Chyłka: sezon 1, odcinek 3-4 – recenzja
Data premiery w Polsce: 26 grudnia 2018Sprawa, która na pozór wydawała się łatwa z każdym dniem się komplikuje. I to zarówno na sali sądowej jak i poza nią.
Sprawa, która na pozór wydawała się łatwa z każdym dniem się komplikuje. I to zarówno na sali sądowej jak i poza nią.
Chyłka (Magdalena Cielecka) coraz bardziej utwierdza się w przekonaniu, że klienci, których broni wcale nie są tacy niewinni. Na jaw wychodzą coraz to dziwniejsze fakty, które stawiają Szlezyngierów w złym świetle. Samo to, że Dawid bez uzgodnienia z adwokatami wyznaje na sali sądowej, że jego żona miała romans z ogrodnikiem było dla wszystkich wielkim zaskoczeniem. Pojawiają się pytania, skąd dostał tę informację? Od kogo pochodził gryps, jaki biznesmen otrzymał na spacerniaku? No i najważniejsze pytanie, kto zabił Antoniego Ekiela?
Łukasz Palkowski jak na razie unika błędów, jakie popełnił przyPułapka. Każdy odcinek kończy mocnym cliffhangerem. I przychodzą mu one naturalnie. Wnioskuję, że scenariusz Chyłki jest lepiej napisany i daje reżyserowi większe możliwości w rozkładaniu akcentów. Opowieść z serialu prawniczego zaczyna zmieniać się w produkcję detektywistyczną. Dla wielbicieli powieści Remigiusz Mróz oczywiście nie będzie to żadne zaskoczenie, jednak ci którzy nie czytali jego książek będą mieć miłą niespodziankę. Zwłaszcza trzeci odcinek wprowadzający wątek przemytników ma bardzo fajny klimat. Na początku mamy mocne sceny z sali sądowej, gdzie tytułowa bohaterka wdaje się w emocjonalną szermierkę słowną z sierżantem Satanowskim. Chwilę później akcja przenosi się na granicę, gdzie Zordon udaje przemytnika. Bardzo dobrze się to wszystko ogląda. Duża w tym zasługa świetnego Mirosław Haniszewski grającego „Wito”. Jego postać pomimo swojej brutalności, ma w sobie pewną szczerość, kieruje się kodeksem i twardo się jego trzyma, za co widzowie mogą go lubić.
Można twórczość Mroza lubić albo nie, ale trzeba przyznać, że postaci i dialogi przez niego napisane świetnie prezentują się na małym ekranie. W rozmowach bohaterów nie czuć sztuczności. Nie są one sztywne i przewidywalne jak choćby w Ślad. Pod tym względem Chyłka - Zaginięcie bardzo przypomina mi Prokurator.
Czwarty odcinek natomiast daje większe pole do popisu Filip Pławiak. Grany przez niego Kordian przejmuje stery po tym jak Chyłka ląduje w szpitalu. Możemy wtedy zobaczyć jak radzi on sobie w stresowych sytuacjach. Nie jest to miły widok. Praktykanta zjada stres. Daje się zaskakiwać swoim klientom, co swoją drogą jest niezłym cliffhangerem tego odcinka. Ostatecznie osiąga to czego chce, ale widz nie do końca jest pewien czy był to łut szczęścia czy zamierzony efekt. Pławiak jest świetny w powierzonej roli. Jego bohater z odcinka na odcinek wypada coraz lepiej. Ta kreacja dużo bardziej przypadła mi do gustu niż Grygoruk z Nielegalni.
Najsłabszym ogniwem tego odcinka jest niestety Olga Bołądź jako Magda, siostra Chyłki. W wygłaszanych przez nią dialogach brak było autentyczności, którą uzyskujemy od reszty obsady. Czy była to tylko wina sceny, która jej nie podeszła… zobaczymy.
W dwóch ocenianych odcinkach więcej czasu antenowego dostają także szefowie kancelarii, w której pracuje Chyłka. Dostajemy okazję przyjrzenia się szorstkiej przyjaźni pomiędzy Arturem Żelaznym (Szymon Bobrowski) a Harrym McVay’em (Jacek Koman). Obaj panowie niby się lubią, ale tak naprawdę każdy prowadzi swoją grę wewnątrz kancelarii. Żelazny tylko czeka na potknięcie ulubienicy swojego kolegi, Harry natomiast widzi w niej przyszłą partnerkę, której nazwisko znalazłoby się w nazwie firmy. Trochę taka zabawa, jaką lubiłem oglądać w serialu W garniturach.
Podobają mi się easter eggi, jakie twórcy scenariusza i reżyser umieścili w tym odcinku. Jednym z nich jest książka, którą siostra Chyłki czyta, siedząc przy jej szpitalnym łóżku. Na okładce widnieje wypisane dużymi literami nazwisko autora, które brzmi… Mróz. Po czym pada zdanie „Ona gardzi taką literaturą”. Nie powiem, uśmiechnąłem się przy tym fragmencie.
Chyłka po czterech odcinkach wciąż prezentuje wysoki poziom. Jest to bardzo przyjemna produkcja rozrywkowa. Nie ma wielu wpadek scenariuszowych czy aktorskich. Trochę mi brakuje objaśnienia, dlaczego Kordian dostał ksywę Zordon. Jak rozumiem w książce, na której ten sezon został oparty, już dawno zostało to odkryte. Mam nadzieję, że scenarzyści jeszcze to nadrobią. Do końca sezonu pozostały bowiem jeszcze trzy odcinki.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat