„Buty Ikara. Biografia Edwarda Stachury” – recenzja
Niezbadane są ścieżki pisarzy, poetów, muzyków – artystów wszelkiej maści. A już zwłaszcza tak enigmatycznych w twórczości i poczynaniach jak Stachura. Marian Buchowski w swej najnowszej książce pt. „Buty Ikara” podjął się nie lada wyzwania, próbując poprowadzić czytelników drogą, którą przemierzył Sted.
Niezbadane są ścieżki pisarzy, poetów, muzyków – artystów wszelkiej maści. A już zwłaszcza tak enigmatycznych w twórczości i poczynaniach jak Stachura. Marian Buchowski w swej najnowszej książce pt. „Buty Ikara” podjął się nie lada wyzwania, próbując poprowadzić czytelników drogą, którą przemierzył Sted.
Rozgrzebywanie przeszłości, zwłaszcza cudzej, może budzić szereg wątpliwości. W przypadku Stachury sprawa ma się jednak nieco inaczej, ponieważ pisanie nie było dla niego tylko jedną z czynności - zawodem, który można w każdej chwili przestać wykonywać. Pisanie było dla niego nawet nie stylem życia, ale życiem samym w sobie. Dlatego właśnie spojrzenie na pełen zakrętów życiorys twórcy może pomóc w interpretacji jego niełatwych przecież dzieł i zrozumieniu pewnych poczynań.
Książka podzielona jest na ponad 30 części, z których każda posiada pewien dominujący wątek. Pojawiają się czasy dzieciństwa, pojawia się poker, pojawiają się studia, podróże, kobiety, alkohol i wiele, wiele innych małych i dużych spraw, w które był zamieszany Stachura. Chcąc ukazać z różnych perspektyw niektóre wydarzenia z życia artysty, Buchowski przeskakuje czasem pomiędzy poszczególnymi historiami i cofa się o kilka lat w czasie. Zasadniczo jednak trzyma się chronologii: punktem początkowym są narodziny Edwarda we francuskim Delfinacie, a końcowym tory pod Bednarami, szpital w Brzezinie i ostatnie strony „Pogodzić się ze światem”.
Autor meandruje wokół postaci Steda (pseudonim pisarza) na tyle mocno, że czasem wydaje się, iż boczne strugi opowieści zupełnie odpłyną od głównego nurtu całej historii. Kilka chwil później okazuje się jednak, że nawet najbardziej odległa w czasie i przestrzeni dygresja zgrabnie łączy się z innymi wątkami. W efekcie książka „Buty Ikara” nie jest wyłącznie biografią, ale niejako portretem epoki, którą Edward Stachura swymi nie do końca jasnymi ścieżkami przemierzał. Pojawia się wielki entuzjasta Steda – Iwaszkiewicz, pojawia się Ziemowit Fedecki, Gałczyński, Himilsbach, Satanowski i mnóstwo innych mniej lub bardziej znanych (ale równie barwnych) postaci należących do szeroko rozumianego panteonu artystyczno-literackiego ówczesnych czasów. Epoka żyje, epoka oddycha, epoka kłóci się sama ze sobą o Stachurę.
Dzięki przywołaniu tak wielu bohaterów Buchowski może uciec się do nieco gombrowiczowskiego fortelu, a mianowicie do ukazania Steda przez pryzmat opinii innych, współczesnych mu osób. Motywacje Stachury nie zawsze były jasne nie tylko dla znajomych, ale także dla rodziny czy nawet jego samego. Czasem pisarz wsiadał do jakiegoś pociągu i przepadał na pewien czas jak kamień w wodę. Dopiero po latach okazywało się, że odwiedzał np. swoich znajomych i ta krótka wizyta, ten drobny urywek rzeczywistości został utrwalony na jakieś wymiętej kartce papieru, starej kasecie, a czasami jedynie w ludzkiej pamięci. Trzeba przyznać, że Buchowski wykonał gigantyczną pracę, żeby te niewielkie elementy, te strzępki Stachurowego curriculum vitae znaleźć, uporządkować i złączyć w całość.
Jaka postać wyłania się z tych wszystkich wątków, opinii i kłótni? Na pewno nie ideał cnót wszelakich, jak może myśleć czasem audytorium jego najbardziej popularnych piosenek. Stachura lubił czasem popić, rozwiódł się, nie zawsze był w porządku wobec przyjaciół, a wielu mu współczesnych uważało go za egocentryka, by nie powiedzieć bufona. Potrafił też załatwiać różnego rodzaju formalności, a prawdziwy kunszt osiągnął w zdobywaniu sobie różnego rodzaju grantów i dofinansowań np. ze Związku Literatów Polskich. Czy był zatem postacią negatywną? Nie, ale należy przyjąć, że pod pewnymi względami był zupełnie zwyczajny. Niezwyczajne były u niego: wrażliwość, konsekwencja, bezkompromisowość i wiara we własne siły.
Przez znakomitą większość książki Buchowski pozostaje obiektywnym narratorem o przeźroczystym stylu pisania. Czyta się przyjemnie i pomimo dużych rozmiarów – książka ma ponad 600 stron - rzadko odczuwa się monotonię. Autor podsuwa pod nos czytelnika dokumenty, artykuły, urywki wspomnień znanych i mniej znanych, a także fragmenty dziennika Steda. Od czasu do czasu przebija się jednak do tekstu pewien subiektywny komentarz, rodzaj specyficznego, lekko ironicznego poczucia humoru czy fragment osobistej anegdoty, który w tekście spełnia dwie funkcje. Po pierwsze, jest to swego rodzaju odcisk dłoni autora, który chce po cichu powiedzieć „i ja też tam byłem”. Po drugie, autor umiejscawia siebie pośród niezwykle spolaryzowanej społeczności czytelników Stachury. W podziale na przeciwników i wielbicieli Buchowski z całą pewnością znalazłby się w tej drugiej grupie.
Czytaj również: „Futu.re” od Dmitrya Glukhovsky’ego w marcu
Przy tym delikatnym wkradaniu się na scenę autor jednocześnie nie podsuwa czytelnikowi definitywnych odpowiedzi na pytania na temat twórczości Steda. Najlepiej samemu się z nią zapoznać i samemu ją ocenić. Nie należy jednak osądzać Stachury, znając jedynie spopularyzowane przez różne zespoły piosenki jego autorstwa. Piosenki to wierzchołek góry lodowej. Sted to przede wszystkim pisarz i poeta, a dopiero na sam koniec piosenkarz i muzyk.
"Buty Ikara" to coś więcej niż tylko biografia jednego pisarza. To portret epoki, w której Sted żył i tworzył, więc nawet czytelnicy, którzy nie przepadają za Stachurowym życiopisaniem, powinni znaleźć w tej książce coś dla siebie. Zwłaszcza że Mariana Buchowskiego interesuje przede wszystkim opisanie rzeczywistości, a nie rozdmuchiwanie legendy.
Poznaj recenzenta
Krzysztof SadomskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat