Brooklyn 9-9: sezon 5, odcinek 19 i 20 – recenzja
Brooklyn 9-9 trzyma swój dobry poziom. Bawi i cały czas rozwija fabułę w odpowiedni sposób.
Brooklyn 9-9 trzyma swój dobry poziom. Bawi i cały czas rozwija fabułę w odpowiedni sposób.
Wieczór kawalerski Jake'a był tematem 19. odcinka. Twórcy nie tylko wyszli z tego obronną ręką, ale jeszcze w paru momentach zaskoczyli. Nie wiem, co tutaj wyszło komiczniej: czy pijany Holt rzucający niepoprawne dowcipy? Czy Jake prawie, że mdlejący na widok aktora ze Die Hard? Każdy z elementów podczas wieczoru kawalerskiego wychodzi kapitalnie i jest popisem kreatywności scenarzystów serialu. Dobre wykorzystanie charakterów postaci, ich specyficzności i humorystycznego znaczenia. Holt, Terry i Jake stworzyli tutaj fantastyczną grupę, a przez to Boyle sprawiał wrażenie doczepionego na siłę i niepotrzebnego. Jego obsesja na punkcie Jake'a czasami jest przegięta i to było czuć w ich emocjonalnej rozmowie.
Wieczór panieński Amy jest poprawny, ale nie porywa gagami tak, jak wątek Jake'a. Sztywność Amy sprawia, że przez długi czas mamy jeden oklepany gag. Nie jest on zły, ma on swoje zabawne momenty, ale przez to też nie ma całość potencjału szaleństwa Jake'a, Nawet kwestia jej dziwnego byłego chłopaka tylko chwilowo rozruszała sytuacje, gdy bohaterka podjęła drastyczne decyzje. Wątek na poziomie, ze śmiesznymi rozwiązaniami, ale wydaje się, że można było z tego więcej wyciągnąć.
20. odcinek wchodzi na zaskakujące emocjonalne rejony, jakich dawna w Brooklyn Nine-Nine nie było. Niepokój całej załogi o los Rosy, która bierze udział w niebezpiecznej akcji pokazuje coś świeżego w tym serialu. Są w tym emocje, przejęcie i wyczuwalne napięcie. Wszystko kończy się dobrze, ale to też sygnał, że choć jest to serial komediowy, bohaterowie wykonują zawód, w którym łatwo stracić życie. A przecież czuć, że stawka jest wysoka, a emocje sięgają zenitu. Otwarty bunt Jake'a przeciwko rozkazom (świetny gag z odwróceniem uwagi przez Hitchocka i Scully'ego) i ostateczne posłuchanie się Holta. Rozmowa z załogą, by poprawić ich nastrój. To wszystko sprawia, że to nabiera sympatycznego znaczenia i jakiejś wagi.
Amy i Gina dostają solidny wątek, w którym nie brak komediowych momentów. Ich próba naprawy toalety jest zwariowana, a efekt mimo wszystko satysfakcjonujący. Nawet, jeśli twórcy wyraźnie nadal nie mają pomysłu na Ginę, której gagi nie śmieszą i są pozbawione ikry. A wszystko to dobrze się komponuje z poruszającym finałem, gdy bohaterki przytulają się do Rosy. Dzięki takim odcinkom ten serial staje się po prostu lepszy.
Brooklyn Nine-Nine trzyma swój dobry poziom. Bawi, porusza emocję i gwarantuje świetną rozrywkę. Cieszę się, że ten serial doczeka się jednak 6. sezonu.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat