytelników, których nie zszokują sceny brutalnych mordów i wulgarne słownictwo. Rzecz jasna, nie należy brać powyższych słów jako zarzutu. W końcu mamy do czynienia z historią nieposkromionego duetu Eastman/Bisley.
Fabuła komiksu jest prosta, żeby nie powiedzieć prostacka. Wszystko zaczyna się od chaotycznej bijatyki w podrzędnej knajpie, w której uczestniczy zahartowany kumpel Żółwi Ninja, były hokeista, Casey Jones. Samozwańczy mściciel spotyka piękną nieznajomą, ściganą przez groźnych przestępców. Oprychami przewodzi doświadczony płatny morderca, Johnny Woo Woo. Czarnowłosa dama, o jakże odpowiednim do jej charakteru imieniu Midnight, pracowała dla mafii. Po niefortunnym zdarzeniu została skazana na śmierć przez swych mocodawców. Do akcji niemal natychmiast wkracza Raphael – najlepszy kumpel Caseya, a zarazem najbardziej nieprzewidywalny z czwórki żółwi.
Para wojownik pomaga Midnight dotrzeć do bezpiecznej przystani dla nieszczęśników, zwanej azylem. Mimo niechęci Rapha, bohaterowie postanawiają wesprzeć seksowną damę w potrzebie. Zaczyna się morderczy wyścig z czasem, w którym trup ściele się gęsto, krew wypływa z ciał hektolitrami, a dzieło zniszczenia na ulicach Nowego Jorku rozprzestrzenia się z każdym kolejnym kadrem. Rzeczony album ociera się o granicę smaku. Trójka wyrzutków dociera do azylu, który znajduje się w opuszczonym kościele, a przywódca tego przybytku uważa się za mesjasza. W tej scenie Eastman wyśmiewa religię chrześcijańską, piętnując psychopatów w przebraniu proroka. Ciekawie wypadają bohaterowie opowieści, zwłaszcza: wyzywająca Midnight, morderczy Johhny Woo Woo o metalowych ramionach i przebiegły detektyw Choy. Wisienką na torcie jest ostateczna konfrontacja Midnight z Woo Woo oraz elektryzująca relacja Raphaela z Casey Jonesem.
Bodycount to przede wszystkim popis talentu Simon Bisleya. Brytyjski artysta ma niesamowitą smykałkę w ilustrowaniu scen bijatyk, dzikich strzelanin i zaciętych starć rasowych morderców. Brytyjczyk słynie z rysowania umięśnionych męskich ciał, ociekających seksapilem, pięknych kobiet oraz wszelakiej maści degeneratów i wykolejeńców. W niniejszym woluminie po mistrzowsku naszkicował Raphaela; podobne zdanie można powiedzieć o kreacji jego walecznego kompana. Warto także wyróżnić żywą kolorystykę, całostronicowe, dopieszczone kadry oraz galerię szkiców i okładek.
Recenzowany komiks to smakowite i apetyczne danie typu fast food, z wszystkimi możliwymi składnikami. Dla wielbicieli dzikich komiksów Bisleya (kłaniają się albumy z łebskim Lobo), uniwersum Żółwi Ninja i twórczości Kevina Eastmana rzecz obowiązkowa. Krwawa draka w doskonałej oprawie graficznej. Raph i Casey Jones wymiatają!
Źródło: fot. Non Stop Comics
Poznaj recenzenta
Mirosław SkrzydłoDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat