Comanche #3. Wilki z Wyoming – recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 27 października 2016Trzeci tom Comanche przynosi jak do tej pory najmocniejszą i najbardziej westernową fabułę.
Trzeci tom Comanche przynosi jak do tej pory najmocniejszą i najbardziej westernową fabułę.
W poprzednich dwóch tomach serii Comanche (Comanche. Red Dust oraz Comanche. Les guerriers du désespoir) śledziliśmy jak bohaterowie – właścicielka oraz pracownicy rancza Trzy Szóstki – musieli się uporać ze spiskiem wymierzonym w przejęcie ich ziemi, a także z zagrożeniem ze strony Indian, którzy zostali pozbawieni środków do życia przez skorumpowane władze. Tym razem fabuła w nieco mniejszym stopniu dotyka spraw rancza, ale nie oznacza to, że postacie są mniej zaangażowane w wydarzenia.
Wydarzenia w Comanche. Les loups du Wyoming rozpoczynają się od napadu na dyliżans, któremu w ostatnim momencie zapobiegają pracownicy Trzech Szóstek. Staje się to przyczynkiem do poszukiwań transportu złota: Comanche, Red i spółka muszą odnaleźć kuriera (to też nasz stary znajomy) przed bezwzględną bandą braci Dobbsów.
Jak przystało na dobry western, nie zabrakło strzelanin i mrożących krew w żyłach scen. Bohaterowie wpadają w tarapaty, by później – dzięki sprytowi i odwadze – się z nich wykaraskać. Wymowa całej historii jest dość ponura, ale nie oznacza to, że zabrakło w niej elementów humorystycznych. Te są, umiejętnie dawkowane, co pozwala rozładować napięcie i przygotować pole pod kolejne sceny.
Wydaje się też, że twórcy powoli zaczęli dodawać do serii drugie dno. To już nie tylko historie dziejące się na Dzikim Zachodzie, ale także próba nadania postaciom głębi. Dotyczy to przede wszystkim Red Dusta, który – wbrew tytułowi serii – od początku zdaje się być pierwszoplanową, ale jednocześnie dość enigmatyczną postacią w historii napisanej przez Grega. W Wilkach z Wyoming poznajemy przynajmniej część jego obaw i motywacji, głównie dzięki skonfrontowaniu go z postacią pozornie odmienną, ale jednocześnie posiadającą pewne elementy wspólne. Spotkanie z nią, a także wydarzenia z końcówki albumu, sprawiają, że popychają Reda – i fabułę całej serii – w zupełnie nowym kierunku.
Po raz kolejny mocnym elementem jest strona edytorska i graficzna. Comanche jest wydawane w naprawdę dużym formacie, dzięki czemu poszczególne plansze zyskują odpowiednie wyeksponowanie. A jest co oglądać, bo Hermann ma smykałkę do tworzenia zawadiackich postaci i dopracowanych plenerów. Oczywiście trzeba lubić tę dość klasyczną europejską kreskę, ale jeśli się ją ceni, to nie ma wielu artystów, którzy potrafiliby nią operować równie dobrze, co belgijski twórca.
Wilki z Wyoming to do tej pory najbardziej interesujący i konsekwentnie przeprowadzony pomysł na album w serii. Mocna, miejscami okrutna historia potrafi przykuć uwagę i przejąć czytelnika losami postaci. Oby w kolejnych tomach Comanche było równie dobrze.
Źródło: fot. Wydawnictwo Komiksowe
Poznaj recenzenta
Tymoteusz WronkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat