Chirurdzy: sezon 13, odcinek 11 i 12 – recenzja
Akcja serialu wraca ponownie w mury Grey Sloan Memorial Hospital, a na naszych ekranach gości dobrej jakości balans pomiędzy problemami pacjentów a prywatnym życiem lekarzy. Na obu frontach fabuła nabiera rozpędu, przyciągając uwagę widza i zapowiadając nowe konflikty.
Akcja serialu wraca ponownie w mury Grey Sloan Memorial Hospital, a na naszych ekranach gości dobrej jakości balans pomiędzy problemami pacjentów a prywatnym życiem lekarzy. Na obu frontach fabuła nabiera rozpędu, przyciągając uwagę widza i zapowiadając nowe konflikty.
Po dość niecodziennym powrocie z zimowej przerwy miło jest zajrzeć w dobrze nam znane miejsce zdarzeń. A jest do czego wracać, bo serial zakasa rękawy, obdarzając wszystkich swoich bohaterów uwagą i popychając ich wątki wyraźnie do przodu. Przede wszystkim, ostatnie dwa odcinki są zakończeniem historii: dr Kareva kontra dr DeLuca. Scenarzyści zdecydowali się pobawić z widzami w kotka i myszkę, pozwalając dr Grey przemierzyć całe Seattle w poszukiwaniu dra Kareva, a dokładnie więzienia, w którym rzekomo się znajduje. Zmęczona i zrezygnowana po bezowocnych próbach wraca ostatecznie do domu, w którym to przez cały dzień odsypiał jej najlepszy przyjaciel. Decyzja dra Kareva, aby pójść na ugodę i przyjąć karę więzienia, skończyła się fiaskiem, ponieważ DeLuca w ostatniej chwili wycofał oskarżenie. Szczęśliwe zakończenie nie jest jednak takie kolorowe jak się wydaje. Cała ta sytuacja jest dalej żywa i drażliwa, wprowadza kość niezgody pomiędzy bohaterów. To, że nie skończyła się w sądzie, wcale nie znaczy, że zniknęła z pamięci lekarzy. Niesie za sobą palące konsekwencje zarówno dla uczestników sporu, jaki i dr Wilson czy nawet dr Bailey. Na razie jednak można odetchnąć z ulgą, bo dr Karev wraca na swoje stanowisko, by ratować małe, bezbronne dzieci.
Niespodzianką ostatnich odcinków była wizyta matki dr Pierce. Jej postać pojawiła się w tradycyjny dla Grey's Anatomy sposób, czyli bez zapowiedzi, a o jej wizycie wiedzieli wszyscy, oczywiście oprócz samej dr Pierce. I niestety, ale można mieć bardzo mieszane uczucia co do tego wątku, ponieważ całość wypadła schematycznie i banalnie. Matce zrobiono badania, a wyniki wskazują na poważną chorobę. Zamiast od razu powiedzieć córce, co się dzieje, następuje emocjonalna i gwałtowna wymiana zdań pełna wypominków i żalów z przeszłości, po czym urażona matka wyjeżdża nie informując dr Pierce o swoim stanie zdrowia. Niby scenarzyści chcieli urozmaicić serial, ale wyszło bardzo standardowo i bez fajerwerków. Miejmy nadzieję, że są to dopiero podwaliny pod późniejsze wydarzenia.
Nieco podobne wrażenia pozostawia po sobie wątek dra Owena i dr Shepherd. Postać Amelii jest znacznie wycofana z głównej fabuły, a po ciążowych rozterkach praktycznie zniknęła z ekranów. Krótkie sceny pojawiają się raczej sporadycznie, chyba jedynie po to by widzowie nie zapomnieli, że zarówno dr Owen, jak i dr Shepherd jeszcze są w głównej obsadzie. Na razie takie zagranie nie do końca się sprawdza, bo tak na dobrą sprawę utrzymuje obydwoje bohaterów w zawieszeniu, ot tak, bo wypada. Ich historia nie jest ani ciekawa, ani intrygująca, jawi się raczej jako fabularny niewypał niż pełnoprawny, dobrej jakości wątek. W porównaniu do poprzedniego sezonu wychodzi to blado i rozczarowuje.
O ile mikrowątki jako tako sobie radzą i powoli się prostują, to na poziomie mezo szpital przechodzi swoje własne, dość mocne problemy. Można zauważyć zdecydowane nasilenie się konfliktu pomiędzy dwiema stronami: dr Minnick i dr Bailey a drem Webberem i resztą szpitala. Stworzone dwie frakcje nieustannie ścierają się ze sobą, wypadają zarówno zabawnie, jak i dramatycznie, co jest zresztą cechą charakterystyczną dla serialu. Dr Minnick, próbująca nieustannie wprowadzić swój program dobrej zmiany, zderza się z nieugiętym murem lojalności przyjaciół dra Webbera. I na tym gruncie odnajdujemy wszystko to, co najlepsze w Grey's Anatomy: konspirację bohaterów, szepty, pseudoniewinne spojrzenia, cięte uwagi czy nawet tajne spotkania. W kontraście dostajemy zaskakująco silną i zdecydowaną dr Bailey, która uparcie trzyma się swojej decyzji, stawiając na szali nie tylko swoje przyjaźnie, ale ogólną pozycję w szpitalu. I można narzekać na ten wątek, że jest przerysowany, albo wydający się wychodzić poza jej naturalny charakter postaci, to trzeba przyznać, że w kontekście poprzednich sezonów ma to głębsze znaczenie. To właśnie dr Webber był programem nauczania od pierwszego sezonu Grey's Anatomy i to jego postać była kluczowa dla całego funkcjonowania szpitala w takiej formie, jaką oglądaliśmy przez lata. I o ile w przeważającej części problemy, jakie dotykały bohaterów, były przypadkowe, niezależne od nich, to ten jeden, czyli zmiana systemu nauczania w szpitalu, jest skutkiem decyzji i działań każdego pojedynczego lekarza. Obserwowanie tej wewnętrznej walki pomiędzy drem Webberem a dr Bailey przez pryzmat tych wszystkich sezonów jest swoistego rodzaju kwintesencją Grey's Anatomy.
Rumieńców całej sytuacji dodaje potencjalny romans pomiędzy dr Robbins a dr Minnick. Ponieważ prędzej czy później można spodziewać się konfliktu interesów na tym gruncie. W końcu też udało się dostrzec w dr Minnick ludzką twarz. Jej postać dotychczas prezentowana raczej jako fałszywe dobro pełne hipokryzji i podwójnych zamiarów, ukazała się w innym niż dotychczas świetle. To ona, jako agent zmiany, chce dotrzeć do ludzi, a rodzaj protekcji ze strony dr Bailey torpeduje jej każdy krok. Zwłaszcza decyzja o zawieszeniu dr Grey za okazanie niesubordynacji, jest kolejną cegłą do muru nienawiści oddzielającego dr Minnick od reszty szpitala. Szczerze mówiąc, jest to coś, na co się czekało, bo jej postać w końcu nabiera wyraźnych i konkretnych rysów. W porównaniu do innych bohaterów wypadała zdecydowanie mdło i bez większego emocjonalnego zaangażowania.
Warto również zauważyć, że „pacjenci tygodnia” trzymają dobry poziom i są interesujący, a ich wątki prowadzone są ciekawie i satysfakcjonująco. O ile wypadek ciężarnej w samochodzie był jedynie dobrym przerywnikiem skupiającym w sobie potrzebną dla odcinka akcję, o tyle historia kobiety oplecionej drutem kolczastym ma nieco głębsze przesłanie. Zastosowano tutaj ciekawą przenośnię wobec tego, co akurat obecnie dzieje się w szpitalu. Drut kolczasty zacieśnia się i rani skórę człowieka z każdym najmniejszych ruchem, pozostawiając głębokie rany i cierpienie. W podobnej sytuacji znajdują się nasi bohaterowie: każda decyzja dr Bailey związana z dr Minnick nastawia resztę lekarzy coraz bardziej negatywnie w stosunku do niej. Z drugiej strony, każdy kolejny objaw sprzeciwu wobec jej decyzji przynosi nowe represje i bardziej zdecydowane metody działania. Jedynie współpraca obu stron, może przynieść pomoc i załagodzenie problemu. Całość może i wyszła sentymentalnie, ale wnosi nowe spojrzenie na to, w jakiej sytuacji znajdują się obie strony.
Druga cześć trzynastego sezonu stanowi dość stabilne i gwarantujące wystarczającą rozrywkę kino małego ekranu. Shonda Rhimes nie musi się śpieszyć z wyjaśnianiem i zamykaniem wszystkich wątków, bo oficjalnie ogłoszono zamówienie serialu na kolejny sezon. Przygoda z Chirurgami będzie jeszcze trwać przez najbliższych parę miesięcy, co stanowi doskonałą wiadomość, dla wszystkich fanów serialu.
Źródło: fot. (ABC/Mitch Haaseth)
Poznaj recenzenta
Paulina WiśniewskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat