Burmistrz Kingstown: sezon 2 - odcinki 5-10 - recenzja
2. sezon serialu Burmistrz Kingstown doczekał się finału, co pozwala na kolejne podsumowania.
2. sezon serialu Burmistrz Kingstown doczekał się finału, co pozwala na kolejne podsumowania.
Burmistrz Kingstown w 2. sezonie nieco zwolnił tempo względem napakowanej akcją serii pierwszej, o czym wspomniałam już w mojej poprzedniej recenzji. Teraz czas na podsumowanie sześciu ostatnich odcinków. Wydaje się, że to zamknięcie ostateczne, bowiem serial nie otrzymał jeszcze zamówienia na 3. sezon. Samo zakończenie również całkiem pasuje na finał – gdyby więc produkcję faktycznie skasowano, z fabularnego punktu widzenia byłoby to do zaakceptowania.
W drugiej połowie nowego sezonu tempo akcji niestety nie zaczyna przyspieszać. W czterech pierwszych epizodach takie spowolnienie było uzasadnione fabularnie, ale teraz zaczyna po prostu nużyć. Owszem, otrzymujemy parę krwistych scen, które wywołują ciarki na plecach (egzekucje więzienne w tym serialu są przerażająco brutalne i nie da się patrzeć na nie bez poruszenia), ale całość idzie w kierunku nieco bardziej przegadanym, może trochę politycznym – więcej się tu mówi, a mniej robi. Bohaterowie zbyt długo snują refleksje nad przewrotem, jaki dokonał się w murach więzienia, choć nie było to przełomowe wydarzenie. Codzienność w Kingstown szybko wraca do normy przy współpracy Bunny'ego, Mika McLuskyego i innych pracowników czy więźniów w jednostce. Sam wątek Buny'ego został maksymalnie rozciągnięty w czasie, co nie wyszło serialowi na dobre – to właśnie jego historia dominuje w większości odcinków, przez co na pozostałe kwestie zwyczajnie zabrało czasu. Z tej właśnie przyczyny Milo, główny złoczyńca przedstawiany nam od samego początku, ma dla siebie jedynie dwa odcinki. Konfrontacja z nim powinna być najmocniejszym punktem sezonu, a przemija w zasadzie bez echa, gdzieś na marginesie.
Przez cały sezon Mike McLusky porusza się bez najmniejszego zadraśnięcia. Wszystko zawsze przebiega dokładnie tak, jak tego oczekuje. Nawet gdy na muszce trzyma go trzech zakapiorów, to i tak zwycięża, rozstrzeliwując ich bez większego trudu całym magazynkiem. Wszystkie tego typu akcje prowadzą bohatera do spotkania z Milo, które (jak łatwo przypuszczać) przypada właśnie na odcinek finałowy. Mike z łatwością rozprawia się ze swoim wrogiem – i to zanim na jaw wyjdą prawdziwe motywacje obu stron. Kartą przetargową w sporze staje się Iris, dla której Mike jest w stanie zaryzykować absolutnie wszystko. Niestety w żaden sposób nie jest to wytłumaczone przez twórców, więc trudno wczuć się w te emocje postaci. Skoro już wiemy, że główny bohater jest terminatorem, ani przez moment nie drżymy o jego los. Co gorsza, w jego ślady idzie też sama Iris, choć nie ma ku temu podstaw. Dziewczyna dziarsko radzi sobie z najgorszymi bandytami i trudno powiedzieć, czy jej coś realnie zagraża. Do tego pakuje się w tarapaty na własne życzenie, co jest zupełnie nielogiczne i nieuzasadnione.
W wątkach pozostałych bohaterów może i dzieje się nieco więcej, ale ich losy i tak nie wzbudzają wielkich emocji. Kyle McLusky w dalszym ciągu pełni rolę skrzydłowego Mika i ma parę scen, które stawiają go w ryzykownej pozycji, ale finalnie z głowy nie spada mu nawet włos. Matka Mariam natomiast przez cały sezon jest taką wypełniaczką kadrów, bo jej wątek nie wprowadza zupełnie nic. Kobieta ogranicza się do zamartwiania się o rodzinę i współwięźniów, więc szybko staje się nam zwyczajnie obojętna. Ostatni odcinek stawia jej dalsze losy pod znakiem zapytania, ale dla widza nie ma to większego znaczenia. Pewnie i tak wszystko skończy się dobrze. Rozwiązania zaproponowane przez twórców zaczynają przypominać baśń z happy endem. Trudno to porównać do okrutnego, surowego świata z 1. sezonu.
Jak na tak mocny i bezkompromisowy serial, 2. sezon Burmistrza Kingstown wypada raczej łagodnie. Twórcy nie ryzykują i decydują się na bezpieczne prowadzenie wątków. W takim wydaniu produkcja traci siłę przyciągania. Trudniej zaangażować się w nią emocjonalnie. Aktorstwo w dalszym ciągu jest świetne, a klimat utrzymano w mroku i surowości. Wizualnie i castingowo serial jest naprawdę dobry, jednak fabularnie czuć wyraźny spadek jakości. Za drugi sezon (mimo zdecydowanie gorszej drugiej połowy) daję maksymalnie 6/10.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Michalina ŁawickaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat