Clarice: sezon 1, odcinki 2-3 - recenzja
Serial Clarice w swoich nowych odcinkach poprawia poziom w porównaniu do premierowego epizodu. Oceniam.
Serial Clarice w swoich nowych odcinkach poprawia poziom w porównaniu do premierowego epizodu. Oceniam.
W nowych odcinkach Clarice twórcy znowu skupiają się na traumie bohaterki, przy okazji wplątując ją w kolejne sprawy. I właśnie w tym jest pewien problem. Scenarzyści za bardzo popadają ze skrajności w skrajność z rysem psychologicznym głównej postaci. Tak właściwie Clarice w serialu, co potwierdziły te odcinki, ma dwa tryby. Albo jest straumatyzowaną, pełną niepokojów, zagubioną kobietą, albo silną, przebiegłą bohaterką, która potrafi rozstawiać innych po kątach. Niestety, nie ma tego złotego środka. Momenty traumy ukazane w serialu są za bardzo wysilone, przez co traci sama Sterling. Twórcy nie potrafią operować słabościami kobiety, robią z niej po prostu ofiarę, nie szukają drugiego dna w jej traumie.
Jednak gdy w końcu Clarice wchodzi w ten tryb silnej postaci, to jest naprawdę dobrze. Rebecca Breeds, która wciela się w agentkę, świetnie prezentowała się, gdy miała pole do pokazania tej zadziornej, nieustępliwej strony swojej bohaterki. Sceny, w których podstępem uzyskuje od przywódcy bojówki przyznanie się do winy czy wyciąga zeznania od płatnego zabójcy, są sekwencjami naprawdę dobrze rozpisanymi pod względem stopniowania napięcia. Jednak przede wszystkim pokazały one w końcu mocne strony samej Sterling. W premierowym odcinku była ona raczej nijaka, jednak w nowych epizodach twórcy udowodnili, że w tej bohaterce drzemie jakaś głębia, która potrafi uruchomić się w odpowiednim momencie i sprawić przyjemność z oglądania.
Same sprawy, którymi zajmowała się Clarice w odcinkach w ciekawy sposób przeplatają proceduralny charakter serialu z jednym, stałym wątkiem. Sama sprawa uzbrojonej bojówki nie wnosi za bardzo nic świeżego do tego gatunku. Antagonista, czyli przywódca wspomnianej grupy, jest raczej zbiorem klisz, a nie złoczyńcą, który mógłby zostać w głowie na dłużej. Jednak sam wątek został poprowadzony sprawnie, z odpowiednim napięciem i energią. O wiele bardziej interesujący wydaje się jak na razie ten element dotyczący pewnego koncernu farmaceutycznego wmieszanego w śmierć trzech kobiet. Został on całkiem nieźle nakreślony, przez co jestem ciekaw, kto stoi między innymi za otruciem płatnego zabójcy, którego agenci na początku wzięli za seryjnego mordercę. Zapowiada się dobry wątek, oczywiście, jeśli twórcy odpowiednio do niego podejdą.
Cały czas nie mogę przekonać się do zespołu agentów, z którymi współpracuje Clarice. W nowych odcinkach stanowili jakiś dziwny zlepek postaci. Po prostu twórcy jak na razie bardzo słabo rozwijają wszelkie relacje pomiędzy poszczególnymi członkami grupy. Nie czuć żadnych emocji w tej drużynie, postacie (oprócz Starling) są zbudowane na bazie pewnych klisz, które już widzieliśmy w innych tego typu produkcjach. Dlatego czasem ciężko kibicować temu zespołowi. Jedynie relacja Esquivela i Clarice nabiera jakichś kształtów, ale to za mało. Trzeba po prostu poczekać na poboczne wątki dla każdego z bohaterów.
Nowe odcinki Clarice notują progres w porównaniu do premierowego epizodu, chociaż nadal jest kilka elementów, które należy poprawić. Ode mnie 6/10.
Poznaj recenzenta
Norbert ZaskórskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat