Brooklyn 9-9: sezon 5, odcinek 16 i 17 – recenzja
Nie mogę narzekać na 5. sezon Brooklyn 9-9. Dobre pomysły twórców pozwalają na znakomitą i pełną śmiechu rozrywkę.
Nie mogę narzekać na 5. sezon Brooklyn 9-9. Dobre pomysły twórców pozwalają na znakomitą i pełną śmiechu rozrywkę.
Wszystko wskazuje na to, że 16. odcinek Brooklyn Nine-Nine buduje nowy ciągły wątek dla tego serialu. To doskonały pokaz kreatywności scenarzystów. Wzięli banalny wątek piramidy finansowej z jednego z odcinków i rozwinęli w coś większego i ciekawszego. Kwestia bardzo dziwacznej korporacji, której pracownicy przypominają roboty, to rewelacyjny pretekst do pokazania Jake'a i Boyle'a w akcji. Szczególnie, że do tego mamy cały motyw kultu, którym ta korporacja naprawdę jest. Jest w tym miejscu sporo gagów dość rozmaitej maści - trochę sytuacyjnych, parę satyrycznych oraz kilka w dialogach. Jest dużo śmiechu, a przede wszystkim mamy wyraźny sygnał, że Jake jest na celowniku tej firmy, więc ten wątek jeszcze powróci.
Amy staje się sierżantem. Dzięki takim motywom ta produkcja potrafi ciągle wyrywać się z bagna monotonii, do którego może wpaść. Jej pierwsze działania są tak strasznie chaotyczne i nieporadne, że aż zabawne. Brak pewności siebie Amy Santiago pozwala wyciągnąć postać z jej sztywnych ram i pozwolić dojrzeć do roli sierżanta. A to może być ciekawie rozwijane w ewentualnym kolejnym sezonie. Jej spotkanie z oddziałem i człowiekiem, który jest dokładnie taki, jak ona to kupa śmiechu. Cały motyw z tym, że każdy ma swoją "Amy" to dobry pomysł wykorzystujący specyficzność postaci i śmiejący się z pewnych jej przywar i zarazem zalet. Naprawdę dobrze przemyślany wątek.
Przyrodnia siostra Jake'a z 17. odcinka wywołuje mieszane odczucia. Niby większość etapów tego wątku sprawdza się i pozwala czerpać przyjemność z seansu, ale są zgrzyty. Jej wyraźnie patologiczne zachowanie oraz związek sprawia, że staje się kompletnym przeciwieństwem swojego brata. A to buduje ciekawą dynamikę, która pozwala spojrzeć na bohatera z innej perspektywy. Być może nawet w jakimś stopniu Jake nadal będzie dojrzewać dzięki temu, że poznał swoją siostrę. Mam problem z tym, że są momentami przekombinowane, gdzie twórcy za bardzo chcieli podkreślić charakter oszustki. To sprawia, że nie wszystkie gagi trafiają w punkt.
Obok tego mamy dwa wątki poboczne. Kwestia Terry'ego i jogi jest czysto humorystyczna bez większych ambicji. Dzięki jednak aktorowi, którego talent komediowy doceniam z każdym odcinkiem coraz bardziej, całość nabiera wyrazu. Humor zawarty w jego wątku jest dość prosty, ale przy takich banałach łatwo się wyłożyć. A twórcy odegrali to śpiewająco. Jest też Rosa, którą Gina chce zeswatać ze swoją koleżanką. Jest to wątek pod wieloma względami ciut ambitniejszy, bo pozwala nie tylko poprawić relację postaci, to też zmienia wiele w życiu twardej Rosy. Nie brak oczywiście zabawnych momentów, które wynikają z tego, jak Rosa dziwacznie podchodzi do tematu oraz uparcia Giny, które w tym przypadku miało swoje momenty.
Brooklyn Nine-Nine na razie trzyma dobry poziom. Jest zabawnie, pomysłowo i z potencjałem na więcej. Liczę na jeszcze lepsze wątki i gagi w końcówce sezonu.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat