Chirurdzy: sezon 14, odcinek 12 – recenzja
Można śmiało powiedzieć, że najnowszy odcinek ma w sobie to, co najlepsze w marce serialu Chirurdzy. W końcu też doczekaliśmy się długo obiecywanego konkursu, w którym najlepsi chirurdzy walczą o kilka milionów dolarów na realizację swoich rewolucyjnych badań.
Można śmiało powiedzieć, że najnowszy odcinek ma w sobie to, co najlepsze w marce serialu Chirurdzy. W końcu też doczekaliśmy się długo obiecywanego konkursu, w którym najlepsi chirurdzy walczą o kilka milionów dolarów na realizację swoich rewolucyjnych badań.
Po serii kilku mocnych odcinków w końcu dostaliśmy taki, który z pewnością ucieszy długoletnich fanów serialu. Najnowszy odcinek przypomina swoją konstrukcją pierwsze sezony, w których stawiano w dużej mierze na historie pacjentów, a dookoła nich trwał medyczny wyścig szczurów. Dzieje się to za sprawą konkursu, który sponsoruje fundacja Averych. Szczerze mówiąc, to właśnie czegoś takiego było potrzeba serialowi - konkurencji, w której lekarze będą mogli pokazać się od najlepszej strony. I tu niestety, dla niektórych zaczynają się schody.
Jak się okazuje głównym problemem bohaterów jest znalezienie odpowiedniego pomysłu badań. I to właśnie ten motyw stanowi główny wątek odcinka. Dlatego przez cały czas trwania seansu jesteśmy świadkami na przemian poszukiwania inspiracji, odnajdywania jej, a także dylematu, który z ewentualnych projektów wybrać. A trzeba przyznać, że nasi serialowi lekarze mają kilka przełomowych pomysłów. I mimo, że taka konstrukcja odcinka jest naprawdę prosta, to jednak jej oglądanie sprawia czystą przyjemność. Odcinek wydaje się być lekki, zabawny i przepełniony różnorodną akcją. Czy można chcieć czegoś więcej?
Każdy z głównych bohaterów dostaje swój wątek i każdy z nich jest niezwykle interesujący. Dr Grey, która przecież nie tak dawno temu odniosła wielki medyczny sukces, wydaje się mieć największy problem ze znalezieniem idealnego pomysłu na badania. Zwłaszcza że ciąży nad nią presja jej własnych sukcesów. Z pomocą przychodzi jej dr Wilson, która w gruncie rzeczy przez przypadek, w trakcie jednej z operacji podsuwa jej pomysł, aby tworzyć miniaturowe nerki. Mogłyby one w przyszłości pomóc w zastępowaniu tych, które cierpią na niewydolność, a tym samym ratować tysiące pacjentów. Nie inaczej jest z dr. Averym, który waha się pomiędzy własnym pomysłem (coś na kształt skóry w sprayu) a innowacyjną operacją organów rozrodczych u osób transseksualnych, gwarantującą sprawność i funkcjonalność seksualną. Jego największa bolączką jest jednak współpraca z matką, od której ten pomysł wychodzi. Jej naciski i manipulacje wprowadzają nie lada zamieszanie do jej relacji z synem. Jednak z punktu widzenia widza - jest to jeden z najbardziej komediowych momentów serialu. Inne projekty chirurgów są równie ciekawe. Dr Robbins podchodzi do konkursu bardzo osobiście. W poprzednim odcinku straciła pacjentkę, dlatego teraz próbuje zrozumieć dlaczego matki, które rodzą zdrowe dzieci i same cieszą się nienaganną kondycją, umierają w trakcie połogu. Dr Webber z kolei próbuje stworzyć proste urządzenie, które pozwala rozróżnić zdrowe komórki od tych z rakiem. Dr Bailey, w dalszym ciągu będąc na zwolnieniu, wykorzystuje jednego ze stażystów jako chłopca na posyłki, by przynosił jej niezbędne materiały do jej projektu. Całość sytuacji wypada komicznie i niezdarnie, czyli tak jak najbardziej w Grey's Anatomy uwielbiam. W telegraficznym skrócie - serial jest wypełniony fabularnymi perełkami, którzy wierni fani docenią z uśmiechem na ustach, a nowi pokochają bez mrugnięcia okiem.
Każdy z tych projektów jest ciekawy, innowacyjny, zapierający dech w piersiach. Jest też doskonałym gruntem pod przyszłe wątki i przypadki pacjentów. Rzecz w tym, że wszystko jest tak piękne i wspaniałe, że aż trudno w to uwierzyć. Tytułowi chirurdzy planują dokonać medycznych cudów w widowiskowy i spektakularny sposób, bezsprzecznie zmieniając historię medycyny. I niby wszystko super, szkoda tylko że musieli czekać na konkurs, by wyzwolić w nich ten kreatywny potencjał. Mieli przecież na to kilkadziesiąt poprzednich odcinków…
Abstrahując od tego jednego tematu, odcinek sam w sobie ogląda się bardzo dobrze. W zasadzie nie ma momentów, które by nudziły czy wprawiały w konsternację. Jest za to o wiele więcej luźnej atmosfery, żartów sytuacyjnych czy poczucia humoru. W dużej mierze przyczyniają się do tego nowi stażyści, którzy dostają coraz więcej czasu ekranowego. Co prawda da się zauważyć pewien powtarzalny schemat osobowości - bez problemu możemy odnaleźć pierwowzór Georga O'Malley’a czy pseudo Izzie Stevens. Jednak mimo wszystko nowi stażyści przyciągają uwagę i stają się miłą odskocznią od starszej części obsady. Dodaj świeżości przebijając balon wielosezonowej nudy. Widać też, że serial próbuje być jeszcze bardziej różnorodny niż dotychczas, co jest nie lada wyzwaniem. W grupie stażystów znajduje się nie tylko osoba transseksualna, a także kobieta nosząca hidżab. Z dużą przyjemnością dostrzega się też pomniejsze elementy fabuły jak chociażby urodziny dr Catherine Avery, które rozpoczynają się w knajpie znanej jeszcze z pierwszego odcinka. Wątek dr Kepner, która zagubiona w swoim życiu popełnia życiowe błędy czy niezwykle subtelna przyjaźń pomiędzy dr Kepner i dr Robbins. Miło było też zobaczyć dr Shepherd, która od kilku odcinków była zdecydowanie postacią drugoplanową. Serial wraca w końcu na swoje obyczajowo-dramatyczne tory, tworząc odpowiednią mieszankę osobistego i zawodowego życia bohaterów.
Źródło: zdjęcie główne: ABC/Mitch Haaseth
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1969, kończy 55 lat