Chirurdzy: sezon 12, odcinek 21 – recenzja
Najnowszy odcinek nie porywa, ale i nie zawodzi. Jest ciekawie, wzruszająco i zabawnie. Do pełni szczęścia brakuje tylko elementu zaskoczenia, który pozwoliłby na nowo zachwycić się Chirurgami.
Najnowszy odcinek nie porywa, ale i nie zawodzi. Jest ciekawie, wzruszająco i zabawnie. Do pełni szczęścia brakuje tylko elementu zaskoczenia, który pozwoliłby na nowo zachwycić się Chirurgami.
Przez 12 sezonów Grey's Anatomy zdążyliśmy się już przyzwyczaić do tego, że prywatne sprawy lekarzy załatwiane są w szpitalu. Odcinek You're Gonna Need Someone on Your Side był tego dobitnym dowodem. Walka Arizony i Callie o opiekę nad córką przybrała na sile, a bohaterki mimo początkowego skrępowania i niechęci do radykalnych kroków rozpoczęły poszukiwania sojuszników wśród przyjaciół. Chociaż jest lepiej niż w poprzednim epizodzie, wciąż można odczuć niedosyt. Brak wspólnych scen tych postaci okazał się zbawienny dla tego wątku, lecz mimo to brakowało lekkości i nieszablonowych rozwiązań. Rozterki emocjonalne przedstawiane przez aktorki dalej nie przekonują. Nie wiem, czy to brak umiejętności aktorskich, czy dobrze rozpisanych scen, ale zdecydowanie coś tu nie gra tak jak powinno.
Więcej czasu ekranowego w tym odcinku dostała para Miranda-Ben. Konflikt budowany między nimi od kilku tygodni osiągnął apogeum i raczej się zakończył. W związku z takim rozwiązaniem mam mieszane odczucia. Po tym, co mieliśmy okazję zaobserwować wcześniej, można było spodziewać się krzyków, latających talerzy i spektakularnego końca małżeństwa. Skończyło się na słownych przytykach na sali operacyjnej i dość szybkim rozejmie na stopie zawodowej. Z jednej strony jest to trochę rozczarowujące, bo ta historia fajnie rozruszała cały serial, pomogła złożyć w całość chaotycznie prowadzone wątki i dała aktorom szansę na pokazanie swoich umiejętności. Biorąc jednak pod uwagę sympatię, jaką wzbudza ta para, oraz pokazane w tym odcinku urocze docinki, którymi się obdarzali, a które wywoływały uśmiech na twarzy widza, można być zadowolonym z takiego obrotu sprawy.
Całkiem sprawnie poprowadzono wątki uczuciowe. Amelia i Owen po kilku perturbacjach w końcu postanowili oficjalnie zostać parą. To dobry prognostyk przed kolejnymi odcinkami, bo ich rozterki oraz naprzemienne rozstania i powroty były nudne i mało interesujące. Mieliśmy też okazję przyjrzeć się bliżej dr Edwards, która przeżywała osobiste dramaty. Pokazanie jej jako osoby zmagającej się z demonami przeszłości, bardzo zagubionej i niepewnej siebie było dość nieoczekiwane, ale i intrygujące. Liczę na to, że w kolejnych odsłonach ten wątek zostanie rozbudowany i pociągnie za sobą kolejne ciekawe rozwiązania.
W ramach seansu Grey's Anatomy po raz kolejny byliśmy świadkami sytuacji odnoszącej się do ważnych problemów społecznych. Twórcy znowu pokazali, że nie boją się poruszać trudnych tematów i całkiem dobrze im to wychodzi. Również dobór ścieżki dźwiękowej zasługuje na pochwałę. Muzyka świetnie oddawała atmosferę przedstawianych scen i potęgowała ich emocjonalny odbiór.
Oglądając najnowszy odcinek Grey's Anatomy, można odnieść wrażenie, że twórcy starają się uporządkować większość rozpoczętych wątków przed zbliżającym się wielkimi krokami finałem 12 sezonu, który prawdopodobnie, tak jak nas do tego przyzwyczajono, będzie spektakularny i położy podwaliny pod kolejną transzę odcinków. Mam tylko nadzieję, że nie ucierpi na tym fabuła, a poziom kolejnych odcinków zostanie przynajmniej utrzymany, jeśli nie podniesiony.
Poznaj recenzenta
Anna RokitaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat